Niedziela Chrztu Pańskiego

Rozważania ze Słowem Bożym

Z Ewangelii św. Mateusza
Przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?”. Jezus mu odpowiedział: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego, zstępującego jak gołębica i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.

Mt 3, 13-17


Tu potrzeba głębokiej zmiany
   Jest faktem jak najbardziej pozytywnym, że wśród katolików sakrament Chrztu św. jest w wielkim poważaniu. Wszyscy rodzice, cieszący się nowym potomstwem, noszą głębokie pragnienie ochrzczenia swego dziecka. Raczej trudno sobie wyobrazić, by było inaczej. Komplikacje zaczynają się potem, a biorą się z braku zainteresowania konsekwencjami chrztu, czyli rozwojem wiary w sercu młodego człowieka. Skąd te problemy? Można zaryzykować odpowiedź: z braku zainteresowania rodziców rozwojem własnej wiary. Zwykle zatrzymuje się ona na poziomie wiedzy potrzebnej do I Komunii św.
    Przypatrzmy się dzisiejszej scenie z Ewangelii. Chrystus Pan przyjął chrzest wraz z innymi ludźmi, którzy pragnęli odmienić swe życie przez pokutę. Oprócz św. Jana nikt nie wiedział, że Jezus jest Synem Bożym, i że to On zgładzi grzechy świata. Weźmy pod uwagę konsekwencje chrztu Janowego przyjęte przez Jezusa: był solidarny z grzesznikami aż po dramat krzyża, aż po zmartwychwstanie. O ile chrzest w Jordanie był znakiem pokuty i zmiany życia, o tyle chrzest jako sakrament gładzi grzech pierworodny i daje nam życie wieczne!
    Na ile nam, przeciętnym katolikom, starcza konsekwencji w wypełnianiu zobowiązań, płynących z Chrztu św., ustanowionego przez Jezusa?