GRODNO
Niedziela,
08 grudnia 2024 roku |
Słoń bez serca
W dżungli każdemu może się przydarzyć jakieś nieszczęście. Samemu, bez czyjejś pomocy ciężko tam mieszkać. Rozumiały to wszystkie zwierzęta, tylko słoń myślał inaczej. Jasne, był duży i mógłby pomagać słabym i bezbronnym, czyniąc dobro, ale nie robił tego. O nikim nie myślał i dbał tylko o siebie. Słoń uważał, że on, wielki i silny, wcale nie potrzebuje niczyjej pomocy.
Pewnego razu do słonia podleciał mały ptaszek i zaczął go prosić:
– Słoniu, proszę cię, pomóż mi podnieść drzewo, żeby moje pisklęta mogły się wydostać spod niego.
– A co się stało? – zapytał słoń.
– Silny wiatr w nocy powalił drzewo wraz z moim gniazdem, zostało ono przyciśnięte gałęziami. Moje pisklęta piszczą, boję się, że w każdej chwili mogą je odnaleźć szakale. †
Pewnego razu do słonia podleciał mały ptaszek i zaczął go prosić:
– Słoniu, proszę cię, pomóż mi podnieść drzewo, żeby moje pisklęta mogły się wydostać spod niego.
– A co się stało? – zapytał słoń.
– Silny wiatr w nocy powalił drzewo wraz z moim gniazdem, zostało ono przyciśnięte gałęziami. Moje pisklęta piszczą, boję się, że w każdej chwili mogą je odnaleźć szakale. †
– Nie mam czasu ci pomagać, idę pić wodę, poproś kogoś innego – odpowiedział słoń i poszedł w kierunku rzeki.
W rzece słoń zobaczył wydrę, która zaplątała się w rybacką sieć. Wydra też zobaczyła go i zaczęła prosić:
– Słoniu, pomóż mi, proszę, wydostać się stąd, ponieważ zaplątałam się w sieć, którą porozstawiał zły człowiek. Jesteś silny i możesz rozerwać każdą sieć.
– Nic z tego – odpowiedział słoń, – nie zamierzam przez ciebie moczyć nogi w rzece. Sama trafiłaś w sieć, sama też i wydostawaj się z niej.
– Ja ci też kiedyś pomogę, uwolnij mnie, proszę.
– Cha, cha, cha, to jest śmiechu warte – mała wydra chce pomóc najsilniejszemu i największemu w dżungli! – głośno zaśmiał się słoń.
Słoń napił się wody i już zamierzał pójść, gdy niespodziewanie z góry, z drzewa, usłyszał:
– Jaki jesteś bezduszny i obojętny – powiedziała małpa, która wszystko widziała z palmy. – W twoim kamiennym sercu wcale nie zostało ciepła i dobroci.
Nie spodobały się słoniowi szczere słowa małpy, ze złości zaczął trząść palmę. Ale to rozzłościło go jeszcze więcej, ponieważ zamiast małpy z palmy spadały tylko ciężkie orzechy kokosowe.
Następnego poranka przestraszony słoń pędził po dżungli, łamiąc krzaki i drzewa. Gonili go jacyś ludzie ze strzelbami i knutami. Zobaczywszy ptaka, słoń podbiegł do niego i drżąc ze strachu, zaczął prosić:
– Ptaszku, ptaszku, wznieś się nad drzewa, spójrz, gdzie nie ma ludzi, bo nie wiem, w jaką stronę mam biec. A ja jutro twym pisklętom pomogę.
– Nie mogę wzlecieć. Wczoraj przez cały dzień ratowałem pisklęta i odsuwałem grube gałęzie, a dzisiaj mi bardzo bolą skrzydła, jeszcze przez długi czas nie będę mógł latać.
Słoń pobiegł dalej i znalazł się obok rzeki. Biega tam i z powrotem i nie wie, jak przejść na drugą stronę. Rzeka jest bardzo głęboka, a pływać nie umie.
Zobaczył słoń wydrę na kamieniu, pobiegł do niej i prosi:
– Wydro, wydro, dopomóż mi, zanurz się w rzece, popatrz, gdzie nie jest głęboko, abym mógł przejść na tamten brzeg.
– Nie mogę, słoniu, ci pomóc. Przez całą noc miałam samodzielnie się z sieci wydostawać. I jeszcze do tej pory nie mogę tylnej łapki wyzwolić. Gdy tylko rozplotę węzły, koniecznie ci pomogę. A teraz nie mogę nurkować.
Wkrótce z zarośli na brzeg rzeki wyszło mnóstwo ludzi ze strzelbami i knutami. Słonia złapano, związano i zaprowadzono do wsi. Po pewnym czasie ludzie wytresowali słonia. Słoń stał się posłuszny i wkrótce powrócił do dżungli. A na nim siedział człowiek z dużym kijem i kazał mu, co trzeba robić. Od tej chwili słoń pomagał ludziom ciągać ścięte drzewa i pracował od rana do wieczora. Tak słoń zapłacił za swoją bezduszność i obojętność do innych. Teraz, ciągając bierwiona, każdego dnia marzył o pomocy, której kiedyś bardzo nie lubił okazywać.
W rzece słoń zobaczył wydrę, która zaplątała się w rybacką sieć. Wydra też zobaczyła go i zaczęła prosić:
– Słoniu, pomóż mi, proszę, wydostać się stąd, ponieważ zaplątałam się w sieć, którą porozstawiał zły człowiek. Jesteś silny i możesz rozerwać każdą sieć.
– Nic z tego – odpowiedział słoń, – nie zamierzam przez ciebie moczyć nogi w rzece. Sama trafiłaś w sieć, sama też i wydostawaj się z niej.
– Ja ci też kiedyś pomogę, uwolnij mnie, proszę.
– Cha, cha, cha, to jest śmiechu warte – mała wydra chce pomóc najsilniejszemu i największemu w dżungli! – głośno zaśmiał się słoń.
Słoń napił się wody i już zamierzał pójść, gdy niespodziewanie z góry, z drzewa, usłyszał:
– Jaki jesteś bezduszny i obojętny – powiedziała małpa, która wszystko widziała z palmy. – W twoim kamiennym sercu wcale nie zostało ciepła i dobroci.
Nie spodobały się słoniowi szczere słowa małpy, ze złości zaczął trząść palmę. Ale to rozzłościło go jeszcze więcej, ponieważ zamiast małpy z palmy spadały tylko ciężkie orzechy kokosowe.
Następnego poranka przestraszony słoń pędził po dżungli, łamiąc krzaki i drzewa. Gonili go jacyś ludzie ze strzelbami i knutami. Zobaczywszy ptaka, słoń podbiegł do niego i drżąc ze strachu, zaczął prosić:
– Ptaszku, ptaszku, wznieś się nad drzewa, spójrz, gdzie nie ma ludzi, bo nie wiem, w jaką stronę mam biec. A ja jutro twym pisklętom pomogę.
– Nie mogę wzlecieć. Wczoraj przez cały dzień ratowałem pisklęta i odsuwałem grube gałęzie, a dzisiaj mi bardzo bolą skrzydła, jeszcze przez długi czas nie będę mógł latać.
Słoń pobiegł dalej i znalazł się obok rzeki. Biega tam i z powrotem i nie wie, jak przejść na drugą stronę. Rzeka jest bardzo głęboka, a pływać nie umie.
Zobaczył słoń wydrę na kamieniu, pobiegł do niej i prosi:
– Wydro, wydro, dopomóż mi, zanurz się w rzece, popatrz, gdzie nie jest głęboko, abym mógł przejść na tamten brzeg.
– Nie mogę, słoniu, ci pomóc. Przez całą noc miałam samodzielnie się z sieci wydostawać. I jeszcze do tej pory nie mogę tylnej łapki wyzwolić. Gdy tylko rozplotę węzły, koniecznie ci pomogę. A teraz nie mogę nurkować.
Wkrótce z zarośli na brzeg rzeki wyszło mnóstwo ludzi ze strzelbami i knutami. Słonia złapano, związano i zaprowadzono do wsi. Po pewnym czasie ludzie wytresowali słonia. Słoń stał się posłuszny i wkrótce powrócił do dżungli. A na nim siedział człowiek z dużym kijem i kazał mu, co trzeba robić. Od tej chwili słoń pomagał ludziom ciągać ścięte drzewa i pracował od rana do wieczora. Tak słoń zapłacił za swoją bezduszność i obojętność do innych. Teraz, ciągając bierwiona, każdego dnia marzył o pomocy, której kiedyś bardzo nie lubił okazywać.
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
Obchodzimy imieniny: | |
Do końca roku pozostało dni: 24 |
Czekamy na Wasze wsparcie
Drodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.