GRODNO
Piątek,
19 kwietnia
2024 roku
 

Dzięki Bogu, że wciąż żyję!

Życie Kościoła

W czasie posługi ksiądz mocno nadwyrężył zdrowie, ale nadal ma jeszcze siły.
Ksiądz Sergiusz Goman jest księdzem salezjaninem z Grodzieńszczyzny, który od ponad 19 lat niesie posługę misyjną na kontynencie afrykańskim. Obecnie ksiądz mieszka w Sierra Leone, gdzie pracuje głównie z dziećmi i młodzieżą, a także udziela pomocy wszystkim, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej. W jego codziennym życiu nie ma safari, spotkań z egzotycznymi zwierzętami, kolorowych plemion, lecz są otwarci ludzie, od których można się nauczyć szczerze cieszyć tym, co się ma i dziękować Panu Bogu za każdy przeżyty dzień.
Wspominając początek drogi kapłańskiej i misyjnej, ks. Sergiusz myślami wraca do swojej małej ojczyzny – do Dziatłowa, gdzie ukończył szkołę, technikum i poczuł powołanie kapłańskie. A potem rozpoczął nowicjat w Moskwie.
    „Gdy byłem na praktykach, Przełożony Generalny zakonu napisał list do wszystkich salezjańskich inspektorów na świecie, gdzie było napisane, że w jubileuszowym 2000 roku należy wysłać po jednym przedstawicielu na misję – mówi ksiądz. – Zastanawiałem się, czy nie odpowiedzieć na tę prośbę. Długo się zastanawiałem, modliłem się w kaplicy i ostatecznie podjąłem stanowczą decyzję. Wiedziałem, że to będzie wielka próba, ale napisałem podanie. W swoim liście zaznaczyłem, że pojadę do dowolnego kraju na świecie, tylko proszę nie wysyłać mnie tam, gdzie jest gorący klimat”.
   Ksiądz Sergiusz wraz z miejscowym biskupem Charlsem Kambo W tamtym roku 65 osób wyraziło chęć wyjazdu na misje. Ksiądz Sergiusz został najpierw wysłany do Irlandii, gdzie trzeba było uczyć się języka angielskiego. Następnie na kursy misyjne do Włoch, po których wręczono mu krzyż misyjny i skierowano do Afryki Zachodniej, a mianowicie do Ghany, gdzie... jest bardzo gorąco i wilgotno.
    „W chwili, gdy dowiedziałem się, gdzie będę niósł swoją posługę, byłem przytłoczony bardzo różnymi emocjami: radością, zdziwieniem i smutkiem z powodu skierowania do gorącego kraju, a nie do Mongolii lub Azerbajdżanu. Jednak nie było innego wyjścia – musiałem z pokorą podjąć tę decyzję, ponieważ Przełożony Generalny zna potrzeby i sam decyduje, kto i dokąd powinien pojechać – wspomina misjonarz. – Do Ghany przybyłem w 2011 roku i byłem tam przez dwa lata. Potem pracowałem w Etiopii, Kenii, Ugandzie, Tanzanii i wreszcie w Sierra Leone”.
    Ksiądz Sergiusz mówi, że pierwszy kontakt z Afryką go zszokował. I taka reakcja jest w zasadzie normalna: większość ludzi przybywających na ten kontynent doświadcza podobnych emocji.
    „Kultura afrykańska bardzo się różni od kultury europejskiej. Na początku zaskakuje absolutnie wszystko: jak ludzie się modlą, jak jedzą, jakie są ich relacje, jak zachowują się w społeczeństwie – wspomina misjonarz. – Ale stopniowo się przyzwyczajasz, dostosowujesz do miejscowych obyczajów. Akceptujesz także lokalną kulturę religijną, jej specyfikę, gdy na przykład, ludzie rozmawiają z Bogiem za pomocą głośnej muzyki, różnych instrumentów muzycznych, tańczą, klaszczą w dłonie. Dla nich świątynia jest nie tylko miejscem duchowym, ale także swoistym ośrodkiem społecznym, w którym można ciekawie spędzić czas po nabożeństwie. Ludzie przychodzą na Mszę św. ze wspaniałym nastrojem i w tak pięknych strojach, że zastanawiam się, jak takie ubrania mogły pojawić się w ubóstwie i potrzebie, w której żyją”.
    Ksiądz podkreśla, że miejscowi ludzie są bardzo otwarci na postrzeganie Ewangelii. Dzieje się tak pomimo faktu, że 60% ludności to muzułmanie, 10% to członkowie wyznań etnicznych, a 30% to chrześcijanie.
    Podczas Mszy św. w kaplicy w wiosce Naguiu„Afrykanie bardzo kochają i szanują Boga, całkowicie Mu ufają. Gdy spotkasz osobę na ulicy i zapytasz, jak się ma, najczęściej usłyszysz odpowiedź: «Dzięki Bogu, że wciąż żyję!». Zgadzam się, to bardzo trafne wyrażenie o głębokim znaczeniu – mówi ks. Sergiusz. – Oczywiście, są też ludzie niestali w swej wierze. Świadczy o tym fakt, że każdego roku około 40-50 osób przystępuje do sakramentu chrztu, lecz liczba osób odwiedzających świątynię nie wzrasta proporcjonalnie. Niemniej jednak wspólnota chrześcijańska się rozwija. Jest również wiele powołań wśród miejscowych wiernych”.
    Mówiąc o warunkach życia na misjach, ks. Sergiusz żartuje, że są one tu nieco inne niż na Białorusi. Niejednokrotnie chorował na malarię. Kapłan bardzo cierpiał, gdy po raz pierwszy zetknął się z tą chorobą. Wybuch Eboli przyniósł ze sobą również sporo strachu.
    „Właśnie wtedy pracowałem w ośrodku, w którym znajdowały schronienie dzieci, których krewni zmarli z powodu tego strasznego wirusa – wspomina misjonarz. – Osieroceni chłopcy i dziewczynki najpierw byli poddani kwarantannie w instytucji publicznej, a potem zostali skierowani do nas, gdzie staraliśmy się im pomóc psychologicznie. Pewnego dnia przywiozłem do ośrodka chłopca i dziewczynkę, a jakiś czas później dostałem telefon z administracji publicznej i poinformowano mnie, że wystąpił błąd: dzieci nie przeszły kwarantanny i muszą wrócić. Odwiozłem ich, a później dowiedziałem się, że zostali zarażeni i zmarli. Oczywiście, trochę się zaniepokoiłem, ponieważ miałem z nimi bliski kontakt, nawet piliśmy wodę z jednej butelki. Ale wiedziałem, że każdy z nas jest w rękach Boga. Nie zachorowałem wtedy i kontynuowałem swoją pracę. Również zaznaczę, że podczas tamtej epidemii, w której wymarły całe rodziny, w naszym ośrodku salezjańskim nie było ani jednej śmiertelnej ofiary”.
    Kapłan mówi, że pod koniec każdego roku podczas rekolekcji stara się podsumować swoją pracę. Wspomina wszystkie perypetie i trudności, z którymi musiał sobie poradzić, a także cieszy się z sukcesów ludzi, którzy są pod jego opieką duszpasterską.
    „Z całą pewnością mogę powiedzieć, że w ciągu 19 lat misjonarstwa bardzo pogłębiłem swoją wiarę i wiele się nauczyłem od ludzi, z którymi miałem okazję pracować. Święty Jan Bosko powiedział: «Będziecie mieli zapewniony chleb, pracę i Niebo». Rzeczywiście, tak jest w naszym salezjańskim świecie. Od wielu lat staram się realizować liczne pomysły i dobre uczynki na rzecz bliźnich. Zawsze działam zgodnie z Bożym planem, ponieważ jestem pewien, że jeśli coś jest przeznaczone, wszystko się wydarzy w najlepszy możliwy sposób. Oczywiście, przez ten czas mocno nadwyrężyłem zdrowie, ale mam jeszcze siły, więc będę dalej głosił Chrystusa i pracował dla dobra miejscowej wspólnoty chrześcijańskiej” – podsumowuje ks. Sergiusz.
   
Ksiądz Sergiusz Goman wraz z innymi salezjanami pracuje obecnie we Freetown – stolicy Sierra Leone z dziećmi i młodzieżą w 7 programach.
   Pierwszy program to „Dzieci ulic” – skierowany do dzieci, które uciekły z powodu przemocy domowej lub w poszukiwaniu lepszego życia udając się ze wsi do miasta. Pracują z nimi lekarze, psychologowie i nauczyciele. Zadaniem specjalistów jest pomoc dzieciom w powrocie do rodziny, do społeczeństwa, umożliwienie edukacji.
    Drugi program – „Socjalizacja młodych prostytutek (12-16 lat)”. Jest przeznaczony dla tych, którzy chcieliby opuścić ulicę i rozpocząć nowe życie. W ramach programu udzielana jest pomoc medyczna i psychologiczna. Chętnym pomagają w zdobyciu wykształcenia i zawodu, na przykład, fryzjera, piekarza czy elektryka.
    Trzeci program – pomoc ofiarom przemocy i wczesnego małżeństwa, a także dzieciom ze wsi, które są zabierane do miasta przez ich dalekich krewnych rzekomo w celu umożliwienia im nauki w szkole, a w rzeczywistości zmuszają ich do ciężkiej pracy. Dzieci otrzymują pomoc medyczną i psychologiczną. Trwa rehabilitacja, trwają poszukiwania krewnych młodych ludzi, którzy są gotowi je przyjąć. Jednocześnie dokłada się wszelkich starań, aby winni ponieśli zasłużoną karę.
    Czwarty program – telefon zaufania „323 Free Line” oraz pomoc psychologiczna przez telefon „Don Bosco line”. Telefony działają przez całą dobę, również w weekendy i święta.
    Piąty program – mobilna pomoc dla bezdomnych. Jest to autobus, który kursuje ulicami pięć dni w tygodniu. Specjaliści zapewniają potrzebującym pomoc medyczną i psychologiczną, rozdają żywność i leki, artykuły pierwszej potrzeby i ubrania.
    Szósty program – pomoc więźniom. To praca z tymi, którzy są w więzieniu. Wolontariusze wybierają najsłabszych, karmią ich, uczą czytać i pisać. Dla najbardziej „zaawansowanych” istnieje program nauczania komputerowego.
    Siódmy program – Dom Kultury „Ostatnia szansa”. Jest adresowany do osób, które były uczestnikami programu „Dzieci ulicy”, ale z jakiegoś powodu powróciły do poprzedniego stylu życia. To kolejna szansa na poprawienie swojego życia.

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

white
Obchodzimy imieniny:
Dziś wspominamy zmarłych kapłanów:
Do końca roku pozostało dni:  257

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.