GRODNO
Wtorek,
03 grudnia 2024 roku |
Boży syn
Pewna wdowa miała małego synka, którego mocno kochała. Chłopiec nazywał się Andrzej. Kobieta dużo czasu poświęcała jego wychowaniu, ponieważ w życiu człowieka jest to bardzo ważne i konieczne.
Od wczesnego dzieciństwa chłopiec wiedział, że trzeba pomagać nie tylko mamie, lecz także innym ludziom: chorej babci, samotnemu mężczyźnie w podeszłym wieku, młodszym kolegom, sąsiadom, przyjaciołom. Dla kogoś przyniesie wody ze studni, dla kogoś skoczy do sklepu czy apteki, zreperuje zabawki… Wszyscy lubili Andrzeja, gdyż był uczciwy i dobry. Jednak czasami, gdy nikt nie widział, chłopiec płakał, ponieważ jego tatuś umarł młodo. Kobieta, zauważając łzy na jego twarzy, próbowała pocieszyć syna na wszelkie sposoby. Pewnego razu powiedziała:
– Kochanie, nie masz taty, ale masz mnie. Niektóre dzieci nie mają żadnego z rodziców i muszą mieszkać w sierocińcu. Więc nie grzesz przed Bogiem i przestań płakać. Oprócz rodzonego taty każdy człowiek ma Ojca Niebieskiego. Wszystko widzi, wszystko słyszy, wszystko wie. Jest to nasz Bóg. Dał nam ziemię, zasiedlił ją ptakami i zwierzętami, po czym stworzył człowieka i wytłumaczył, jak powinien się on zachowywać: troszczyć się o przyrodę, kochać ludzi i każde stworzenie, nikogo nie krzywdzić. I nie wylewać przesadnych łzy, lecz pomagać tym, komu jest trudniej. †
Od wczesnego dzieciństwa chłopiec wiedział, że trzeba pomagać nie tylko mamie, lecz także innym ludziom: chorej babci, samotnemu mężczyźnie w podeszłym wieku, młodszym kolegom, sąsiadom, przyjaciołom. Dla kogoś przyniesie wody ze studni, dla kogoś skoczy do sklepu czy apteki, zreperuje zabawki… Wszyscy lubili Andrzeja, gdyż był uczciwy i dobry. Jednak czasami, gdy nikt nie widział, chłopiec płakał, ponieważ jego tatuś umarł młodo. Kobieta, zauważając łzy na jego twarzy, próbowała pocieszyć syna na wszelkie sposoby. Pewnego razu powiedziała:
– Kochanie, nie masz taty, ale masz mnie. Niektóre dzieci nie mają żadnego z rodziców i muszą mieszkać w sierocińcu. Więc nie grzesz przed Bogiem i przestań płakać. Oprócz rodzonego taty każdy człowiek ma Ojca Niebieskiego. Wszystko widzi, wszystko słyszy, wszystko wie. Jest to nasz Bóg. Dał nam ziemię, zasiedlił ją ptakami i zwierzętami, po czym stworzył człowieka i wytłumaczył, jak powinien się on zachowywać: troszczyć się o przyrodę, kochać ludzi i każde stworzenie, nikogo nie krzywdzić. I nie wylewać przesadnych łzy, lecz pomagać tym, komu jest trudniej. †
Chłopiec uważnie słuchał mamy, lecz później zaprzeczył:
– Przecież Bóg ma tylko jednego Syna – Jezusa Chrystusa, który przyjął śmierć krzyżową i uratował nas od śmierci wiecznej!
– Dobrze mówisz – zgodziła się mama. – Jezus to Syn Boży, ale każdy z nas również jest Jego dzieckiem.
– Czyli ja też jestem synem Bożym? – zdziwił się Andrzej.
– Oczywiście – odrzekła mama. – Pamiętaj więc, że powinieneś żyć godnie, zawsze być dobry i sprawiedliwy, by nie gniewać i nie krzywdzić naszego Ojca.
Po tej rozmowie z mamą Andrzejek poweselał i już więcej nie płakał. Niezależnie od tego, czym się zajmował, powtarzał sobie: „Jestem synem Bożym”.
***
Mijał czas, chłopiec dorastał. Jako nastolatek zaczął sam zarabiać pieniądze. Po lekcjach pracował w warsztacie samochodowym, dużo się nauczył. Z mamą hodowali jagodny i wszelkie warzywa. Był życzliwy i przyjazny. Ratował od śmierci głodowej bezdomne koty i psy: przynosił je do mieszkania, leczył, znajdował dla nich dobrych właścicieli.
Pewnego razu kilku kolegów z klasy zapytało go drwiąco:
– Po co to robisz? Jaką masz z tego korzyść?
– Nie szukam korzyści, ale żal mi tych nieboraków porzuconych przez ludzi – odparł Andrzej. – Święty Franciszek też karmił ptaki i zwierzęta, nawet starego wilka uratował od śmierci.
– Ale ty nie jesteś świętym Franciszkiem – zaprzeczyli koledzy.
– Nie – zgodził się chłopak. – Ale idę jego śladami, ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.
Nastolatkowie zamilkli i zamyślili się nad tym, co powiedział.
***
Pewnego razu jakiś mężczyzna poprosił Andrzeja o pomoc w sprzedaniu krzewów malin, które wykopał w lesie. Chłopiec się zgodził.
Zaczęli podchodzić do nich ludzie i się pytać, czy jest to dobra odmiana malin.
– Tak, dobra. Duże jagody – odpowiedział mężczyzna.
Andrzej zaś niespodziewanie wypalił:
– To leśny gatunek. Maliny leśne!
Ludzie zaczęli się rozchodzić.
– Cóżeś uczynił? – skrzyczał chłopca mężczyzna. – Zepsułeś mi całą sprawę!
– Ja kłamał nie będę. Sprawa pójdzie tak, jak Bóg da – stanowczo odrzekł Andrzej i głośno zawołał:
– Kto potrzebuje malin leśnych, jagód leczniczych?
Ludzie dokoła zaczęli się przysłuchiwać, interesować – i wkrótce został sprzedany ostatni krzew.
– Miałeś rację – nareszcie zgodził się mężczyzna. – Widocznie sam Bóg nam pomógł.
– Bóg zawsze pomaga tym, którzy Go kochają i szanują. A kłamać ani przed Bogiem, ani przed ludźmi nie warto – zapewnił Andrzej.
***
Podczas służby w wojsku chłopiec trafił do floty morskiej. Pewnego razu przyszła straszna burza.
Nieduży statek, na którym znajdował się Andrzej wraz z innymi żołnierzami, zaczął tonąć. Bił się o fale jak suchy patyk. Wszyscy byli bardzo przestraszeni i nie wiedzieli, co mają robić.
Radiotelegrafista przekazywał sygnał „SOS” i prosił o pomoc.
– Pomódlmy się do Boga i Matki Bożej o uratowanie naszego życia – rzekł wtedy Andrzej.
Wszyscy – nawet ci, którzy wcześniej nie wierzyli w Boga lub drwili z chłopca – zaczęli powtarzać po nim modlitwy. Nie zdążyli skończyć, gdy obok ukazał się duży statek. Załoga została uratowana!
Po pewnym czasie Andrzej postanowił zostać, księdzem, ponieważ chciał nieść Słowo Boże ludziom, by na świecie było mniej zła, kwitły dobroć, pokój i miłość. Nareszcie odnalazł siebie – syn Boży!
– Przecież Bóg ma tylko jednego Syna – Jezusa Chrystusa, który przyjął śmierć krzyżową i uratował nas od śmierci wiecznej!
– Dobrze mówisz – zgodziła się mama. – Jezus to Syn Boży, ale każdy z nas również jest Jego dzieckiem.
– Czyli ja też jestem synem Bożym? – zdziwił się Andrzej.
– Oczywiście – odrzekła mama. – Pamiętaj więc, że powinieneś żyć godnie, zawsze być dobry i sprawiedliwy, by nie gniewać i nie krzywdzić naszego Ojca.
Po tej rozmowie z mamą Andrzejek poweselał i już więcej nie płakał. Niezależnie od tego, czym się zajmował, powtarzał sobie: „Jestem synem Bożym”.
***
Mijał czas, chłopiec dorastał. Jako nastolatek zaczął sam zarabiać pieniądze. Po lekcjach pracował w warsztacie samochodowym, dużo się nauczył. Z mamą hodowali jagodny i wszelkie warzywa. Był życzliwy i przyjazny. Ratował od śmierci głodowej bezdomne koty i psy: przynosił je do mieszkania, leczył, znajdował dla nich dobrych właścicieli.
Pewnego razu kilku kolegów z klasy zapytało go drwiąco:
– Po co to robisz? Jaką masz z tego korzyść?
– Nie szukam korzyści, ale żal mi tych nieboraków porzuconych przez ludzi – odparł Andrzej. – Święty Franciszek też karmił ptaki i zwierzęta, nawet starego wilka uratował od śmierci.
– Ale ty nie jesteś świętym Franciszkiem – zaprzeczyli koledzy.
– Nie – zgodził się chłopak. – Ale idę jego śladami, ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.
Nastolatkowie zamilkli i zamyślili się nad tym, co powiedział.
***
Pewnego razu jakiś mężczyzna poprosił Andrzeja o pomoc w sprzedaniu krzewów malin, które wykopał w lesie. Chłopiec się zgodził.
Zaczęli podchodzić do nich ludzie i się pytać, czy jest to dobra odmiana malin.
– Tak, dobra. Duże jagody – odpowiedział mężczyzna.
Andrzej zaś niespodziewanie wypalił:
– To leśny gatunek. Maliny leśne!
Ludzie zaczęli się rozchodzić.
– Cóżeś uczynił? – skrzyczał chłopca mężczyzna. – Zepsułeś mi całą sprawę!
– Ja kłamał nie będę. Sprawa pójdzie tak, jak Bóg da – stanowczo odrzekł Andrzej i głośno zawołał:
– Kto potrzebuje malin leśnych, jagód leczniczych?
Ludzie dokoła zaczęli się przysłuchiwać, interesować – i wkrótce został sprzedany ostatni krzew.
– Miałeś rację – nareszcie zgodził się mężczyzna. – Widocznie sam Bóg nam pomógł.
– Bóg zawsze pomaga tym, którzy Go kochają i szanują. A kłamać ani przed Bogiem, ani przed ludźmi nie warto – zapewnił Andrzej.
***
Podczas służby w wojsku chłopiec trafił do floty morskiej. Pewnego razu przyszła straszna burza.
Nieduży statek, na którym znajdował się Andrzej wraz z innymi żołnierzami, zaczął tonąć. Bił się o fale jak suchy patyk. Wszyscy byli bardzo przestraszeni i nie wiedzieli, co mają robić.
Radiotelegrafista przekazywał sygnał „SOS” i prosił o pomoc.
– Pomódlmy się do Boga i Matki Bożej o uratowanie naszego życia – rzekł wtedy Andrzej.
Wszyscy – nawet ci, którzy wcześniej nie wierzyli w Boga lub drwili z chłopca – zaczęli powtarzać po nim modlitwy. Nie zdążyli skończyć, gdy obok ukazał się duży statek. Załoga została uratowana!
Po pewnym czasie Andrzej postanowił zostać, księdzem, ponieważ chciał nieść Słowo Boże ludziom, by na świecie było mniej zła, kwitły dobroć, pokój i miłość. Nareszcie odnalazł siebie – syn Boży!
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
Obchodzimy imieniny: | |
Dziś wspominamy zmarłych kapłanów: | |
Do końca roku pozostało dni: 29 |
Czekamy na Wasze wsparcie
Drodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.