GRODNO
Czwartek,
25 kwietnia
2024 roku
 

30-lecie diecezji: zakrystian na placu Chrystusa wtedy i teraz

Życie Kościoła

Pan Stefan Jodkowski bronił kościoła i wiary jeszcze przed założeniem diecezji grodzieńskiej.
W tym roku 13 kwietnia obchodzimy 30-lecie diecezji grodzieńskiej, droga do powstania której była ciernista, ale dlatego, być może, bardziej owocna. Wierni Grodzieńszczyzny musieli przejść trudny okres nacisku „czerwonego” systemu na Kościół: ludzie pozostawali bez świątyń, bez kapłanów. Wiara nie została jednak utracona, o czym świadczy 30-letnie doświadczenie duchowego odrodzenia. A kto może być najlepszym świadkiem zarówno jednego, jak i drugiego okresu, jak nie ten, który zawsze stoi skromnie z boku ołtarza, uważnie obserwując tajemnicę tego, co dzieje się dwa kroki od niego?
N ajczęściej jest to dojrzały mężczyzna w staromodnym, ale zgrabnym garniturze, na który zakłada komżę. Od wieków nazywany jest dozorcą, kościelnym, recepcjonistą, klucznikiem, dzwonnikiem, a nawet „aniołem stróżem”. Ale najczęstszą nazwą jest zakrystian.
   
    Trzymając obronę
    Medal papieski „Benemerenti” (Dobrze zasłużonym). 
Otrzymują go ludzie, którzy wnieśli wielki wkład w rozwój Kościoła. Wyróżnienie to ma również pan Stefan Jodkowski W czasach sowieckiego ateizmu, gdy w kościele farnym w Grodnie nie było ani proboszcza, ani wikariusza, zakrystian przygotowywał przestrzeń sakralną: kładł ornat na ołtarzu jako symbol obecności księdza, przynosił niezbędne księgi liturgiczne i pilnował porządku. Obecni czytali fragmenty Ewangelii, modlili się, śpiewali, a przyjmować Komunię św. chodzili do pobliskiego kościoła – pobernardyńskiego.
    O posłudze zakrystiana w okresie sowieckim opowiada pan Stefan Jodkowski, dozorca z 25-letnim stażem przy kościele pobrygidzkim w Grodnie. „Gdy przyjechałem zamieszkać w mieście, zainspirowałem się pomysłem uzyskania od władz zgody na wznowienie działalności pobrygidzkiego kościoła . Tej sprawy podjęliśmy się razem z moją siostrą, która w tym czasie była przełożoną sióstr nazaretanek. Kontaktowaliśmy się z lokalnym Komitetem Wykonawczym, miesiącami czekaliśmy na swoją kolej, aby dostać się z wizytą do kierownictwa w Mińsku. Później całą parafią zbieraliśmy pieniądze mi na bilet do Moskwy, aby poprosić o pozwolenie, ale wszędzie wskazywali mi drzwi” – wspomina zakrystian.
    Trzy lata obijania progów „wielkich szefów” – i wszystko na marne. Pozostał tylko modlitewny szturm. „Prawie codziennie zaczęliśmy się gromadzić grupą około stu osób w budynku Komitetu Wykonawczego i ... odmawiać Różaniec. Kto na korytarzu stał, kto na klatce schodowej – i wszyscy z koralikami w dłoniach i cichą modlitwą na ustach” – mówi pan Stefan. A po kilku tygodniach zdarzył się cud: został wezwany do biura i odczytano decyzję – zwrócić kościół parafianom.
   
    Zawsze na straży
    Dzięki Bogu dzisiaj kościoły są pełne zarówno podczas nabożeństw, jak i po nich. Ktoś biegnie w wolnej chwili, aby podać swoją intencję. A kogoś boli dusza i musi natychmiast dostać się do domu Bożego, aby otworzyć się na Najwyższego. Dlatego zakrystian nie opuszcza świątyni także po Mszy świętej – czeka na odwiedzających.
    „Zdarza się, że pijany zajrzy. Nie odpędzam go. Pogadam z nim, przytulę, pocieszę. Nie bez powodu przyszedł do Boga pijany: najwyraźniej coś się stało. A potem zapraszam do ponownego odwiedzenia kościoła, tylko radzę nie pić wcześniej” – zauważa rozmówca.
    Jednym z głównych zajęć zakrystiana jest przygotowanie niezbędnych rzeczy liturgicznych przed rozpoczęciem Mszy świętej. Wszystko należy przewidzieć w najdrobniejszych szczegółach: umieścić wstążki w książkach, aby kapłan szybko mógł się orientować skąd czytać Ewangelię, a skąd śpiewać psalm. Konieczne jest również innego rodzaju wsparcie związane z celebrowaniem, na przykład podczas ubierania kapłana przed liturgią. „Jeśli ksiądz jest młody, to sam sobie poradzi, a jak starszy, to pasa sam nie przewiąże, trzeba pomagać” – dodaje z uśmiechem pan Stefan.
   
    Uniwersalny żołnierz
    Często zakrystian musi jednocześnie pełnić obowiązki dozorcy, elektryka, ślusarza, stolarza i dekoratora. Na przykład w grodzieńskiej katedrze przez pewien czas opiekę nad kościołem sprawował tylko jeden człowiek. Przychodził on do katedry o 6 rano, a wracał do domu około 9 wieczorem.
    I to nie jest zaskakujące. W jednym z okresów w bazylice mniejszej św. Franciszka Ksawerego odprawiano do 12 Mszy świętych codziennie. Taki wzrost aktywności religijnej naszych wiernych imponuje, ale wymaga jednocześnie większego poświęcenia ze strony sług Chrystusa. Zakrystian musiał być obecny w kościele, nie mając dni wolnych. Można jednak przypuszczać, że taki oddany stosunek wiernych do miejscowego Kościoła przyczynił się do tego, że diecezja obchodzi kolejny jubileusz i szczyci się licznymi osiągnięciami.
    Tyle czasu w świątyni spędzał i pan Stefan. „Czasami musiałem nocować na miejscu, w piwnicy kościoła – wspomina. – Zbyt wiele obowiązków miałem: i podłogę myłem, i kwiaty hodowałem, i jedzenie gotowałem – nakrywałem stół dla gości, i sklep trzymałem z dewocjonaliami”. A w sklepie sprzedawał on między innymi świece. Najpierw kupował je hurtowo w Wilnie, a potem podpatrzył proces produkcji i sam zaczął wytapiać świece z parafiny i ogarków – „po co, żeby coś się marnowało?”.
    Liczba obowiązków zakrystiana zależy w dużej mierze od charakteru świątyni, którą się opiekuje. Ale w każdym razie kościelny musi pozostać pracowitym sługą i człowiekiem modlitwy, który, podobnie jak pan Stefan, ofiarował swoje serce, umysł i pracę na ołtarzu Chrystusa.
    Zakrystian może być odbiciem każdego świeckiego człowieka, który z odpowiedzialnością traktuje swoją parafię. A jeśli każdy z nas będzie nie niedzielnym gościem świątyni, ale wiernym, który idzie do kościoła jak do swojego domu, to powody do świętowania urodzin diecezji znajdziemy nie co dziesięć lat, ale co roku.

Numer aktualny

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

red
Obchodzimy imieniny:
Dziś wspominamy zmarłych kapłanów:
Do końca roku pozostało dni:  251

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.