Modlitwa miłującej uwagi. Zakończenie

Z Bogiem przez codzienność

Z Bogiem przez codzienność
W dwóch ostatnich artykułach dość uważnie przyjrzeliśmy się rachunkowi sumienia. Zaczęliśmy od klasycznej formy, zapoznaliśmy się z przeglądem dnia i modlitwą miłującej uwagi, ich cechami i etapami. Został nam do zrobienia jeden krok – musimy trochę się cofnąć, by zwiększyć przestrzeń obserwacyjną.
   Do Bożej Obecności przychodzę jako realny człowiek, a nie wymyślony bohater, który wszystko robi wspaniale, a do tego coraz bardziej się doskonali. Co można uznać za moją szczerość w relacji ze Stwórcą i Zbawcą? Wir słów i myśli czy milczenie? Uśmiech czy ukrytą w dłoniach twarz? A może wyrzeczenie się aktywnego badania siebie i proste trwanie przed spojrzeniem Boga, który bezgranicznie i bezwarunkowo mnie kocha?

    Żywa modlitwa posiada wiele odcieni i wariacji. Ciekawym spostrzeżeniem dzieli się o. William Lambert SJ, który w swoich książkach dużo uwagi poświęca rachunkowi sumienia: „Wielu małżonków odkryło dla siebie, że opowiadanie sobie nawzajem o przeżytym dniu to dobry sposób, by dokonać przeglądu dnia, a jednocześnie wzmocnić relacje z partnerem. Wielkie wrażenie wywarł na mnie zwyczaj pewnej pary, którą znam osobiście.
    Z powodu wzmożonego grafiku pracy śniadanie jest dla nich jedyną okazją, by być ze sobą sam na sam. W ciągu tych cennych 30 minut mąż i żona rozmawiają wyłącznie o sobie oraz o tym, co dotyczy ich obu. Jeśli coś innego wchodzi do rozmowy, małżonkowie zaczynają się zastanawiać, czy w ich relacji wszystko jest w porządku”. Czy nie przenika do naszej modlitwy ocenianie (a nawet bagatelizowanie) innych ludzi, skupienie się wyłącznie na swoich opiniach i sądach, narzekanie zamiast dziękczynienia? Krótko mówiąc, czy jesteśmy wtedy świadomi, z Kim rozmawiamy?
    Nie przez przypadek o. Lambert wspomina o małżonkach. Bóg przez świętych i proroków korzysta ze stanu małżeńskiego, by pokazać człowiekowi, do jakich relacji z Nim powinien dążyć. Przez proroka Ozeasza tak mówi Wszechmocny: „I poślubię cię sobie [znowu] na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana” (Oz 2, 21-22). Bóg pragnie być dla człowieka tą Osobą, rozmowa z którą będzie niewymuszona i serdeczna jak w domu, gdzie panuje szczerość i zgoda. Bóg pragnie być Tym, kogo się nie ignoruje, lecz słucha, zadaje się pytania, komu się opowiada nawet o najmniej znaczących drobiazgach, z kim się dzieli trwogami i radościami. Bóg pragnie prawdziwych żywych relacji, nie zachowania dystansu.
   O. Lambert jest pewien, że „podobnie jak w rodzinie, głębia i miłość przyczynią się do ukształtowania w nas osobistego stylu modlitwy, odpowiedniego stanu naszego życia i wiary, stylu różnorodnego i zwyczajnego jak sama codzienność. Sens tkwi w tym, by podchodzić do swojego życia jak do dzieła sztuki, które rodzi się stopniowo przy zetknięciu się spontaniczności i przyzwyczajenia, przypadkowości i zdyscyplinowania, korzystając z pomocy nieustannej, podświadomej i skupionej uwagi”. Takie twórcze podejście pomaga odnaleźć własny sposób na zakończenie dnia czy modlitewnej przerwy w jego trakcie. Być może niektóre podpowiedzi będą użyteczne dla czytelników w pewnym okresie ich życia.
    Czy podczas modlitwy powoli, w rytmie oddechu, modlimy się „Ojcze nasz”;
    czy układamy osobisty psalm;
    czy pozwalamy dniowi, jak filmowi, toczyć się przed naszymi oczyma;
    czy zmieniamy poszczególną sytuację w slajd, który można wykorzystać podczas „medytacji nad obrazem”;
    czy próbujemy się wyciszyć, gdyż odczuwamy, że szum i pośpiech zagłuszają głos wewnętrznego świata;
    czy pozwalamy światłu dzisiejszej lektury Ewangelii przelać się na wzloty i upadki tego dnia;
    czy przeżywamy na nowo pewne zdarzenie, aby dzień się nie skończył nagłym hamowaniem, lecz spowolnieniem tempa i odpoczynkiem;
    czy dążymy do zauważenia, jak duchowa atmosfera porannej medytacji prawie niedostrzegalnie, ale odczuwalnie nasyca atmosferę całego dnia;
    czy jak statek „wypuszczamy parę”, spodziewając się, że wzniesie się wysoko w niebo jak dym kadzidła;
    czy przypominamy sobie, że „potrzeba tylko jednego”;
    czy przyglądamy się postaci świętego, którego wspominamy w tym dniu, i staramy się „zarazić” jego „wirusem” miłości;
    czy tworzymy listę wdzięczności;
    czy gromadzimy szkice dnia w „złotej myśli” lub wierszu;
    czy zapisujemy kolejną stronę swojego dziennika;
    czy wypowiadamy ulubioną modlitwę;
    czy próbujemy świadomie zaakceptować pewną trudną sytuację;
    czy analizujemy po raz kolejny ważne doznanie, przeczucie, otrzymane w tym dniu;
    czy po prostu czekamy w milczeniu;
    czy wewnętrznie konfrontujemy z wiadomościami prasowymi lub osobistym listem, który nas wzruszył;
    czy staramy się trwać bez słów w bacznej postawie ciała;
    czy przygotowujemy się do spowiedzi lub rozmowy duchowej;
    czy przypominamy sobie ważne chwile z ostatnich rekolekcji, które chcielibyśmy zachować mimo codziennego zatroskania;
    czy rozważamy nad własnymi ocenami i zastanawiamy się, jak zdaliśmy egzaminy z człowieczeństwa i chrześcijaństwa;
    czy staramy się przemyśleć chrześcijańską strategię traktowania ludzi;
    czy podchodzimy do kogoś po zaciętej kłótni i próbujemy zacząć od nowa…
   
    Każdy wymieniony wyżej punkt może się stać sposobem na modlitwę miłującej uwagi, analizę, rozważania nad życiem, przegląd dnia.