GRODNO
Środa,
23 kwietnia 2025 roku |
„Pełni Ducha і posłani”

Przekazywać wiarę aż po krańce ziemi
W „czas misyjny” wprowadza nas Orędzie papieża Franciszka na Światowy Dzień Misyjny, które w tym roku w sposób szczególny jest skierowane do młodych. Ojciec Święty zwraca w nim uwagę na to, że październik to kolejna okazja, by zostać uczniami-misjonarzami, coraz mocniej miłującymi Jezusa i Jego misje, aż po najdalsze krańce ziemi. †
W „czas misyjny” wprowadza nas Orędzie papieża Franciszka na Światowy Dzień Misyjny, które w tym roku w sposób szczególny jest skierowane do młodych. Ojciec Święty zwraca w nim uwagę na to, że październik to kolejna okazja, by zostać uczniami-misjonarzami, coraz mocniej miłującymi Jezusa i Jego misje, aż po najdalsze krańce ziemi. †
„Wy, ludzie młodzi, przez chrzest jesteście żywymi członkami Kościoła i wspólnie mamy misję niesienia Ewangelii wszystkim. Wchodzicie w życie. Wzrastanie w łasce wiary przekazywanej przez sakramenty Kościoła włącza nas w nurt pokoleń świadków, gdzie mądrość tych, którzy mają doświadczenie, staje się świadectwem i zachętą dla tych, którzy otwierają się na przyszłość. A nowość młodych staje się z kolei wsparciem i nadzieją dla osób będących blisko celu swej podróży. Dzięki współistnieniu różnych grup wiekowych Kościół w swojej misji buduje mosty międzypokoleniowe, poprzez które wiara w Boga i miłość do bliźniego stają się czynnikami głębokiej jedności” – napisał papież.
Ojciec Święty podkreślił, że przekazywanie wiary, będące istotą misji Kościoła, odbywa się przez „zarażanie” miłością, dzięki czemu radość i entuzjazm wyrażają nowo odnaleziony sens i pełnię życia: „Upowszechnianie wiary przez przyciąganie wymaga serc otwartych, poszerzonych miłością. A taka otwartość rodzi spotkanie, świadectwo, głoszenie; rodzi wzajemne dzielenie się w miłości z tymi wszystkimi, którzy są dalecy od wiary, okazują się na nią obojętni, niekiedy niechętni i przeciwni jej. Środowiska ludzkie, kulturowe i religijne wciąż jeszcze nieznające Ewangelii Jezusa i sakramentalnej obecności Kościoła stanowią najbardziej odległe «krańce ziemi», do których od czasu Paschy Jezusa posłani są Jego uczniowie i misjonarze, z pewnością, że zawsze jest z nimi ich Pan (por. Mt 22, 20; Dz 1, 8). Na tym polega to, co nazywamy «missio ad gentes» («misje do narodów»)”.
Misje to sprawa nie tylko duchowieństwa
szystkim człowiek dobrej woli, ofiarujący to, co ma najcenniejszego, czyli samego siebie, dar ze swojego życia bliźniemu oraz Kościołowi. Pragnienie, by zostać misjonarzem – który głosi Chrystusa Zmartwychwstałego życiem i słowem – wynika wprost z wiary, ze świadomości, że Jezus jest największym skarbem, z radości, że się go posiada, oraz z chęci obdarowania innych tym, co otrzymaliśmy za darmo i również za darmo może dostać każdy. Osobami, które wyruszają na misje, zwykle kieruje wewnętrzny głos, mówiący: „Otrzymałem wiele, teraz chciałbym się podzielić”.
Misje to nie tylko sprawa osób duchownych. Każdy wierzący powinien się czuć odpowiedzialny za Kościół, który tworzą zarówno osoby konsekrowane, jak i świeckie, i rozumieć, że posługa misyjna zaczyna się od dawania świadectwa w rodzinie i miejscu pracy, od zaangażowania się w życie wspólnot parafialnych. Bycie misjonarzem to również realizacja przykazania miłości bliźniego. Cóż więcej jesteśmy w stanie ofiarować innemu ponad świadomość miłości Bożej, ponad drogę do odkrycia wartości i godności własnego człowieczeństwa, postrzeganego w świetle Chrystusa, który stał się człowiekiem, by oddać życie za wszystkich ludzi?
Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki Chrześcijan (salezjanki) samo w sobie jest misyjne. Niesiemy Chrystusa młodzieży w miejscach, do których posyła nas Kościół. Nie jesteśmy przywiązane do posługi w jednej placówce – idziemy tam, gdzie są potrzebujący. Siostry pełnią swą misję wśród dzieci i młodzieży na wszystkich kontynentach świata. Prowadzą katechizację, opiekują się szkołami ośrodkami wychowawczymi, internatami, kierują oratoriami, centrami młodzieżowymi, organizują ruchy apostolskie wśród młodzieży na rzecz rzeczywistego i odpowiedzialnego włączenia jej w życie Kościoła oraz są animatorami takich wspólnot.
Siostry salezjanki prowadzą działalność misyjną w różnych krajach. Już ponad 20 lat posługują w Gruzji. I gdy przełożona poinformowała mnie o tym, że pojadę tam, z posłuszeństwem przyjęłam powierzone mi zadanie. Przed podróżą do Tbilisi nie miałam żadnych konkretnych planów. Więcej myślałam o tym, co zostawiam, niż o tym, dokąd jadę. Może nawet do końca nie rozumiałam, jak, po co, gdzie się wybieram. Niepokoiło mnie jedno tylko pytanie: co będę robiła w kraju, którego języka w ogóle nie znam?
W tym momencie moja posługa polega na tym, by... być! Osoba konsekrowana przede wszystkim jest powołana do życia z Chrystusem i dopiero potem do niesienia Go innym ludziom. Obecnie aktywnie się staram pokonać poważną barierę – uczę się języka gruzińskiego.
W Tbilisi siostry salezjanki mają dużą placówkę wychowawczą dla dzieci w wieku przedszkolnym. Jest ona znaczną pomocą dla gruzińskich rodzin, z których wiele cierpi z powodu ubóstwa. W czasie gdy siostry opiekują się dziećmi i prowadzą dla nich zajęcia, matki idą do pracy, by trochę zarobić na utrzymanie rodziny. Ja również sporo czasu spędzam z dziećmi. Podczas zajęć poszerzam zasób słownictwa, krótko mówiąc, wraz z nimi stawiam pierwsze kroki.
Gruzja coraz bardziej mnie zadziwia swą kontrastową przyrodą, kulturą i tradycjami. Nie przez przypadek się mówi, że jest to jeden z najpiękniejszych krajów na świecie. Jednak największe wrażenie wywierają na mnie ludzie. Gruzini są bardzo gościnni, prości, otwarci, hojni. Pamiętam, w którymś z pierwszych dni po przyjeździe szłam ulicą. Podeszła do mnie nieznajoma kobieta w starszym wieku, przywitała się i zaprosiła do siebie na kawę. Popularne gruzińskie przysłowie głosi, że gość do dar od Boga. Przekonałam się o tym, gdy weszłam do mieszkania tej kobiety, gdzie przy bogato nakrytym stole przyjęto mnie jak ważnego gościa. W ciągu krótkiego czasu mego pobytu w Tbilisi zauważyłam również, że Gruzini umieją odpoczywać. I jeśli najpierw, patrząc na nich, zadajesz sobie pytanie, po co wyrzucać tyle pieniędzy na fajerwerki i różne zabawy, później, przemyślawszy to, zaczynasz rozumieć: być może jest to akurat to, czego brakuje nam, pragmatycznym Białorusinom. Dużo pracujemy, ale się boimy wydać dodatkowy grosz na zapewnienie własnej wygody.
W lokalnych mieszkańcach zachwyca mnie również to, że nigdzie się nie spieszą. Gdy wchodzisz do metra, nie możesz się nadziwić: nikt nie biegnie, nie ma zamętu. Oprócz tego Gruzini nie żałują czasu na siebie nawzajem: dużo rozmawiają, spędzają wolne chwile z rodziną i przyjaciółmi.
Co do lokalnej wspólnoty katolików, jest ona bardzo mała. Gruzja jest uważana za kraj przeważnie prawosławny. Jednak tkwi w tym pewien urok. Ponieważ katolików jest tu niedużo, prawie wszyscy się znają, dzielą radości i troski siebie nawzajem.
Nabożeństwa odbywają się tu w języku gruzińskim, polskim, rosyjskim i angielskim. Tak więc lokalny Kościół dostosowuje się do różnych grup katolików zza granicy, którzy czasowo zamieszkali w Gruzji.
Jestem bardzo wdzięczna Bogu, że pokierował mnie do tego ciekawego kraju. Mam nadzieję, że moja posługa przyniesie dobry owoc, proszę o to Wszechmocnego.
Ojciec Święty podkreślił, że przekazywanie wiary, będące istotą misji Kościoła, odbywa się przez „zarażanie” miłością, dzięki czemu radość i entuzjazm wyrażają nowo odnaleziony sens i pełnię życia: „Upowszechnianie wiary przez przyciąganie wymaga serc otwartych, poszerzonych miłością. A taka otwartość rodzi spotkanie, świadectwo, głoszenie; rodzi wzajemne dzielenie się w miłości z tymi wszystkimi, którzy są dalecy od wiary, okazują się na nią obojętni, niekiedy niechętni i przeciwni jej. Środowiska ludzkie, kulturowe i religijne wciąż jeszcze nieznające Ewangelii Jezusa i sakramentalnej obecności Kościoła stanowią najbardziej odległe «krańce ziemi», do których od czasu Paschy Jezusa posłani są Jego uczniowie i misjonarze, z pewnością, że zawsze jest z nimi ich Pan (por. Mt 22, 20; Dz 1, 8). Na tym polega to, co nazywamy «missio ad gentes» («misje do narodów»)”.
Misje to sprawa nie tylko duchowieństwa

Misje to nie tylko sprawa osób duchownych. Każdy wierzący powinien się czuć odpowiedzialny za Kościół, który tworzą zarówno osoby konsekrowane, jak i świeckie, i rozumieć, że posługa misyjna zaczyna się od dawania świadectwa w rodzinie i miejscu pracy, od zaangażowania się w życie wspólnot parafialnych. Bycie misjonarzem to również realizacja przykazania miłości bliźniego. Cóż więcej jesteśmy w stanie ofiarować innemu ponad świadomość miłości Bożej, ponad drogę do odkrycia wartości i godności własnego człowieczeństwa, postrzeganego w świetle Chrystusa, który stał się człowiekiem, by oddać życie za wszystkich ludzi?
|

Siostry salezjanki prowadzą działalność misyjną w różnych krajach. Już ponad 20 lat posługują w Gruzji. I gdy przełożona poinformowała mnie o tym, że pojadę tam, z posłuszeństwem przyjęłam powierzone mi zadanie. Przed podróżą do Tbilisi nie miałam żadnych konkretnych planów. Więcej myślałam o tym, co zostawiam, niż o tym, dokąd jadę. Może nawet do końca nie rozumiałam, jak, po co, gdzie się wybieram. Niepokoiło mnie jedno tylko pytanie: co będę robiła w kraju, którego języka w ogóle nie znam?
W tym momencie moja posługa polega na tym, by... być! Osoba konsekrowana przede wszystkim jest powołana do życia z Chrystusem i dopiero potem do niesienia Go innym ludziom. Obecnie aktywnie się staram pokonać poważną barierę – uczę się języka gruzińskiego.
W Tbilisi siostry salezjanki mają dużą placówkę wychowawczą dla dzieci w wieku przedszkolnym. Jest ona znaczną pomocą dla gruzińskich rodzin, z których wiele cierpi z powodu ubóstwa. W czasie gdy siostry opiekują się dziećmi i prowadzą dla nich zajęcia, matki idą do pracy, by trochę zarobić na utrzymanie rodziny. Ja również sporo czasu spędzam z dziećmi. Podczas zajęć poszerzam zasób słownictwa, krótko mówiąc, wraz z nimi stawiam pierwsze kroki.

W lokalnych mieszkańcach zachwyca mnie również to, że nigdzie się nie spieszą. Gdy wchodzisz do metra, nie możesz się nadziwić: nikt nie biegnie, nie ma zamętu. Oprócz tego Gruzini nie żałują czasu na siebie nawzajem: dużo rozmawiają, spędzają wolne chwile z rodziną i przyjaciółmi.
Co do lokalnej wspólnoty katolików, jest ona bardzo mała. Gruzja jest uważana za kraj przeważnie prawosławny. Jednak tkwi w tym pewien urok. Ponieważ katolików jest tu niedużo, prawie wszyscy się znają, dzielą radości i troski siebie nawzajem.
Nabożeństwa odbywają się tu w języku gruzińskim, polskim, rosyjskim i angielskim. Tak więc lokalny Kościół dostosowuje się do różnych grup katolików zza granicy, którzy czasowo zamieszkali w Gruzji.
Jestem bardzo wdzięczna Bogu, że pokierował mnie do tego ciekawego kraju. Mam nadzieję, że moja posługa przyniesie dobry owoc, proszę o to Wszechmocnego.
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
![]() | |
Obchodzimy imieniny: | |
Dziś wspominamy zmarłych kapłanów: | |
Do końca roku pozostało dni: 253 |
Czekamy na Wasze wsparcie

Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.