GRODNO
Środa,
14 maja 2025 roku |
Jerzy

Po pielgrzymce zacząłem chodzić na nabożeństwa. I zobaczywszy, że jestem zaciekawiony tym, co się dzieje w Kościele, Jerzy powiedział: „Zrobimy z ciebie Harcerza!”. Zostałem Akelą i zajmowałem się wilczkami. Tak więc życie płynęło: wraz z Jerzym jeździliśmy razem do kościoła, służyliśmy, uczestniczyliśmy w różnych wydarzeniach, chodziliśmy na chór. To był bardzo pracowity i interesujący czas. †
Jerzy jest ode mnie o 10 lat starszy, ale tak się zdarzyło, że ożeniliśmy się w tym samym roku. Potem urodził mu się syn Antoni, a u mnie – syn Marek, później urodził mu się kolejny syn – Ignat. Wraz z żoną zacząłem chodzić do kościoła katolickiego (jest bliżej i jest więcej dzieci). Nasze drogi zaczęły się rozchodzić, ale nie przeszkadzało mi to wiedzieć, że gdzieś jest Jerzy.
A 13 października zmarł. Covid. Jako osoba wierząca staram się rozumować w duchu chrześcijańskim: ciało umiera, dusza – nie, jeszcze się spotkamy. Ale i tak jest mi przykro i bardzo smutno, że Jerzego już nie ma w pobliżu. Był człowiekiem bardzo miłym i troskliwym. To rozgrzewa serce. Potrafił współczuć, odpowiadać na prośby i dostrzegać inną osobę.
Jerzy odszedł, a jego żona Tania została z dwójką dzieci: starszy ma prawie 5 lat, a młodszy – 1,5. Tania jest teraz na urlopie macierzyńskim i nagle spadła na nią odpowiedzialność za wszystko. Teraz musi myśleć, na przykład, o tym, jak samej wychowywać dzieci, poza tym – w wierze w dobrego Boga. Lub o tym, jak zapłacić za wynajęte mieszkanie. Albo o tym, jak zachować nadzieję w sobie i dzieciach, że ich mąż i tata poszedł do Ojca i jeszcze się spotkają. To bardzo trudna sytuacja.
Zadaję sobie pytanie: czy jest w tym nadzieja? I staram się dotrzeć do odpowiedzi, że zawsze nadzieją dla każdego z nas jest Chrystus. Jest to ten Chrystus, który wzywa do miłowania Boga i bliźniego oraz mówi: „Idź, i ty rób to samo”. Staram się nie smucić i pomagać w miarę możliwości, przestrzegając przykazań i tworząc wewnętrzny dialog z Jerzym, który odszedł do Ojca.
Dziękuję, Jerzy! Moja podróż w wierze 21 lat temu rozpoczęła się właśnie dzięki tobie. I długo kroczyliśmy razem, za co jestem również bardzo wdzięczny.
A 13 października zmarł. Covid. Jako osoba wierząca staram się rozumować w duchu chrześcijańskim: ciało umiera, dusza – nie, jeszcze się spotkamy. Ale i tak jest mi przykro i bardzo smutno, że Jerzego już nie ma w pobliżu. Był człowiekiem bardzo miłym i troskliwym. To rozgrzewa serce. Potrafił współczuć, odpowiadać na prośby i dostrzegać inną osobę.
Jerzy odszedł, a jego żona Tania została z dwójką dzieci: starszy ma prawie 5 lat, a młodszy – 1,5. Tania jest teraz na urlopie macierzyńskim i nagle spadła na nią odpowiedzialność za wszystko. Teraz musi myśleć, na przykład, o tym, jak samej wychowywać dzieci, poza tym – w wierze w dobrego Boga. Lub o tym, jak zapłacić za wynajęte mieszkanie. Albo o tym, jak zachować nadzieję w sobie i dzieciach, że ich mąż i tata poszedł do Ojca i jeszcze się spotkają. To bardzo trudna sytuacja.
Zadaję sobie pytanie: czy jest w tym nadzieja? I staram się dotrzeć do odpowiedzi, że zawsze nadzieją dla każdego z nas jest Chrystus. Jest to ten Chrystus, który wzywa do miłowania Boga i bliźniego oraz mówi: „Idź, i ty rób to samo”. Staram się nie smucić i pomagać w miarę możliwości, przestrzegając przykazań i tworząc wewnętrzny dialog z Jerzym, który odszedł do Ojca.
Dziękuję, Jerzy! Moja podróż w wierze 21 lat temu rozpoczęła się właśnie dzięki tobie. I długo kroczyliśmy razem, za co jestem również bardzo wdzięczny.
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
![]() | |
Obchodzimy imieniny: | |
Do końca roku pozostało dni: 232 |
Czekamy na Wasze wsparcie

Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.