GRODNO
Poniedziałek,
21 kwietnia 2025 roku |
Matko Boża, spotykaj!

Należę do kategorii ludzi, dla których rok bez pielgrzymki można uznać za przeżyty na próżno. Gdy okazało się, że z powodu koronawirusa pielgrzymki zostały odwołane, byłam bardzo zmartwiona. Ale potem s. Marlena zaproponowała, żeby pojechać do Matki Bożej na rowerach. Szczerze mówiąc, na początku wahałam się, ponieważ rower – absolutnie nie jest moim środkiem transportu, zwłaszcza, że tylko niedawno nauczyłam się na nim jeździć. Lecz pragnienie pielgrzymowania było tak silne, że pokonało mój strach i zgodziłam się. Dołączyła do nas także s. Wiktoria i dwie inne osoby świeckie. †

Ponieważ jechaliśmy rowerami, każdy sam decydował, co robić w drodze: słuchać piosenek, konferencji czy się modlić. Ja, na przykład, odmawiałam Różaniec. To były niesamowite doznania: dookoła rozległe pole, wysokie niebo, a ty jedziesz, przebierasz koraliki i wkraczasz w swoisty stan medytacji.
Gdy dotarliśmy do sanktuarium, byłam przepełniona emocjami. To była radość z tego, że pomimo swojej słabości udało mi się osiągnąć cel, a także to szczęście ze spotkania z Matką Bożą. Gdy wchodzisz z pielgrzymką do sanktuarium, na terenie którego gromadzą się setki ludzi, trochę trudno jest się skupić, przeżyć w stu procentach chwilę jedności z Maryją. W tym roku, można powiedzieć, miałam niepowtarzalną okazję cieszyć się indywidualną modlitwą przy cudownym obrazie, nagadać się do woli z Matką Bożą, opowiedzieć Jej o wszystkim, co leży mi na sercu.

Podczas podróży zastanawiałem się nad Ewangelią dnia, myślałem o życiu, modliłem się Różańcem i Koronką do Miłosierdzia Bożego. Gdy z powodu odcisków i rozciążeń trudno było iść, a mózg koncentrował się na bólu, to aby zmienić swoją uwagę, słuchałem pieśni religijnych i konferencji.
Szedłem skrajem jezdni, więc ludzie patrzyli z samochodów ze zdziwieniem. Niektórzy zwalniali prędkość, a jeden mężczyzna, który jechał przeciwnym pasem, zawrócił, podjechał i poprosił o błogosławieństwo i modlitwę za niego. Spotykałem ludzi, którzy szli lub jechali na rowerze w swoich sprawach, lecz widząc mnie, wyrażali chęć przejść razem przez pewien odcinek drogi. Rozmawialiśmy, rozważaliśmy o Bogu i o życiu. Była to swego rodzaju ewangelizacja w drodze.
Zabrałem na pielgrzymkę tylko rzeczy osobiste. Żadnego jedzenia, nawet nie brałem zapas wody do picia. Podchodziłem w drodze do ludzi i prosiłem, by nabrać wody ze studni. Niektórzy dawali kanapkę na drogę. Ktoś stawiał lody. Jedna babcia nawet nakarmiła obiadem. Szedłem z całkowitym spokojem, wiedząc, że Bóg mnie prowadzi i nie opuści.
Zwykle każda pielgrzymka ma swoje motto. Mojej towarzyszyły słowa „Zmian wymaga nasze serce”. Czasami włączałem piosenkę pod tym tytułem, aby kroki nabrały rytmu. A potem zauważyłem, że to zdanie jest naprawdę mi bliskie: zmian wymaga moje serce, a także serca tych ludzi, których spotkałem na swojej drodze.
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
![]() | |
Obchodzimy imieniny: | |
Do końca roku pozostało dni: 255 |
Czekamy na Wasze wsparcie

Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.