GRODNO
Niedziela,
10 listopada
2024 roku
 

„Najważniejsze jest, aby być uczciwym”. Rozmowa o współpracy z biznesem i projektach społecznych

Wywiad

siargeeu1

O. Paweł Siergiejew od wielu lat generuje i realizuje pomysły pomocy – zagraniczne kursy rehabilitacji, szkolenia systemowe dla wolontariuszy, inkluzywna piekarnia „Pszczoła”, kursy informatyczne dla osób niepełnosprawnych i wiele innych. Wszystkie tego rodzaju działania wymagają funduszy. Z kapłanem prawosławnym rozmawiamy o religijnej działalności społecznej, relacjach z przedsiębiorcami i ogólnych problemach naszych Kościołów w dziedzinie dobroczynności w dzisiejszych czasach.


    – Ile projektów udało się zrealizować w ramach Ojca praktyki?
    – Trudno podać dokładną ilość. Może 10-20. W Mińsku założyłem Bractwo Jana Teologa. Zaczęło się od dwóch, a teraz mamy 200 wolontariuszy.
   
    – W kręgach kościelnych istnieje tendencja, że dopóki sprawami zajmuje się ich inicjator – projekt funkcjonuje. Odchodzi inicjator – projekt powoli wygasa.
    – Oczywiście, sekret nie polega na wymyśleniu projektu i realizowaniu go, lecz na jego istnieniu. Aby to zrobić, konieczne jest zarządzanie, ważne jest opisanie procesów biznesowych, stworzenie instrukcji, aby sprawa mogła zostać później przekazana innemu menedżerowi. Dzięki temu następna osoba będzie mogła kontynuować inicjatywę. Jeśli ta funkcja zostanie wykonana, projekt będzie istniał. Często jednak w inicjatywach tego brakuje.
   

O. Paweł Siergiejew – 
kapłan prawosławny, jerej, kleryk Białoruskiego Kościoła Prawosławnego. Założyciel Bractwa Wolontariuszy Jana Teologa w Mińsku. Kierował wydziałami ds. dobroczynności i służby społecznej diecezji grodzieńskiej i słuckiej.
O. Paweł Siergiejew – kapłan prawosławny, jerej, kleryk Białoruskiego Kościoła Prawosławnego. Założyciel Bractwa Wolontariuszy Jana Teologa w Mińsku. Kierował wydziałami ds. dobroczynności i służby społecznej diecezji grodzieńskiej i słuckiej.

    – A co z Ojca przedsięwzięciami? Nadal istnieją?
    – Z ostatnich projektów – organizacja kursów programowania dla osób niepełnosprawnych w Grodnie. Teraz przeniosłem się do Mińska, ale ten projekt istnieje i działa. Został przekazany Soborowi Wszystkich Świętych Białoruskich. We wrześniu będzie następna rekrutacja.
    Problem polega na tym, że często ludzie, którym przekazywane są projekty, nie mają odpowiednich kompetencji. Mogą nie mieć odpowiedniego wykształcenia lub doświadczenia w zarządzaniu. Dlatego nawet przy sporządzonych procesach projekty nie są dalej realizowane. Uważam, że dla Kościoła, jak i każdej organizacji społecznej w ogóle, trzeba przygotować kadrę. Proponowałbym, aby w seminariach katolickich i prawosławnych kształcili nie tylko teologów, ale także dawali podstawy zarządzania oraz psychologii zarządzania. Pomogłoby to przygotować pasterzy, którzy będą podejmować skuteczne działania w codziennych, społecznych sprawach.
    Byłoby wspaniale, gdyby kościoły prawosławne i katolickie wspólnie robiły dobre sprawy. Tego chyba nam brakuje. Chociaż jesteśmy przyjaciółmi, mamy mieszane rodziny, modlimy się za siebie nawzajem, od dawna nadszedł czas, aby wspólnie prowadzić działalność charytatywną.
   
   – Jak szukał Ojciec funduszy na swoje projekty? Jak wygląda bilans prywatnych darowizn i pomocy od ludzi biznesu?
    – Wcześniej były to fundacje: programy międzynarodowe, programy UE, Federacji Rosyjskiej, Ameryki. Do tego dodawano crowdfunding (finansowanie społecznościowe – uw. redaktora) – pomagał w sprawach systemowych (sprzęt, meble). Ludzie biznesu dają pieniądze bardziej na różne prezenty, rzeczy na zajęcia, ale nie na szkolenie wolontariuszy.
   
    – Ludzie biznesu przekazują pieniądze na to, co można sfotografować?
    – Tak. Na to, z czego można zrobić raport. Ludzie biznesu dają bardzo jasne rzeczy, jednak sprawy związane ze szkoleniem, podnoszeniem kompetencji wolontariuszy, takie bardziej złożone projekty jest im trudno zrozumieć. Dlatego przekazują na to fundusze fundacje i programy grantowe.
    Na przykład te same kursy programowania dla osób niepełnosprawnych – tam pomogło finansowanie społecznościowe. Napisaliśmy artykuł na dev.by (publikacja internetowa o branży IT na Białorusi i świecie – uw. autora), a potem ludzie zaczęli składać ofiary, łączyć się z nami. Tutaj zadziałały media, zrozumiały i poruszający dla wszystkich cel – i wspólnie realizowaliśmy ten projekt.
   
Ojciec Paweł podczas jednej z akcji charytatywnych
Ojciec Paweł podczas jednej z akcji charytatywnychй

    – Jakie są motywacje ludzi biznesu do pomocy kościelnym projektom społecznym? Humanitaryzm, wiara, pomoc na odczepnego?
    – Zdarza się i to, i to. Są oczywiście sprawy związane z podatkami, ponieważ istnieją ulgi w postaci zmniejszenia opodatkowania – da- rowizny można zapisać na wydatki.
    Z drugiej strony biznes to ludzie. Dyrektorzy firm mogą być również parafianami. Mają też dzieci. Był przypadek, gdy spotkałem jednego biznesmena i okazało się, że ma niepełnosprawne dziecko. Gdy usłyszał apel o pomoc, natychmiast odpowiedział. „To i mój problem, czuję się odpowiedzialny” – mówił. Dlatego różnie bywa.
    Firmy, nawiasem mówiąc, łatwo pomagają w uzyskaniu materiałów. Jeśli jest to obróbka drewna, dają na przykład tarcicę. Firmy budowlane wyznaczają pracowników do pomocy. Strategia tutaj jest następująca: zastanowić się nad każdym kierunkiem działań i kto może w tym pomóc. Gdzieś ludzie biznesu, gdzieś parafianie, gdzieś fundacje.
   
  – W relacji Kościół-biznes jest nuta pochlebstwa. Instytucje kościelne lubią „flirtować” z bogatymi, w jakiś sposób zaprzyjaźniać się ze względu na pomoc. Jak patrzy na to Ojciec?
    – Nożem można kroić chleb, kopije (prawosławne narzędzie liturgiczne; symbol włóczni, która przebiła bok Jezusa – uw. autora) można użyć do bezkrwawej ofiary, a także można nim kogoś zabić. Tak samo z pieniędzmi – to narzędzie. Zdajemy sobie sprawę, że jest wielu ludzi, którzy nie wytrzymali tego rodzaju pokusy. Dla niektórych kontakt z pieniędzmi może stać się przykrym doświadczeniem. Jednak Chrystus mówi: „Nie bójcie się, Jam zwyciężył świat”. Dlatego jeśli rozmyślać, myśleć, modlić się, czytać Ewangelię, to nie stracisz z oczu punktu orientacyjnego.
   
    – Może ma Ojciec swój zestaw zasad współpracy z ludźmi biznesu w tym kontekście? W zakresie wspomnianego pochlebstwa, poszukiwania normalnej równowagi w relacjach.
    – Najważniejsze, żeby być uczciwym. Traktować pieniądze, które otrzymałeś z odpowiedzialnością i wydawać je na potrzeby, na które zostały przekazane. Raportowanie i wszystkie działania powinny być jak najbardziej przejrzyste: paragony sfotografowane, kopie faktur przedstawione do wglądu. Wtedy ludzie biznesu najpierw trochę pomogą, później jeszcze więcej, później jeszcze, gdy zobaczą, że przekazane pieniądze zostały wydane we właściwy sposób. Dlatego rób wszystko tak, jak dla Pana Boga.
    Kiedyś służyłem w miejscowości Liadno pod Słuckiem. Spotkałem tam mężczyznę, który gotów był dać umownie mówiąc 10 ton płytek na świątynię. Usiedliśmy z nim, wypiliśmy kawę i rozmawialiśmy o życiu, poruszyliśmy sprawy duchowe.
    Na następnym spotkaniu powiedział, że jego pytanie zostało rozwiązane pozytywnie, nasza poprzednia rozmowa bardzo go poruszyła. Nie prosiłem go, ale dał nam 100 zamiast 10 ton płytek. Dlatego ważnym jest, by nastawiać się do biznesmenów nie jak do źródła środków finansowych i wykręcać się przed nimi dla pieniędzy, lecz ustosunkować się jak do dzieci duchowych. Traktować ich jak każdego parafianina. Człowiek odczuwa, że umilają się przed nim, by pozyskać jego względy.
   
    – A są lekcje, które Ojciec wyniósł od biznesmenów wyłącznie dla siebie?
    – Oczywiście. Zarządzanie czasem – podział spraw na pilne, ważne, niepilne i nieważne. Analiza macierzy, planowanie strategiczne, sporządzanie procesów biznesowych – wiele rzeczy. Również z pierwszego wykształcenia jestem marketingowcem i miałem doświadczenie w mojej digital agencji, która tworzyła strony internetowe. Wszystkie technologie biznesowe działają w ten sam sposób. To nie jest jakiś szamanizm, a mianowicie technologia: nie święta ani grzeszna, lecz po prostu nauka taka sama jak fizyka czy chemia.
    Możemy ją spokojnie wykorzystać jako narzędzie bez dodatkowej oceny moralnej.
    W gruncie rzeczy marketing to właśnie misjonarstwo. Tylko marketing zakochuje w produkcie, a misjonarstwo głosi o Chrystusie. Jednak ich metody są dokładnie takie same. Apostoł Paweł powiedział: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych” (1 Kor 9, 22). Jest to ta sama pierwsza zasada marketingu naukowego stosowana w podręczniku Kotlera – pozycjonowanie i dywersyfikacja. Wydaje mi się, że najprawdopodobniej wziął tę zasadę z Pisma Świętego.
   
    – Jeden z księży w swoim biurze miał plakat z napisem: „Jeśli coś nam uczyniłeś, proszę, nie wspominaj nam już tego”. Przechodziło przez niego wielu biznesmenów. Jaką tabliczkę zawiesiłby Ojciec w swoim biurze?
    – Korotkiewicz pisał: „Rób to, czego nikt nie oczekuje, rób to, czego nie ma, rób to, czego nikt nie robi – a wtedy wygrasz”. Moja żona pracuje w firmie IT i to jest hasło ich firmy. Aby osiągnąć sukces, trzeba – jak mówił Korotkiewicz – tak robić.
   
    – Nie nachodzi Ojca czasem myśl, że mimo tych wszystkich projektów społecznych i obiektywnie dobrych uczynków fala sekularyzacji nie ustaje? Ludzie nie dążą do kościołów i cerkwi, lecz wybierają inną ścieżkę.
    – Myślę, że pragnienie duchowości jest zakorzenione w każdej osobie. Wszyscy ludzie dążą do Boga, do poznania czegoś wyższego. Często jednak odpycha ich negatywny obraz księży, wiernych, biskupów. To styl życia. My, wierzący, za mało żyjemy według Ewangelii. Dlatego nie ma zaufania do nas. Ryba gnije z głowy – musimy się zmieniać, nie mówić ptasim językiem, ale ludzkim, być otwarci i dawać dobry przykład. Jeśli nie możemy tego zrobić, sami jesteśmy sobie winni. Oczywiście pojedyncze osoby próbują, a większość... Wychodzi na to, że trend jest taki, że ta aktywność za bardzo nie pomaga.
   
    – Liczba świeckich organizacji charytatywnych rośnie dziś na całym świecie. Wydaje się, że w duchu sekularyzacji ludzie najczęściej wybierają pomoc organizacjom świeckim, a nie religijnym. Z różnych powodów. Jak Kościołowi nie stracić tego zaufania?
    – Być jak najbardziej przejrzystym. Nie ma zaufania tam, gdzie jest coś niejawnego.
    Do tego przyznać się do swoich błędów. Duże organizacje, takie jak Samsung, LG, Apple i inne, a nie tylko Kościoły, mają trudności z przyznaniem się do swoich błędów. Dążą do wizerunku „zawsze mam rację”, więc trudno im powiedzieć: „Nie mam racji”. Kościołowi jako wielkiej organizacji o dużej strukturze trudno jest również przyznać się do błędów. To nie dlatego, że Kościół jest taki, że jest gorszy od kogoś – jest to po prostu trudne.
    Trzeba jeszcze dodać, że w organizacji, która istnieje od 2 tysięcy lat, trudno jest coś zmienić. Tutaj tylko Pan Bóg może zmienić. Mówiąc obszernie.
    Dlatego też, gdy Kościół będzie przyznawał się do swoich błędów, oznaczał je i poprawiał, gdy będzie przejrzystość, wtedy ludzie będą mieli większe zaufanie. Trzeba mieć otwarte serce i być gotowym na zmiany.

Numer aktualny

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

white
Obchodzimy imieniny:
Dziś wspominamy zmarłych kapłanów:
Do końca roku pozostało dni:  52

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.