GRODNO
Wtorek,
15 października
2024 roku
 

Bóg to cisza, która pozwala krzyczeć

Na służbie Bogu

ojciec
Andrzej Wróblewski Dziś swoją historię opowiada ojciec Andrzej Wróblewski z Kongregacji Najświętszego Odkupiciela
Z otwartej rodziny katolickiej
    Ojciec Andrzej pochodzi z Grodna. Ochrzczony w kościele pobernardyńskim. Pierwszą Komunię Świętą przyjął w farnym kościele w 1989 r.
    Wychowywał się w rodzinie katolickiej. Tata był kierowcą, a mama – wychowawczynią. W małżeństwie para miała czworo dzieci.
    „Moi rodzice są bardzo otwartymi ludźmi. W domu zawsze jest wielu gości. Rodzice przyjmują wiernych, którzy jadą w pielgrzymki, na różne spotkania, rekolekcje. I dziś, gdy ktoś potrzebuje zatrzymać się na nocleg, oczywiście dzwonię do rodziców”.
   
    Boże błogosławieństwo
    Chłopiec skończył jedną z grodzieńskich szkół i dostał się na politechnikę, by zostać budowniczym.
    „Razem z kolegami chodziliśmy swoimi drogami. Ale pewnego razu ogarnął mnie lęk, że mogę wpaść w nieprzyjemną historię. W towarzystwie zrozumiałem, że uratuje mnie zakon. Na pomoc przyszła babcia, która zadała mi pytanie: czy chcesz Bożego błogosławieństwa? Odpowiedziałem twierdząco. Od tego się wszystko zaczęło...”.
    Babcia opowiadała, że na Dziewiatówce remontuje się kapliczkę i jest tam potrzebna pomoc. Chłopiec zaczął tam pracować: pomagał wymieniać dach, porządkował teren dokoła. Potem zaproszono go na rekolekcje dla młodzieży.
    „W Nowej Rudzie w 1996 roku blisko poznałem Chrystusa, spotkałem się z Jego wielkim pokojem. Odkryłem dla siebie, że powinienem pójść na studia wyższe. Nigdy o tym nie myślałem, ponieważ chciałem zaciągnąć się do wojska”.

    Pragnienie iść drogą Chrystusa
    W wieku 19 lat chłopiec dostał się do Instytutu Współczesnej Wiedzy na kierunek „infornatyka ekonomiczna”. W tym samym czasie rozpoczął pracę animatora wśród młodzieży w parafii Najświętszego Odkupiciela w Grodnie.
    Po pierwszym roku zrozumiał, że bardziej interesuje go rozwój duchowy. Zaczął uczęszczać na kursy w Instytucie Katechetycznym. Przysłuchiwał się. Przyszedł do wniosku, że trzeba więcej się modlić, częściej się spowiadać. Z dyskoteki wracał już z różańcem w ręku.
    „Tak zrozumiałem siebie. Potem przerosło to w pragnienie wzmocnić się siłą z wysokości i przystąpiłem do sakramentu konfirmacji”.
    Po jego przyjęciu młody człowiek otrzymał rozmiłowanie na modlitwie i pragnienie iść drogą Chrystusa.
    „Przed dostaniem się do instytutu przytrafiło mi się razem z księdzem Andrzejem Bałukiem wieszać obrazy w kościele pobrygidzkim. Pod koniec naszego spotkania powiedział: „Bądź misjonarzem”. W tamtym czasie nawet o tym nie myślałem. Ale jego słowa stopniowo dojrzewały w moim sercu”.
   
    Decyzja zostać misjonarzem
    Postanowienie iść drogą kapłańską chłopiec przyjął po dwóch latach, w Wielki Czwartek 1998 roku.
    „Dla mnie otwarła się tajemnica, że być kapłanem, znaczy obmywać ludziom nogi. Przy okazji, to hasło do dnia dzisiejszego pozostało w moim życiu...”.
    Wieczorem po Mszy św. ojciec zadał chłopcu pytanie: co tamten chce robić w życiu. I usłyszał odpowiedź, że syn zamierza iść do seminarium. Ojciec skinął głową i dał mu trzy miesiące, aby nauczył się języka polskiego, zdał wszystkie egzaminy i zrobił praktyki.
    „Odpowiedziałem Jezusowi «tak», ale myślałem, że powinienem najpierw skończyć studia... A tu ojciec postawił przede mną konkretne warunki. To właśnie zmusiło mnie zacząć się «ruszać»”.
    Po tym była pielgrzymka do Francji
    „Byłem w Lisieux na mogile świętej Tereski. Właśnie tam dowiedziałem się o niej oraz o tym, że jest ona orędowniczką misjonarzy. Tereska jest bardzo bliska mi sercem. Tam w Lisieux przyjąłem stanowczą decyzję, że będę misjonarzem”.
    Z Francji chłopiec wracał nie do domu, ale do seminarium. Był obecny na święceniach pierwszego białoruskiego redemptorysty ojca Stanisława Staniewskiego. I już wiedział, że latem przyjdzie do nich.
    Na trzecim roku studiów chłopiec porzucił instytut – była to odpowiedź na powołanie. W 1998 roku wstąpił do seminarium. Najpierw dwa lata uczył się w Krakowie. Potem był rok nowicjuszu, a potem – kolejne cztery lata nauki w Tuchowie. Tam też 15 sierpnia 2004 roku ojciec Andrzej złożył śluby wieczyste. W Grodnie jesienią tegoż roku z rąk arcybiskupa Aleksandra Kaszkiewicza otrzymał święcenia diakonatu, a 28 maja 2005 roku w Tuchowie odbyły się jego święcenia kapłańskie.
   
    Człowiek od pracy
    Najpierw ojciec Andrzej pracował w Polsce, w Szczecinku. Po roku wrócił do Grodna. Zaczął chodzić na pielgrzymki. Potem organizowywał je samodzielnie. W ciągu pięciu lat przemawiał konferencje w obwodowym centrum klinicznym „Psychiatria-Narkologia”. Był pomocnikiem w organizowaniu diecezjalego Duszpasterstwa Trzeźwości. W 2011 roku pojechał na studia do szkoły misyjnej w Lublinie. Po dwu latach wrócił z krzyżem misyjnym.
    Jest odpowiedzialny za katolickich skautów diecezji grodzieńskiej. Oprócz tego lubi organizowywać miasteczka namiotowe dla młodzieży. Współpracuje z żołnierzami: jeździ na składania przysięgi, wygłasza konferencje. Na zaproszenie często przychodzi z Bożym Słowem do studentów, dzieci, którzy znajdują się w niebezpiecznym stanie.
    Ojciec Andrzej charakteryzuje siebie jako „człowieka od pracy”. Skromnie nazywa siebie zwykłym wikariuszem, który „kręci się tu, prowadzi misje, rekolekcje”.
   
    „Bóg dla mnie to miłosierny Ojciec, który pozwala siebie kochać. To Jezus Chrystus, Odkupiciel i Brat, który zawsze wspiera. To Duch Święty, który rozpala od wewnątrz i czyni cuda we mnie, niestrudzenie mnie odnawia. Bóg to cisza, która pozwala krzyczeć – wchodzi i rozrywa wszystko dookoła”.

Numer aktualny

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

 
green
Obchodzimy imieniny:
Do końca roku pozostało dni:  77

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.