GRODNO
Sobota,
12 października 2024 roku |
„Włoscy konserwatorzy byliby zaskoczeni pracą, którą wykonali nasi specjaliści”
Rozważamy na temat aktualnego stanu cudotwórczego obrazu
Igor Surmaczewski – konserwator, kolekcjoner i mecenas sztuki. Katolicki wierzący.
– Skąd się wziął obraz Matki Bożej w Budsławiu?
– Wiadomo, że przywiózł go wojewoda miński Jan Pac. Przeszedł z kalwinizmu na katolicyzm, i właśnie za to papież podarował mu obraz. W tym czasie papieżem był Klemens VIII, jego świeckie imię to Hipolit Aldobrandini. Urodził się we Florencji i pochodził z rodu, który miał wielkie pragnienie kolekcjonowania dzieł sztuki. Dlatego też papież miał słabość do sztuki, gromadził wokół siebie artystów, także w Watykanie. Miał także kolekcję obrazów i, jak każdy kolekcjoner, czas od czasu ją przebierał. Prawdopodobnie słabsze dzieła dawał w prezencie. Tak więc obrazy ofiarowane przez papieża Klemensa VIII znajdują się w Krakowie i Lwowie.
– Jeśli odłożyć na bok symbolikę i znaczenie tego obrazu dla Białorusi, a spojrzeć wyłącznie na jej wartość artystyczną – budsławski obraz jest wyjątkowy?
– Dla nas, dla WKL i Rzeczypospolitej to wspaniałe dzieło, nawet dla tamtego czasu – początek XVII wieku. Dla Włoch była to jednak zwykła rzecz. W tym czasie pracowali tam Rubens i Tycjan. Trzeba oczywiście zdawać sobie sprawę z poziomu ich dzieł i budsławskiego obrazu. Jednak pod względem sakralnym jest dla nas ważniejszy niż Tycjan.
– Na zdjęciach rentgenowskich obrazu bez szat widoczne są plamki. Co to jest?
– Czarne plamki to „wgłębienia”, straty, których nie da się odzyskać. Chodzi o to, że obraz ma swój los. We Włoszech żył jednym życiem – jadąc do nas – innym. Jan Pac, właściciel obrazu, bardzo go kochał i wszędzie woził ze sobą. W tamtym czasie nie było to niczym niezwykłym: sam Jan Sobieski woził ze sobą ulubione obrazy. Na przystankach ustawiono ołtarz polowy i wszyscy się przed nim modlili.
Lakier, którym zostaje pokryty obraz, chroni go, ale ciemnieje po 50 latach. Raz na pół wieku płótno jest ponownie lakierowane. Gdy wybudowano jeden kościół w Budsławiu – obraz przeniesiono i odświeżono lakier, potem wybudowano kolejny – przeniesiono obraz do nowego ołtarza i odświeżono go, z czarnego ołtarza obraz został przeniesiony później do nowego kościoła, który stoi do dziś, i ponownie odświeżono lakier. Każde przeniesienie obrazu wymagało odświeżenia lakieru. Dlatego zdarzały się te „wgłębienia” w XVII, w XVIII i w XIX wieku. A konserwator najwyższej kategorii Arkadiusz Szpunt musiał, używając mikroskopu zeisswowskiego, usunąć wszystkie warstwy lakieru, które zostały nałożone wcześniej, i użyć już nowych farb i materiałów.
W czasach, gdy obraz był restaurowany i odnawiany, optyka zeissowska nie istniała.
– Czy można dziś powiedzieć, ile takich warstw lakieru w historii zostało już nałożonych na ten obraz?
– Tu nie mogę nic powiedzieć. Po raz ostatni obraz został odrestaurowany na początku lat 90. XX wieku przez Wiktora Łukaszewicza. To jeszcze za czasów kardynała Kazimierza Świątka. Nie wykonano wówczas dokładnej dokumentacji fotograficznej procesu renowacji, nie wiadomo więc, ile w tym czasie usunięto warstw. Ale ogólnie można sobie wyobrazić, ile razy obraz był odnawiany. Został napisany w 1596 roku lub 1598 roku. I od tego czasu co 50 lat przechodził taką procedurę.
– W jakim stanie jest dziś budsławski obraz?
– Czy na dzień dzisiejszy nasz obraz ma jakieś problemy? Można powiedzieć, że jest stale w ekstremalnych warunkach. Kościół nie był ogrzewany, w tym samym czasie wykonano tam bardzo słabą hydroizolację. Jest dokumentacja fotograficzna z lat 70-80 ubiegłego wieku i widać tam, że wilgoć pojawiła się wraz z pleśnią na ścianach i sklepieniach kościoła. Dla płótna i dla lewkasu podobne jest to do śmierci. Cenne obrazy są zachowywane w inny sposób.
Weźmy na przykład obraz Matki Bożej Włodzimierskiej z XII wieku. Jest on umieszczony w specjalnej kapsule wykonanej ze szkła przeciwpancernego, w której utrzymuje się temperaturę 16 stopni i wilgotność 60%. Taka atmosfera przyczynia się do zachowania obrazu w dobrym stanie. A w Budsławiu, gdy ludzie przychodzą do kościoła, wdychając i wydychając powietrze nawilżają go. Wilgotność się podwyższa. Gdy ludzie wychodzą – wilgotność powietrza się pomniejsza. Ponadto zmieniają się pory roku, a wraz z nimi temperatura stale się zmienia. Wyobraź sobie, jakich perypetii doświadcza obraz podczas pożaru lub gdy pielgrzymuje na odnowienie, a potem zostało włączone ogrzewanie, i wilgotność wynosiła najwyżej 30%.
Renowacja obrazu przez Arkadiusza Szpunta
– Może wie Pan coś o planach polepszenia warunków zachowania obrazu w dobrym stanie? Na przykład umieszczenie w takiej kapsule.
– To oczywiście byłoby idealne. Wiem jednak, że np. kapsuła dla obrazu Toropeckiego (czy inaczej Połockiego) z XII wieku kosztowała prawie milion dolarów.
– Och, to dużo! Proszę mi powiedzieć, słyszałem, że korony papieskie były kiedyś przykręcone do obrazu za pomocą śrub…
– Teraz wszystko jest zrobione w zupełnie nowy sposób. Nad obrazem pracowali najlepsi konserwatorzy specjalizujący się w konserwacji malarstwa i metali, którzy dzięki Bogu są na Białorusi. Nie zobaczycie już żadnych śrub. Wszystko jest zrobione tak, jak powinno być – na najwyższym poziomie. Na europejskim. Myślę, że włoscy konserwatorzy byliby zaskoczeni pracą, którą wykonali nasi specjaliści.
– Wspomiał Pan, że metalowe szaty nie były jedyne. Czy któreś z nich przetrwały do dziś?
– Ogólnie rzecz biorąc, obraz został namalowany na płótnie, a pod nim znajdowała się cienka warstwa z sosny. Zrobiono to, aby można było do niego przybić szaty. Ludzie ozdabiali obraz różnymi prezentami, wotami. Nie wiem, czy zachowały się szaty. Dotyczy to również cudów dokonanych przy obrazie. Te cuda zniknęły w czasie po odbudowaniu nowej kamiennej świątyni.
Należy również pamiętać, że rzeczy sakralne często były przewożone między Budsławem a Wilnem – w jedną i drugą stronę.
Na przykład, gdy budowano kamienny kościół w Budsławiu, to stary obraz ołtarzowy Nawiedzenia św. Elżbiety został wywieziony do kościoła św. Franciszka i św. Bernardyna w Wilnie.
– De facto na obrazie została namalowana Włoszka. Jednak Białorusin nigdy nie zgodzi się, że to Włoszka.
– Powie, że to Litwinka (śmieje się – uw. autora). Jest to prototyp Litwinki.
Jeśli zdjąć szaty, to na tle jest przedstawione niebo przed zachodem słońca. Jest takie srebrno-ciepłe, z płynnym przejściem do koloru turkusowego. Tak więc, gdy wyobrażam sobie to tło, to na myśl odrazu przychodzi mi niebo we Włoszech. To właśnie to niebo otaczało artystę, który namalował obraz. I możemy pomyśleć, że to zachód słońca nad rzeką Serwecz.
– Madonna budsławska była malowana z natury?
– Nie. Myślę, że raczej nie.
Zdjęcie rentgenowskie obrazu
– Czy można porównać aktualny kult Matki Bożej Budsławskiej z kultem Matki Bożej Białynickiej, który istniał na naszych ziemiach? Czy są to porównywalne poziomy?
– Tak, oczywiście. Można go nawet porównać do kultu obrazu z Częstochowy. Czarny ołtarz w kościele w Budsławiu wykonywany był w tym samym czasie, gdy wykonywano czarny ołtarz dla kościoła w Częstochowie. Budsław miał ogromne znaczenie w życiu sakralnym Białorusinów.
Faktem jest, że wcześniej bernardyni byli „ludowymi” kapłanami. Unici byli również znani i popularni, dlatego po zniesieniu unii w 1839 roku zniesiono także bernardynów. Mieli takich kwestorów, którzy wszędzie zbierali datki na swoje klasztory. Jeździli po majątkach i każdy szlachcic uważał za zaszczyt dać im darowiznę. Również przy wszystkich klasztorach bernardyńskich znajdowały się szkoły, bursy (akademiki dla uczniów). Dlatego kult bernardyńskich świątyń, a jedną z najbardziej znanych jest obraz Matki Bożej w Budsławiu, był tak powszechny. To już po zniesieniu klasztorów w latach 30. i 60. XIX wieku kult Matki Bożej Budsławskiej zaczął odchodzić w zapomnienie. Zwłaszcza w czasach sowieckich.
Dzięki kardynałowi Świątkowi kult odrodził się i zaczął wzrastać na nowo. I prawdopodobnie zajmie to miejsce, które powinien.
– Czy możemy dziś powiedzieć, że obraz budsławski stał się już symbolem Białorusi?
– Myślę, że tak. Jest takim samym symbolem jak obraz z Żyrowicz. Gdy osobiście myślę o katolikach, pierwszą rzeczą, która przychodzi mi na myśl, jest Matka Boża Budsławska. W domu mojej babci w kącie zawsze wisiał obraz Matki Bożej Ostrobramskiej. Była nawet z pielgrzymką do Wilna w 1908 roku. Za czasów mojego dzieciństwa w mojej rodzinie był kult Matki Bożej Ostrobramskiej. A dziś dla mnie Budsław stał się bardziej bliski. Nie chodzi mi o jakąś zamianę Ostrej Bramy, po prostu Budsław stał się lub staje się bliżej serca.
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
Obchodzimy imieniny: | |
Do końca roku pozostało dni: 81 |
Czekamy na Wasze wsparcie
Drodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.