GRODNO
Wtorek,
05 grudnia 2023 roku |
Chrystus Zmartwychwstał, a kapłan posłużył, albo Duchowieństwo też świętuje

Wielkanoc to święto, które zwykle łączy całą rodzinę, ponieważ radość ze Zmartwychwstania Pana jest tak wielka, że trudno się nią nie dzielić, nawet jeśli ktoś z rodziny jest w kłótni. Wszystkie urazy są przebaczane albo przynajmniej na chwilę się o nich zapomina, ponieważ nawet ten, kto odciągał spowiedź wielkanocną do ostatniego dnia, pędzi do spowiedzi w dniu Zmartwychwstania Chrystusa, aby z czystym sumieniem i spokojem odpocząć w gronie rodziny.
†
Niekiedy w trosce o siebie i swoich najbliższych zapominamy o tych, którzy pomagają nam iść do Jezusa i wkroczyć w okres wielkanocny. Oni też chcą świętować.
„Ostatnie dni Wielkiego Postu są najbardziej napięte dla kapłanów, ponieważ w tych dniach dochodzi do największego napływu ludzi, którzy chcą się wyspowiadać. Kiedyś musiałem siedzieć w konfesjonale przez 8 godzin z małymi przerwami na łyk kawy, aby każdy miał okazję poznać Boże miłosierdzie i łaskę rozgrzeszenia – opowiada ks. Paweł Skuba, proboszcz parafii w Rohotnie i Dworcu. – I to świetnie, ponieważ cieszy, że ludzie uczciwie starają się spełnić konieczny warunek – przystąpić do spowiedzi przynajmniej raz w roku. Często jednak zdarza się, że niektórzy podchodzą również w Niedzielę Zmartwychwstania, prosząc, by usiąść w konfesjonale, aby mieli okazję się wyspowiadać. Zawsze staramy się pomóc człowiekowi pogodzić się z Bogiem, ale mimo to chcielibyśmy, aby posługa kapłana była doceniana i my również mieliśmy trochę czasu dla siebie w tym ważnym dniu”.
I to jest zrozumiałe. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do naszego, świeckiego, tradycyjnego schematu wielkanocnego: jajka – Rezurekcja – świąteczny stół. A jak wygląda świętowanie Wielkanocy u osób duchownych, jeśli ich harmonogram jest bardziej napięty?
Czas posługiwać i czas świętować
zcza w mniejszych parafiach, ks. Paweł pełnił funkcję wikariusza w kościele katedralnym w Grodnie i kościele Świętej Rodziny w Lidzie – parafiach, gdzie liczba wiernych liczona jest w tysiącach.
„Gdy niosłem posługę w Grodnie, po rezurekcyjnej Mszy świętej, która zwykle odbywa się o 7 rano, kapłani z całego miasta zbierali się na śniadanie wielkanocne w stołówce Wyższego Seminarium Duchownego. To zawsze był piękny, uroczysty posiłek. Miejscowe duchowieństwo stawało się jedną wielką rodziną – biskupi, księża, klerycy. A śniadanie było bogatsze niż zwykle posiłek seminaryjny. Często mówiono o jedzeniu w Alma Mater, że jedzenie jest jak w wojsku – makaron i kasza gryczana, ziemniaki w różnych formach i, oczywiście, parówki, a w święto kucharki bardzo się starały: babeczki, bułki, galaretki, sałatki, gorące potrawy” – mówi ksiądz.
Po uroczystym śniadaniu kapłani wracają do swojej parafii, aby ponownie zanurzyć się w posługę: celebrować Msze święte i zaspokoić duchowe potrzeby wiernych. Ważne jest, aby tego dnia w świątyni czuwał ksiądz, ponieważ niestety dla części parafian Wielkanoc jest jedynym znakiem orientacyjnym, który prowadzi ich do świątyni. Ze słów ks. Pawła, w katedrze księża zawsze umawiali się, kto zostaje w kościele w godzinach porannych, a kto wieczorem, aby każdy miał okazję na niedługo udać się do rodziny.
„Oczywiście rodzice zawsze pozostaną rodzicami, jednak wraz z przyjęciem sakramentu kapłaństwa pojawia się nowa rodzina. Tak samo jest z młodym mężczyzną lub dziewczyną, którzy biorą ślub. Mają prawo świętować święto razem, a następnie odwiedzić krewnych. Dlatego też osoby duchowne najczęściej świętują Wielkanoc wraz z tymi, którzy posługują razem z nimi, a następnie udają się w odwiedziny. To naturalne” – zauważa ks. Paweł.
Jedna Wielkanoc – dwa zmartwychwstania
Pełniący funkcję proboszcza, ks. Paweł celebruje dwie rezurekcje w ciągu jednego dnia – w parafii w Rohotnie o godz. 6 rano i w parafii w Dworcu – o godz. 8. Gdy miejscowe sprawy zostały rozwiązane, a wszyscy wierni poszli do domu, aby spotkać się z gośćmi z miasta, ksiądz ma możliwość odwiedzić swoich rodziców i babcię w Krzemienicy (rejon zelwieński).
„W naszej rodzinie złożyło się tak, że ani urodziny, ani inne świeckie uroczystości nie mają takiego znaczenia w świętowaniu jak Wielkanoc. Podczas tej uroczystości zawsze mieliśmy najbardziej różnorodny i bogaty stół. Babcia była odpowiedzialna za pieczywo, najsmaczniejsze – z nadzieniem z dżemu jabłkowego. Dalej, oczywiście, jajka. I duża liczba różnych sałatek, na różne sposoby przygotowane mięso i ryby. Luksus!” – dodaje z uśmiechem ksiądz.
Ksiądz Paweł ma również ciepłe wspomnienia ze wspólnego rodzinnego przeżycia Świętego Triduum Paschalnego. Wraz z braćmi zwykle służyli przy ołtarzu, a ich ojciec starał się brać bardziej aktywny udział w nabożeństwie, na przykład, niosąc baldachim nad monstrancją z Najświętszym Sakramentem lub krzyż podczas procesji. „Pamiętam, jak w Wielki Piątek w rodzinie panował szczególny nastrój. Warto zauważyć, że każdy z nas doświadczył go na tej samej fali, w pełni nasycony atmosferą. Tego dnia obchodziliśmy się bez telewizora i komputera, a po nabożeństwie ograniczaliśmy się do skromnej kolacji – herbaty z chlebem – i kładliśmy się spać – opowiada ksiądz. – Gdy nie byłem jeszcze studentem seminarium, rodzinną modlitwę wielkanocną zawsze prowadził ojciec, a gdy byłem już na trzecim roku i dostałem sutannę, tata przekazał mi to prawo. Do dziś zwracam się do moich krewnych ze Słowem Bożym, a ojciec pobożnie modli się w pobliżu”.
„Ostatnie dni Wielkiego Postu są najbardziej napięte dla kapłanów, ponieważ w tych dniach dochodzi do największego napływu ludzi, którzy chcą się wyspowiadać. Kiedyś musiałem siedzieć w konfesjonale przez 8 godzin z małymi przerwami na łyk kawy, aby każdy miał okazję poznać Boże miłosierdzie i łaskę rozgrzeszenia – opowiada ks. Paweł Skuba, proboszcz parafii w Rohotnie i Dworcu. – I to świetnie, ponieważ cieszy, że ludzie uczciwie starają się spełnić konieczny warunek – przystąpić do spowiedzi przynajmniej raz w roku. Często jednak zdarza się, że niektórzy podchodzą również w Niedzielę Zmartwychwstania, prosząc, by usiąść w konfesjonale, aby mieli okazję się wyspowiadać. Zawsze staramy się pomóc człowiekowi pogodzić się z Bogiem, ale mimo to chcielibyśmy, aby posługa kapłana była doceniana i my również mieliśmy trochę czasu dla siebie w tym ważnym dniu”.
I to jest zrozumiałe. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do naszego, świeckiego, tradycyjnego schematu wielkanocnego: jajka – Rezurekcja – świąteczny stół. A jak wygląda świętowanie Wielkanocy u osób duchownych, jeśli ich harmonogram jest bardziej napięty?
Czas posługiwać i czas świętować

„Gdy niosłem posługę w Grodnie, po rezurekcyjnej Mszy świętej, która zwykle odbywa się o 7 rano, kapłani z całego miasta zbierali się na śniadanie wielkanocne w stołówce Wyższego Seminarium Duchownego. To zawsze był piękny, uroczysty posiłek. Miejscowe duchowieństwo stawało się jedną wielką rodziną – biskupi, księża, klerycy. A śniadanie było bogatsze niż zwykle posiłek seminaryjny. Często mówiono o jedzeniu w Alma Mater, że jedzenie jest jak w wojsku – makaron i kasza gryczana, ziemniaki w różnych formach i, oczywiście, parówki, a w święto kucharki bardzo się starały: babeczki, bułki, galaretki, sałatki, gorące potrawy” – mówi ksiądz.
Po uroczystym śniadaniu kapłani wracają do swojej parafii, aby ponownie zanurzyć się w posługę: celebrować Msze święte i zaspokoić duchowe potrzeby wiernych. Ważne jest, aby tego dnia w świątyni czuwał ksiądz, ponieważ niestety dla części parafian Wielkanoc jest jedynym znakiem orientacyjnym, który prowadzi ich do świątyni. Ze słów ks. Pawła, w katedrze księża zawsze umawiali się, kto zostaje w kościele w godzinach porannych, a kto wieczorem, aby każdy miał okazję na niedługo udać się do rodziny.
„Oczywiście rodzice zawsze pozostaną rodzicami, jednak wraz z przyjęciem sakramentu kapłaństwa pojawia się nowa rodzina. Tak samo jest z młodym mężczyzną lub dziewczyną, którzy biorą ślub. Mają prawo świętować święto razem, a następnie odwiedzić krewnych. Dlatego też osoby duchowne najczęściej świętują Wielkanoc wraz z tymi, którzy posługują razem z nimi, a następnie udają się w odwiedziny. To naturalne” – zauważa ks. Paweł.
Jedna Wielkanoc – dwa zmartwychwstania
Pełniący funkcję proboszcza, ks. Paweł celebruje dwie rezurekcje w ciągu jednego dnia – w parafii w Rohotnie o godz. 6 rano i w parafii w Dworcu – o godz. 8. Gdy miejscowe sprawy zostały rozwiązane, a wszyscy wierni poszli do domu, aby spotkać się z gośćmi z miasta, ksiądz ma możliwość odwiedzić swoich rodziców i babcię w Krzemienicy (rejon zelwieński).
„W naszej rodzinie złożyło się tak, że ani urodziny, ani inne świeckie uroczystości nie mają takiego znaczenia w świętowaniu jak Wielkanoc. Podczas tej uroczystości zawsze mieliśmy najbardziej różnorodny i bogaty stół. Babcia była odpowiedzialna za pieczywo, najsmaczniejsze – z nadzieniem z dżemu jabłkowego. Dalej, oczywiście, jajka. I duża liczba różnych sałatek, na różne sposoby przygotowane mięso i ryby. Luksus!” – dodaje z uśmiechem ksiądz.
Ksiądz Paweł ma również ciepłe wspomnienia ze wspólnego rodzinnego przeżycia Świętego Triduum Paschalnego. Wraz z braćmi zwykle służyli przy ołtarzu, a ich ojciec starał się brać bardziej aktywny udział w nabożeństwie, na przykład, niosąc baldachim nad monstrancją z Najświętszym Sakramentem lub krzyż podczas procesji. „Pamiętam, jak w Wielki Piątek w rodzinie panował szczególny nastrój. Warto zauważyć, że każdy z nas doświadczył go na tej samej fali, w pełni nasycony atmosferą. Tego dnia obchodziliśmy się bez telewizora i komputera, a po nabożeństwie ograniczaliśmy się do skromnej kolacji – herbaty z chlebem – i kładliśmy się spać – opowiada ksiądz. – Gdy nie byłem jeszcze studentem seminarium, rodzinną modlitwę wielkanocną zawsze prowadził ojciec, a gdy byłem już na trzecim roku i dostałem sutannę, tata przekazał mi to prawo. Do dziś zwracam się do moich krewnych ze Słowem Bożym, a ojciec pobożnie modli się w pobliżu”.
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
![]() | |
Obchodzimy imieniny: | |
Do końca roku pozostało dni: 27 |
Czekamy na Wasze wsparcie

Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.