Każdy, kto szuka Boga, odnajdzie Go

Na służbie Bogu

„Słowo Życia” proponuje czytelnikom projekt „Na służbie Bogu”, który jest poświęcony Roku Życia Konsekrowanego. Od tej pory w gazecie będą publikowane historie powołań konkretnych osób, mieszkających i pracujących w diecezji Grodzieńskiej. Świat potrzebuje świadków, którzy pokażą innym prawdziwe wartości chrześcijańskie, a także swoim życiem i radością spotkania ze Zmartwychwstałym obudzą świat.
Dzisiaj swoją historię opowiada siostra Filotea z Kongregacji Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu.
   
    Moi rodzice nie znali Boga
    „Urodziłam się w Grodnie w rodzinie robotników. Moi rodzice żyli bez Boga, ale to nie był ich świadomy wybór. W czasach radzieckich wiara była mocno prześladowana i wyniszczana. A jak mówił św. Paweł Apostoł, wiara ze słuchania. Nie było ludzi, którzy by mogli przekazać wiarę moim rodzicom, a oni – nam, swoim dzieciom”.
    I chociaż matka nie znała Boga, była przekonana, że dzieci muszą być ochrzczone. Dziewczynka, którą nazwano Natalią, została ochrzczona w grodzieńskim soborze Opieki Matki Bożej. Był to początek jej życia w Bogu, lecz niestety dar życia duchownego dziewczyny nie otrzymywał rozwoju w ciągu długich lat. Jedyne, co mogła słyszeć o Bogu – twierdzenie, że On nie istnieje. Tak uczono w szkole.
„I choć nikt mi nie opowiadał o Panu, pamiętam, że od samego dzieciństwa zawsze nosiłam w sobie poczucie tęsknoty za czymś. Jak mówił św. Augustyn: stworzyłeś nas, Panie, jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”.
    W młodym wieku dziewczyna często stawiała sobie pytania o sens życia. Nie mogła ona zgodzić się z tym, że wraz ze śmiercią wszystko się kończy. Żeby wypełnić życie jakimś sensem, Natalia zaczęła żyć według ideałów komunistycznych.
    „Człowiek jest osobą religijną, stworzoną przez Boga, by całą swą istotą dążyć do Niego. I jeżeli człowiek nie czci Boga żywego, będzie on służyć idolom. Tak na pewny czas także ja zaspokoiłam własne serce, żyjąc według ideałów komunistycznych, ale mimo wszystko moja dusza tęskniła za Bogiem, którego jeszcze nie znałam. Pamiętam, jaką katastrofą był dla mnie okres przebudowy, gdy rujnowały się idee, zwolennicą których byłam. Wtedy znów zadałam sobie pytanie, w czym jest sens życia”.
   
    Pierwszą Komunię przyjęłam w wieku 18 lat
    Dziewczyna zaczęła studiować w technikum. Nic nie wyróżniało ją spośród innych. Lubiła spotykać się z przyjaciółmi, chodziła razem z nimi na dyskotekę. Zajmowała się pływaniem, uczestniczyła w zajęciach aerobiku. Pewnego razu powiedziała swojej koleżance Annie, że chciałaby wierzyć w Boga. I była bardzo zdziwiona: dziewczyna chodzi do kościoła. Właśnie wtedy przyszło zrozumienie, że żyje wśród osób wierzących, ale po prostu nie wie o tym.
    Przez pewien czas Anna przyprowadziła Natalię do kościoła. Później dziewczyna dowiedziała się, że po raz pierwszy przyszła do kościoła na Gromnice – w dniu, kiedy modlimy się za osoby konsekrowane. Czyż nie symbolicznie? Natalia zaczęła regularnie chodzić na Msze św. niedzielne. Przychodziła, bo czuła w duszy radość i pokój. Kiedy zdarzało się, że nie była na Mszy, duszę napełniał wielki smutek.
    O tym, że Natalia chodzi do kościoła, Anna opowiedziała w domu. Wtedy ciocia zaproponowała zaprosić przyjaciółkę do siebie, by porozmawiać z nią w sprawie Pierwszej Komunii. W taki sposób ta rodzina zatroszczyła się o to, by Natalia przystąpiła do jednego z najważniejszych sakramentów.
    „Pamiętam, jak ciocia opowiadała mi o Jezusie. Całym swym sercem słuchałam tego, co mówiła, czułam wielką radość. Od momentu Pierwszej Komunii, którą przyjęłam w wieku 18 lat, rozpoczęła się świadoma droga mojego życia chrześcijańskiego. Na tej drodze Pan Bóg otaczał mnie ludźmi głębokiej wiary, za co jestem bardzo Mu wdzięczna. Widziałam, że Wszechmocny jest dla nich realną Osobą, a nie jakąś abstrakcją. Widząc ich żywą wiarę chciałam poznać Boga żywego i dążyłam do tego na różne sposoby”.
   
   
Nikt nie nasyci mnie tak jak Bóg
    Po pewnym czasie Natalia wstąpiła do wspólnoty neokatechumenalnej w kościele pobernardyńskim.
    „We wspólnocie byłam odpowiedzialna za modlitwę pieśnią. Śpiewałam, by służyć ludziom. Widzę w tym dar od Boga”.
    Członkowie wspólnoty dużo czacu poświęcali modlitwie Słowem Bożym, rozważaniom nad nim. Poprzez tą praktykę dziewczyna poznała miłość Boga, która ją zachwyciła. Przyszła świadomość, że nikt nie nasyci jej tak jak Bóg, zachciała całe swe życie poświęcić Mu. W tym samym czasie do rąk Natalii trafił Dzienniczek św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Dziewczyna uświadomiła, że siostra Teresa widzi Boga oczyma wiary każdego dnia, w różnych codziennych sytuacjach. I zrozumiała, że chce przeżywać takie same stosunki z Bogiem.
   
  Wraz z przyjaciółką Anną  Jak brat się ożeni, pójdę do klasztoru
    Pierwsze myśli o życiu zakonnym pojawiły się trzy lata przed wstąpieniem dziewczyny do klasztoru. Ale wtedy jeszcze nie była gotowa podjąć ostateczną decyzję. Dojrzewała ona stopniowo. Gdy dziewczyna skończyła 22 lata, pragnienie poświęcenia swojego życia Bogu stało mocniejsze. Lecz miała też wątpliwość – czy chce tego Pan Bóg. Natalia modliła się o rozpoznanie własnego powołania. W swoich modlitwach prosiła także, żeby brat spotkał dziewczynę, z którą założy dobrą rodzinę. Wtedy Bóg będzie mógł ją zabierać, gdyż rodzice będą spokojni, że doczekają się wnuków, których bardzo chcieli.
    „Tak też się stało. Brat się ożenił, a za miesiąc wstąpiłam do klasztoru. Byłam świadką na jego ślubie. Brali go w kościele pobernardyńskim”.
   
   Nowe imię – nowe życie
    „Pamiętam, że lubiłam ładnie się ubierać. Kiedy zbierałam dokumenty dla wstąpienia do klasztoru, poszłam do proboszcza za opinią. W rozmowie ze mną zrobił akcent na tym, że w klasztorze dadzą mi tylko jedną sukienkę. Wtedy pomyślałam, że będzie ona najlepsza”.
    Dziewczynę przyjęto do postulatu, młodszego posłuszeństwa. Mieszkała wraz z siostrami, modliła się, obserwowała ich tryb życia. Jednocześnie z tym uczyła dzieci religii w parafii Najświętszego Odkupiciela na Dziewiatówce. Za rok przeszła do następnego stopnia – nowicjatu. Jego celem jest ustanowienie głębokich i osobistych więzi z Bogiem.
    „W nowicjacie dają nam biały welon i nowe imię. Nowe imię – nowe życie. Chciałam mieć imię symbolizujące moją misję, kierunek życiowy. Kiedy przeczytałam książkę Franciszka Salezego, w pamięci pozostało imię Filotea. Za jego pomocą Franciszek zwracał się do duszy czytelnika, to oznaczało – «dusza miłująca Boga». Pomyślałam wtedy, że chciałabym, by moją misją było miłowanie Boga, odpowiadanie miłością na Jego miłość. Chociaż rozumiem, że miłość jest ofiarą i zdolnością zapomnieć o sobie samym. Już w ciągu 20 lat żyję z tym imieniem i uczę się prawdziwej miłości do Boga. Teraz moje pełne imię brzmi Maryja Filotea od Trójcy Przenajświętszej”.
    Po dwóch latach nowicjatu siostra Filotea złożyła pierwsze śłuby zakonne, na rok. Później juniorat. W ciągu czterech lat była katechetką w Nowogródku. Przed ślubami wieczystymi pojechała do Warszawy na rok, by się przygotować. Tam pełniła różne obowiązki: pracowała w pralni, stołówce, na kuchni. Więcej czasu poświęcała na modlitwę i zgłębienie osobistych relacji z Bogiem, aby nawiecznie powiedzieć Mu „tak”. ухні. Больш часу прысвячала малітве і паглыбленню асабістых адносін з Богам, каб навечна сказаць Яму “так”.
   
 
БBłogosławieństwo matki podczas ślubów wieczystych   Wzrastamy w Bogu
    W sierpniu 2002 roku w kościele sióstr nazaretanek w Grodnie siostra Filotea złożyła śluby wieczyste. Została w rodzinnym mieście i pracowała katechetką na Dziewiatówce.
    „Jak już wspominałam, moi rodzice nie znali Boga, dlatego niełatwo im było zrozumieć mój wybór. Ojciec chyba do samej śmierci nie mógł z tym się pogodzić... Teraz, mam nadzieję, on jest zadowolony z mojej decyzji” (uśmiecha się).
    Matka w końcu zgodziła się z wyborem córki. Około 10 lat temu ona także przyszła do wiary i zaczęła świadomie ją wyznawać.
    Dzisiaj siostra Filotea jest przełożoną wspólnoty sióstr nazaretanek w Grodnie. Razem z tym ona jest odpowiedzialna za przygotowanie do ślubów wieczystych sióstr, które się znajdują w junioracie.
    „Niektórzy pewnie myślą, że w klasztorze zebrali się aniołowie, że nie ma tam żadnych trudności. Nie, także jesteśmy ludźmi, którzy dopiero dążą do świętości. Po prostu znamy, że kiedy wszystko oddajemy Bogu i przeżywamy wraz z Nim, wzrastamy w Jego miłości”.