GRODNO
Niedziela,
06 października 2024 roku |
Pomyśleć tylko: jestem w Anglii!
9 maja trzy siostry zakonne z białoruskiej wspólnoty Sióstr Nazaretanek – s. Agnieszka Romaszko, s. Helena Drabinowicz i s. Wirginia Chocian – udały się na posługę do Anglii. Nową placówką była Nuncjatura Apostolska znajdująca się w stolicy kraju – Londynie. Zakonnice przybyły na zaproszenie miejscowego Nuncjusza Apostolskiego Claudio Gugerottiego, który posługiwał na Białorusi w latach 2011-2015. Hierarcha, mając sentyment do naszego kraju, zaproponował siostrom spróbować posługę za granicą. †
Pierwszymi wrażeniami odnośnie nowego miejsca dzieli s. Agnieszka Romaszko.
Szczerze mówiąc, w ostatnim czasie bardzo chciałam dokonać zmian: albo pojechać do innego kraju, albo przejść na inną formę posługi niż katecheza. Gdy Białoruś odwiedziła Matka Generalna Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, powiedziałam jej nawet swoje szczere życzenie. I dalej kontynuowałam poszukiwania wariantów zmian. Oczywiście, gdy na adres poczty elektronicznej wspólnoty przyszedł list z zaproszeniem do Anglii, już po 15 minutach zaproponowałam swoją kandydaturę. Wydaje mi się naturalne, że próbujesz coś zmienić, nawet jeśli lubisz aktualny stan rzeczy we własnym życiu. Bardzo lubiłam zajmować się katechizacją dzieci na Białorusi, przygotowując je do pierwszego spotkania z Jezusem w Komunii świętej. Jednak serce pragnęło czegoś innego.
„Może Pan Jezus chce mnie tam mieć?”
Anglia to piękny europejski kraj, w którym absolutnie wszystko robi wrażenie! Odbywając 10-dniową kwarantannę, do tej pory niewiele widziałyśmy, ale nawet obszar, w którym żyjemy, jest zachwycający. Dużo zieleni wszędzie, przepiękne parki w pobliżu, prywatne domki prawie wszystkie pochodzą z XVIII wieku, a tereny przydomowe cechują się dużym zadbaniem i zagospodarowaniem. No i oczywiście zauważyliśmy już na naszej ulicy słynne czerwone piętrowe autobusy. O ile się dowiedziałyśmy, najbliższa nam parafia znajduje się 40 minut od budynku nuncjatury – Towarzystwo Chrystusowe. Co ciekawe, moje ostatnie miejsce posługi na Białorusi było również obok księży chrystusowców – w parafii św. Jana Ewangelisty i Maksymiliana Kolbego w Mińsku.
„Przyjęli jak swoich”
Powitano nas tutaj bardzo ciepło. Pierwszą rzeczą, którą podano na stole, były ziemniaki – tradycyjnie po białorusku. Tylko, niestety, nie tak smaczne jak u nas, a mocno wodniste. Ogólnie częstujemy się zwykłym jedzeniem: jajkami, mięsem, twarogiem, chlebem. Innowacją jest tylko urocza angielska ceremonia herbaty: pijemy herbatę z mlekiem codziennie, tylko nie o 17.00, jak zwykle, a o 11.00.
Nuncjusz zadbał również o nasz komfort podczas Mszy Świętej. Liturgia odbywa się po angielsku, ale czytania i śpiew są obowiązkowe po białorusku.
Warto zauważyć, że języka angielskiego nie znam i jest to naprawdę poważna bariera w funkcjonowaniu za granicą. Gdy dowiedziałam się o podróży, zaczęłam oglądać lekcje angielskiego online i kilka razy spotkałam się z nauczycielką, która dała pewien fundament. To jednak oczywiście nie wystarczy. Cieszę się, że miejscowi ludzie są bardzo uprzejmi, nie wyśmiewają się z akcentu i nie denerwują się, gdy trudno jest wyrazić swoją myśl. Zawsze reagują z dobrym uśmiechem i szacunkiem. Wkrótce nuncjusz powinien znaleźć nauczycielkę angielskiego z Rosji lub Ukrainy, więc mam nadzieję, że problem językowy zostanie rozwiązany.
Biorąc pod uwagę, że codzienna rutyna osób zakonnych jest podobna, nie zważając na lokalizację – modlitwy, posiłek, obowiązki, modlitwy – czasami zapominam, że jestem 2000 km od domu. Mam jednak nadzieję na wiele nowych doświadczeń. I dziękuję Bogu, że poprzez posługę w nuncjaturze, posługuję samemu papieżowi Franciszkowi!
Szczerze mówiąc, w ostatnim czasie bardzo chciałam dokonać zmian: albo pojechać do innego kraju, albo przejść na inną formę posługi niż katecheza. Gdy Białoruś odwiedziła Matka Generalna Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, powiedziałam jej nawet swoje szczere życzenie. I dalej kontynuowałam poszukiwania wariantów zmian. Oczywiście, gdy na adres poczty elektronicznej wspólnoty przyszedł list z zaproszeniem do Anglii, już po 15 minutach zaproponowałam swoją kandydaturę. Wydaje mi się naturalne, że próbujesz coś zmienić, nawet jeśli lubisz aktualny stan rzeczy we własnym życiu. Bardzo lubiłam zajmować się katechizacją dzieci na Białorusi, przygotowując je do pierwszego spotkania z Jezusem w Komunii świętej. Jednak serce pragnęło czegoś innego.
„Może Pan Jezus chce mnie tam mieć?”
Anglia to piękny europejski kraj, w którym absolutnie wszystko robi wrażenie! Odbywając 10-dniową kwarantannę, do tej pory niewiele widziałyśmy, ale nawet obszar, w którym żyjemy, jest zachwycający. Dużo zieleni wszędzie, przepiękne parki w pobliżu, prywatne domki prawie wszystkie pochodzą z XVIII wieku, a tereny przydomowe cechują się dużym zadbaniem i zagospodarowaniem. No i oczywiście zauważyliśmy już na naszej ulicy słynne czerwone piętrowe autobusy. O ile się dowiedziałyśmy, najbliższa nam parafia znajduje się 40 minut od budynku nuncjatury – Towarzystwo Chrystusowe. Co ciekawe, moje ostatnie miejsce posługi na Białorusi było również obok księży chrystusowców – w parafii św. Jana Ewangelisty i Maksymiliana Kolbego w Mińsku.
|
„Przyjęli jak swoich”
Powitano nas tutaj bardzo ciepło. Pierwszą rzeczą, którą podano na stole, były ziemniaki – tradycyjnie po białorusku. Tylko, niestety, nie tak smaczne jak u nas, a mocno wodniste. Ogólnie częstujemy się zwykłym jedzeniem: jajkami, mięsem, twarogiem, chlebem. Innowacją jest tylko urocza angielska ceremonia herbaty: pijemy herbatę z mlekiem codziennie, tylko nie o 17.00, jak zwykle, a o 11.00.
Nuncjusz zadbał również o nasz komfort podczas Mszy Świętej. Liturgia odbywa się po angielsku, ale czytania i śpiew są obowiązkowe po białorusku.
Warto zauważyć, że języka angielskiego nie znam i jest to naprawdę poważna bariera w funkcjonowaniu za granicą. Gdy dowiedziałam się o podróży, zaczęłam oglądać lekcje angielskiego online i kilka razy spotkałam się z nauczycielką, która dała pewien fundament. To jednak oczywiście nie wystarczy. Cieszę się, że miejscowi ludzie są bardzo uprzejmi, nie wyśmiewają się z akcentu i nie denerwują się, gdy trudno jest wyrazić swoją myśl. Zawsze reagują z dobrym uśmiechem i szacunkiem. Wkrótce nuncjusz powinien znaleźć nauczycielkę angielskiego z Rosji lub Ukrainy, więc mam nadzieję, że problem językowy zostanie rozwiązany.
Biorąc pod uwagę, że codzienna rutyna osób zakonnych jest podobna, nie zważając na lokalizację – modlitwy, posiłek, obowiązki, modlitwy – czasami zapominam, że jestem 2000 km od domu. Mam jednak nadzieję na wiele nowych doświadczeń. I dziękuję Bogu, że poprzez posługę w nuncjaturze, posługuję samemu papieżowi Franciszkowi!
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
Obchodzimy imieniny: | |
Dziś wspominamy zmarłych kapłanów: | |
Do końca roku pozostało dni: 87 |
Czekamy na Wasze wsparcie
Drodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.