GRODNO
Czwartek,
05 grudnia
2024 roku
 

„Chodziłam ścieżkami błogosławionych męczenniczek, obraz każdej noszę w swym sercu...”

Życie Kościoła

Na ścianach długiego klasztornego korytarza w Nowogródku umieszczone są tablice, opowiadające o błogosławionych siostrach męczenniczkach. Z krótkich zdań wyłania się przepiękny obraz nazaretanek: serdeczne, dobre, cierpliwe, gorliwe, o mocnej wierze i niezachwianym zaufaniu wobec Bożych planów.
    Ich imiona, postawa, przykład miłości silniejszej od śmierci pozostały w pamięci wielu osób. W dzisiejszym numerze „Słowa Życia” s. Teresa opowiada o wpływie błogosławionych sióstr na jej życie oraz roli, którą odgrywały w Nowogródku..
Dziecięce wspomnienia
    Urodziłam się w Nowojelni. Jednak odkąd siebie pamiętam, mieszkaliśmy w Nowogródku. Będąc małą dziewczynką, znałam siostry tylko z widzenia: spotykałam je w kościele lub na ulicy. Potem uczęszczałam do Szkoły Powszechnej Sióstr Nazaretanek i już na co dzień spotykałam się z zakonnicami, a więc miałam możliwość poznać je bliżej. Do dziś pamiętam twarz, sylwetkę, a nawet głos każdej z sióstr.
    Bardzo żywe wspomnienia wiążą się z s. Kanizją, która uczyła śpiewu. Jednym z naszych ulubionych utworów była piosenka o wróbelkach, podczas której wraz z koleżanką wykonywałyśmy rytmiczny taniec z laseczkami. Często spotykałyśmy się z siostrą również w kościele, gdyż była organistką. Gdy myślę o niej, przed oczyma zawsze mam taki obrazek: zakonnica idzie przez kościół, niesie śpiewniki i klucze do chóru.
S. Kanizja jako jedyna spośród sióstr była nauczycielką. Pozostałe nazaretanki wykonywały inne prace: s. Rajmunda sprzątała w szkole, s. Daniela dbała o jadalnię dla dzieci, s. Heliodora pełniła posługę furtianki. Równie dobrze pamiętam s. Imeldę, która była zakrystianką. Właśnie ona ścieliła na ołtarzu biały obrus, ozdabiała świątynię kwiatami, zapalała świece.
    Na zawsze utkwiła w mojej pamięci s. Daniela. Zbierała zioła i nas, dzieci, zabierała ze sobą. Chodziliśmy z nią na Górę Zamkową. Siostra opowiadała nam, które rośliny są pożyteczne, które lecznicze, wymieniała ich nazwy. Pamiętam, że najpierw zbieraliśmy zioła obok zamku, potem przechodziliśmy przez park, potem przez krzaczki i docieraliśmy aż do domów, w których mieszkali państwo Zwierkowie i Dobrzyńscy. Gospodarze niekiedy częstowali nas czarnymi jagodami i mlekiem.
    Dzieci pierwszokomunijne wraz z siostrami, rok 1931Wszystkie siostry pamiętam jako osoby bardzo pracowite. Utrzymywały bowiem niemałą gospodarkę: miały krowy, konia, różnorodne ptactwo domowe. Oprócz tego przędły, robiły na drutach. Sporo pracy miały też w kościele, gdyż musiały utrzymywać porządek.
    Na ziemi za klasztorem nazaretanki uprawiały ogródek, gdzie sadziły ziemniaki, kapustę, buraki i inne warzywa.
    Mój szwagier, sąsiadujący z nimi, opowiadał, że jego rodzina zawsze przyglądała się temu, jak siostry gospodarzyły. Dzięki swojej pracowitości zakonnice w ciągu lata trzy razy zbierały siano z łąki. W dużej beczce rozpuszczały odpowiedni nawóz i jak już skoszono trawę, jedna z sióstr jechała przez łąkę koniem z tą beczką i wszystko dokładnie spryskiwała, by trawa szybciej rosła.
    Ja też trochę nazaretankom pomagałam: kiedy urabiały ziemię, pilnowałam ptactwa i zwierząt, żeby nie robiły szkody w ogrodzie. Dokładnie pamiętam, że po pracy siostry szły na obiad do gospodarczego domku. Szefową kuchni była s. Kanuta. Gotowała jedzenie w dużych garnkach. Siostry podchodziły do niej z talerzami po zupę, następnie zatrzymywały się przy stoliku, na którym leżały obrzynki od komunikantów, pieczonych własnoręcznie przez nie. Obrzynki wsypywały do zupy i udawały się z talerzami na obiad za drzwi z białą zasłonką. Tam obowiązywała klauzura, więc nikt inny nie miał wstępu.
   
    Życie pod okupacją
    W 1939 roku, po wkroczeniu wojsk sowieckich, w Nowogródku zaszły poważne zmiany. Siostry wyproszono ze szkoły, nieco później również z domu. Mieszkały po prywatnych domach i musiały szukać pracy. Zakazano im nosić habity, więc zmieniły je na zwykłe suknie. Nazaretanki utrzymywały ze sobą więź przez kościół: spotykały się na Mszy św. i Różańcu. Potajemnie przygotowywały dzieci do spowiedzi i Komunii św. Z biegiem czasu ludzi w mieście było coraz mniej, ponieważ trwały masowe deportacje na Sybir i do Kazachstanu. Jednak wierni nadal licznie uczestniczyli w nabożeństwach. W 1941 roku rozpoczęła się okupacja niemiecka. Czerwcowe zbombardowanie miasta prawie nie dotknęło fary, ale w dużym stopniu uszkodziło kościół pw. św. Michała Archanioła. Podczas jednego z nalotów s. Małgorzata szła na dyżur do miejscowego szpitala (pracowała przy oddziale chirurgicznym). Kiedy wybuchły bomby, zakonnica zaczęła szukać schronienia, ale jedyne, co widziała przed sobą, to wysoki płot, który odgradzał miejsce budowy.
    S. Małgorzata ze strachu przerzuciła przez niego swoją teczkę i przeskoczyła sama. Spadła na deskę z gwoździami, przebiła sobie nogę, a odłamek bomby trafił w jej czoło. Kiedy oprzy- tomniała, była cała zalana krwią. Ktoś z przechodniów odprowadził ją do domu. O tym wypadku przypomina zdjęcie w klasztorze, na którym siostra jest z opatrunkiem na głowie.
    Po wkroczeniu do miasta wojska niemieckie zaczęły obowiązywać nowe reguły: siostry mogły nosić habity, chodzić do kościoła, uprawiać ogródek. Niedługo potem zaczął się terror wobec ludności cywilnej. 31 lipca 1942 roku w lesie przy koszarach dokonano zbiorowej egzekucji 60 osób, wśród których znaleźli się dwaj księża: ks. dziekan Michał Dalecki i ks. Jan Kuczyński ze Wsielubia.
   
    Złożona ofiara
    Rok później, w nocy z 17 na 18 lipca, uwięziono około 120 osób (w większości ojców rodzin) z zamiarem rozstrzelania. Wtedy to s. Stel- la, pełniąca obowiązki przełożonej, podczas spotkania z ks. Aleksandrem Zienkiewiczem wypowiedziała znamienne słowa: „Mój Boże, jeśli potrzebna jest ofiara z życia, niechaj raczej nas rozstrzelają, aniżeli tych, którzy mają rodziny. Modlimy się nawet o to”.
  Procesja z trumnami 11 nazaretanek ekshumowanych 
z leśnej mogiły do Fary  31 lipca siostry wezwano na komisariat. Po wieczornym Różańcu zakonnice na czele z przełożoną udały się pod wskazanym adresem. Po drodze spotkały s. Małgorzatę, która akurat wracała ze szpitala. S. Stella poleciła jej, by wróciła do domu, a jeśli będzie potrzebna, przyślą po nią którąś z sióstr.
    Ks. Zienkiewicz wraz z s. Małgorzatą czekali na zakonnice w domku gospodarczym. Minęła godzina, dwie, północ, ale nikt nie przychodził. Zaczęło świtać, lecz siostry nie powróciły.
    W niedzielny poranek ks. Aleksander odprawił w farze Mszę św., po czym udał się do kościoła pw. św. Michała Archanioła. Gdy siedział w konfesjonale, ktoś do niego podszedł i powiedział, że siostry zostały rozstrzelane. Wiadomo, że oprawcy planowali rozstrzelać zakonnice w tym samym dniu, co zostały wezwane na komisariat. Wywieźli je w stronę koszar, ale na drodze panował jeszcze duży ruch, więc gestapowcy zawrócili. Siostry spędziły noc w podziemiu w kotłowni, a nazajutrz zostały wywiezione do lasu, gdzie je rozstrzelano.
    Kilka dni po tragedii s. Mał- gorzata udała się do szpitala na dyżur i zobaczyła, jak wojskowy konwojuje wóz, na którym leżą rzeczy sióstr. Żołnierz poznał s. Małgorzatę i od razu zapytał, gdzie idzie. Odpowiedziała, że do pracy. Wtedy ją ostrzegł, by tam nie szła. Zakonnica zawróciła. Lekarz główny zmienił plan dyżurów, wykreślając nazwisko nazaretanki, by gestapowcy nie natrafili na jej ślad.
    Później s. Małgorzata razem z kilku paniami wybrała się do lasu, niby po grzyby, a w rzeczywistości, by odszukać grób sióstr. Natrafiwszy na świeżą ziemię, zakonnica zaczęła rozgrzebywać piasek. Namacała ciało którejś z sióstr i oderwała podwiązkę, w ten sposób upewniając się, że tu rzeczywiście spoczywają nazaretanki.
   
    Na wpół ukryta
    Osierocona s. Małgorzata przez jakiś czas mieszkała w domku gospodarczym. Pewnego dnia, gdy pracowała w ogródku, przyszli po nią gestapowcy.
    Jednak pomylili domy i trafili do sąsiadki, gdzie zaszła następująca scena. Gdy gestapowcy zapytali o zakonnicę, kobieta zawołała: „Sąsiadko, czy nie widziałaś s. Małgorzaty?”. Nazaretanka podniosła głowę znad grządki, zobaczyła, że stoją jacyś nieznajomi, i odpowiedziała: „A była gdzieś tu...”. „Była, ale już nie ma” – rzekła sąsiadka. I gestapowcy odeszli z niczym.
    W ten sposób nazaretanka została przy życiu. Nadal mieszkała w tym domku. Nie musiała się jednak specjalnie ukrywać, mogła swobodnie chodzić do kościoła.
   
    Razem do końca
    Pod koniec wojny ks. Aleksander Zienkiewicz zaczął domagać się pozwolenia na ekshumację i pogrzeb rozstrzelanych. Z mogiły wydobyto 12 ciał, choć sióstr było 11. Ostatnią ofiarą był chłopiec, który prawdopodobnie kopał dół. Zastrzelono go, by usunąć świadka..
    19 marca 1945 roku odbył się pogrzeb 11 sióstr męczenniczek. Zwłoki umieszczono w osobnych trumnach i przywieziono saniami do świątyni. Ks. Aleksander zadbał o to, by do każdej trumny włożono zalakowaną buteleczkę z kartką wewnątrz, na której wypisano imię i datę śmierci.Siostry pochowano we wspólnej mogile przy farze, postawiono drewniany krzyż i nieociosany głaz.
   
    Siostry wracają do fary
    W 1946 roku, gdy wielu Polaków, w tym też ks. Zienkiewicz, wracało do Polski, do Nowogródka przyjechało kilka zakonnic z Wilna i zaproponowało s. Małgorzacie wrócić do kraju. Jednak ona odparła: „Tutaj pozostanę na zawsze. Miałam zginąć razem z siostrami. Jednak jeśli mnie Pan Bóg uratował, to powinnam trwać na straży domu Bożego i grobu sióstr”.
    Przez kolejne 10 lat w Nowogródku nie było kapłana. S. Małgorzata mieszkała w trudnych warunkach w zakrystii, gdzie miała łóżko za szafą, mały piecyk, by przetrwać mocne mrozy. Troszczyła się o farę, a przede wszystkim o obecność w niej Najświętszego Sakramentu. Otwierała świątynię w każdą niedzielę oraz na nabożeństwa, by ludzie mogli przyjść i się pomodlić. Mieszkańcy miasta przychodzili też do niej ze swoimi problemami, gdyż w każdej sprawie chętnie udzielała dobrej rady.
   Po pewnym czasie wrócił z łagrów ks. Wojciech Nowaczyk OMI. S. Małgorzata mu gospodarzyła przez kolejne 10 lat. Zmarła po ciężkiej chorobie 26 kwietnia 1966 roku. Została pochowana na miejscowym cmentarzu.

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

 
violet
Obchodzimy imieniny:
Do końca roku pozostało dni:  27

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.