Dorastałam, a wraz z tym wzrastała również ilość kilometrów, które pokonywałam do Matki – Budsław, Trokiele, Gudogaj, Ostra Brama, Częstochowa, Lourdes... Każde z tych miejsc pozostawiło ogromny ślad w moim życiu. Są to ludzie, ważne decyzje, nowe doświadczenia i wzrastanie w wierze. To pielgrzymki – piesze czy samochodowe – nauczyły mnie jednej zasady: Maryja zawsze wysłucha. Tak jak w życiu codziennym biegniemy od razu do matki, tak do Niebiańskiej Matki warto biec. Prośby złożone przez Jej wstawiennictwo są częściej wysłuchiwane – to taki lifehack, który naprawdę działa.
Drugim krokiem do bliższego obcowania z Maryją był Różaniec młodzieżowy, na który zbieraliśmy się raz w tygodniu. Po zabawie lub rozmowach przy herbacie bardzo ważne było wyciszenie się i skupienie na wspólnej modlitwie różańcowej. Ta tradycja przerodziła się w nawyk i pragnienie, by dziękować Matce za każdy dobrze spędzony czas.
Minęło trochę czasu od okresu dojrzewania, i pozostaje to dobrym fundamentem. Przez całe życie, gdziekolwiek pójdę i z kim bym nie była, Maryja przyciąga mnie do Siebie i zawsze znajduje się gdzieś w pobliżu. To wyraźne potwierdzenie, że naprawdę jest Matką. Chciałabym się nauczyć jeszcze być dla Niej takim samym prawdziwym dzieckiem…