O alkoholizmie, Bożym darze i niezależności

Aktualności - Wywiad

Problem alkoholizmu dotyczy znacznej części społeczeństwa
Problem alkoholizmu dotyczy znacznej części społeczeństwa

W sierpniu Kościół katolicki na Białorusi modli się w intencji trzeźwości. Aby zrozumieć, dlaczego, nie zawsze trzeba patrzeć do statystyk. Dla wielu Białorusinów wystarczy usiąść z krewnymi przy stole lub przejść się rano w pobliżu małego sklepu. Wraz ze wzrostem choroby alkoholizmu wzrasta również liczba osób współzależnych. Najczęściej są to żony i matki, także dzieci.

Mąż Ludmiły, Jerzy, od 22 lat jest trzeźwym alkoholikiem i pomaga innym osobom uzależnionym. Poprosiliśmy Ludmiłę, aby opowiedziała o swojej drodze jako osoby współzależnej, zapytaliśmy o aspekt wierności, o zachowanie siebie i porady dla kobiet współzależnych.
   
    – Patrząc wstecz na własne życie rodzinne – przed uzależnieniem i po – jak opisałaby Pani swoją drogę?
    – Alkohol jako problem dla mnie nie istniał. Gdy patrzyłam na ludzi pod sklepem, wydawało mi się, że są po prostu słabi i nie mogą zmusić się, by z tego zrezygnować.
    Mój tata, lekarz wojskowy, najwyraźniej znał problem alkoholizmu i bardzo dbał o wychowanie dzieci, zwłaszcza starszego syna. Zawsze wiedzieliśmy, że alkohol jest szkodliwy, więc w rodzinie nie było uzależnień.
    Jestem bardzo wdzięczna rodzicom, że dorastałam w zdrowej, trzeźwej atmosferze.
    W czasach studenckich i po ukończeniu studiów lingwistycznych, gdy pracowałam tutaj w Grodnie, alkohol był obecny, ale dyskretnie. Nie wiedziałam, czym jest alkoholizm.
    Gdy wyszłam za mąż, razem z Jerzym chodziliśmy na różne imprezy, spotykaliśmy się z przyjaciółmi, było fajnie, interesująco. Zasadniczo wszystko było mniej więcej normalne, dopóki nie zauważyłam, że po każdej imprezie mąż chciał kontynuować. Rano trzymał się, nie pozwalał sobie, ale wieczorem już szukał towarzystwa, ciągnął mnie do przyjaciół i wszystko rozciągało się na kilka dni.
    Tak więc przez około piętnaście lat aktywnego picia alkoholu przez mojego męża zdałam sobie sprawę, że jest uzależniony. Potem dowiedziałam się o jego przeszłości i zrozumiałam, co się stało. Miałam dużo różnych myśli. Chciałam rzucić wszystko i odejść. Ale powstrzymało mnie to, że wzięliśmy ślub, że przysięgaliśmy sobie być razem w radości i smutku, w nieszczęściu i chorobie.
    Przyszedł moment, gdy sam Jerzy powiedział: „Jestem alkoholikiem”. Z pewnością poczułam się jeszcze gorzej. Zaczęłam szukać pomocy u wszelkiego rodzaju lekarzy, zwróciłam się o pomoc do znanych narkologów w Mińsku – pieniądze znikały, a rezultatu wciąż nie było.
    Tutaj chcę podkreślić, że choroba postępowała, a z mojej strony było pewne błędne myślenie.
    Gdy mąż wychodził ze stanu ciężkiego upicia się, przepraszał, obiecywał poprawę. Zdarzały się miesiące, gdy wszystko było w porządku. Uspokoiłam się, miałam nadzieję, że już tak zostanie. Jednak gdzieś w głębi serca wciąż czekałam, aż znów się zacznie.
    I zaczęło się i trwało coraz dłużej, coraz trudniej. Nie mógł już sam z tego wyjść, potrzebna była pomoc medyczna, kroplówki, szpital. Na tyle dałam za wygraną, że czekałam, aż to się skończy. Znałam wiele przypadków z rodzin moich przyjaciół, znajomych i widziałam, że u wszystkich koniec wygląda tak samo.
    Od 2000 roku rozpoczęła się aktywna faza powrotu do zdrowia męża. Uważamy, że był to dar Boży, dar od Matki Bożej Częstochowskiej. Wtedy Jerzy po raz pierwszy przyszedł na spotkanie grupy anonimowych alkoholików, a Pan Bóg go poprowadził. Potem uciekł stamtąd, ale Pan przyprowadził go z powrotem i powiedział: „Oto twoje miejsce”. Dzięki Bogu minęło 22 lata. Prawdopodobnie mój mąż w tym czasie miał ochotę na drinka, nie mogę tu nic powiedzieć, ponieważ były różne nastroje, myśli... Ale Bóg trzymał go po drodze. A Jerzy jest osobą, która po otrzymaniu daru natychmiast musiała się nim podzielić. Od 2000 roku wciąż to robi.
    Metody, które wcześniej zastosowaliśmy – między innymi wszywka antyalkoholowa, kodowanie z alkoholu – nie pomogły. Mąż był trzeźwy, ale niezwykle agresywny i po prostu czekał na moment, w którym można będzie dalej pić. Mieliśmy ogromne trudności zarówno natury psychologicznej, jak i materialnej. Dar, który otrzymał w 2000 roku, całkowicie zmienił nasze życie.
    Jerzy zaczął uczyć się, jak żyć trzeźwo, bez pomocy medycznej lub narkologicznej z zewnątrz.
    Charakterystycznym momentem w naszej rodzinie jest również to, że to nie ja doprowadziłam męża do trzeźwości, lecz on przyszedł do niej sam i doprowadził mnie do zrozumienia istoty alkoholizmu. Dostałam wiele informacji o tym, co to za choroba, jak z nią żyć.
    Po tym, jak po raz pierwszy trafiłam do grupy Al-Anon, gdy przeczytałam literaturę o współzależnych osobach, zrozumiałam, że to, czym żyłam te 14-15 lat, było wielkim błędem: byłam wyrozumiała, wylewałam wódkę lub odwrotnie przynosiłam mu, aby zamilkł, i miałam poczucie winy, które zależny człowiek nieustannie podtrzymuje w osobie współzależnej.
    Podtrzymuje i sprawia, że jest bardzo silny: „Piję, ponieważ jesteś zła”.
    I chociaż zawsze wyobrażam sobie, że jestem osobą współzależną, choroba męża nauczyła mnie niezależności. Przede wszystkim dowiedziałam się, że jestem człowiekiem i że nie jestem niczemu winna, że to jego choroba, a nie moja. Ja, powiedzmy tak, naprawdę jestem osobą współzależną, idę równoległą ścieżką. Skoro jestem obok niego, wybrałam tę drogę. Idę i staram się być niezależna, staram się mieć i mam swoje zainteresowania, hobby, pasje, a także modlę się codziennie o trzeźwość zarówno dla męża, jak i dla całego kraju.
   
    – Jak Pani uważa, czy bez udziału w grupie dla osób współzależnych można samodzielnie dojść do uświadomienia własnej niezależności?
    – Być może, ale potrzebujesz kogoś, kto ci o tym powie, musisz mieć tę świadomość. Osoba współzależna musi wiedzieć, że nic nie jest winna, że nie ma żadnego wpływu na picie, że jeśli osoba uzależniona pije, to nie dlatego, że jesteś winny, lecz dlatego, że jest alkoholikiem.
   
romantic

    – Biorąc pod uwagę moment wierności współmałżonkowi do końca i aspekt dbania o swoje zdrowie i bezpieczeństwo, jak podjąć właściwą decyzję: zostać czy odejść?
   
– To jest bardzo indywidualne, a kobieta sama musi zdecydować.
    Każdy alkoholik pije inaczej. Są ludzie, którzy piją i szaleją. To bardzo przerażające, a nawet ksiądz mówi, że jeśli mąż grozi ci i dzieciom, musisz odejść. Nie chodzi o rozwód, ale separację. W moim przypadku tak się nie stało. Mąż nigdy nie bił. Kiedyś próbowałam różnych metod, takich jak chowanie alkoholu, ale gdy mnie odepchnął, zdałam sobie sprawę, że w tym stanie mąż nie odpowiada za swoje działania i może się zdarzyć jakieś nieszczęście, więc chroniąc siebie, nie byłam agresywna.
    Istnieje pojęcie dna, gdy dana osoba nadużywa alkoholu. Cała historia alkoholika podobna jest do windy, która jedzie w dół, na cmentarz. Pierwszy dzwonek, dziewiąte piętro – zwolniony z pracy.
   Zatrzymał się tutaj, znalazł nową pracę i przestał pić. „No i cóż, że straciłem pracę”. Potem stracił rodzinę. Stracił dzieci, bliskich. Tak więc osoba traci wszystko i ostatecznie dochodzi do dna. Istnieje szansa, że odbije się od dna, nawet jeśli zostanie sam, a jeśli ma wystarczająco sił i rozumu, będzie w stanie wspiąć się na dach. Tylko sam i jednocześnie z pomocą specjalistów i z pomocą przyjaciela. Niestety nie mamy zbyt wielu ośrodków, w których mogą udzielić profesjonalnej pomocy.
   
    – Jak się nie poddać, ale zachować siebie i wspierać męża?
    – Jerzy się starał: i kodował się z alkoholu, i umieszczał wszywkę antyalkoholową, i czego tylko nie robił, lecz alkoholizm to bardzo podstępna rzecz. Jak każda choroba, ma aktywny etap – to smutek i nieszczęście. Następnie następuje remisja, a potem trzeba czasami pomóc wsparciem, słowem. Tak teraz to rozumuję, z pozycji tego, co wiem. A co robią zwykle kobiety, to co robiłam ja: krzyczałam, przeklinałam, gdy można było dotrzeć do osoby, i otrzymywałam tę samą negatywną odpowiedź.
    Jeśli mówimy o radach, warto szukać pomocy. Wcześniej prawie nie było tego rodzaju pomocy: „Idź do narkologa, zarejestruj się na kontrolę” – a teraz alkoholizm jest zarejestrowany jako choroba. Współuzależnienie jest również uważane za chorobę i można, między innymi, popracować z psychologiem.
    Kobieta teraz, przynajmniej u nas, w Grodnie, może również uzyskać pomoc w grupie osób współzależnych, gdzie spotykają się tacy sami ludzie, głównie kobiety, które dzielą się swoimi nieszczęściami i doświadczeniami. To doświadczenie pomaga usłyszeć, co robiła inna kobieta w podobnej sytuacji.
    Uważam, że osoba współzależna powinna znaleźć swoje „ja” i rozwinąć go w sobie. Bardzo często uzależniony mężczyzna pije od wielu lat i w jego życiu nic się nie dzieje, a uzależniona kobieta rezygnuje z życia, ponieważ poświęciła mu wszystko, cały czas zajmowała się jego problemami, ale nie sobą. Jest coś takiego jak okrutna miłość, to znaczy: „Kocham cię, ale ty żyj swoim życiem, jeśli chcesz pić – pij, ale mnie to nie dotyczy”. Ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że nie możesz zmienić alkoholika. Czasami mówią: „Właśnie taka kobieta! Uratowała go”. Być może przyczyniła się do tego, ale tylko osoba uzależniona może sama siebie uratować.
    Ważny jest również szacunek wobec siebie nawzajem. Wiesz, że współmałżonek ma takie czy inne przyzwyczajenia – trzeba je szanować. Oczywiście, że alkoholizm z pewnością nie, ale jeśli ma coś, co lubi, niech to rozwija. Jeśli lubi coś czytać lub oglądać, na przykład hokej, piłkę nożną, lub też łowić ryby, pozwól mu to robić, jeśli takie rzeczy nie będą szkodzić rodzinie. Oznacza to, że trzeba szanować jego przyzwyczajenia, mieć swoje i w ten sposób żyć. Bez ideałów, ponieważ ideałów nie ma.
   
    – Jak powinna zachowywać się żona pod względem obecności alkoholu na imprezie, jeśli wie, że jej mąż jest uzależniony?
    – Nie ma stuprocentowej gwarancji, że osoba będzie trzeźwa przez długi czas. W głowie zachodzą te mechanizmy: chemia, krew itp., więc osoba zależna nie ma prawa wypić żadnego alkoholu. Tutaj także współzależne matki, żony popełniają błąd: „Jak to jest?! Przecież już jesteś zdrowy, nie jesteś alkoholikiem. Ślub córki – cóż, nie wypijesz lampkę szampana dla córki? Wypij”. W żadnym wypadku, ponieważ już nie zobaczysz tego wesela. Będziesz jutro i pojutrze leżał pod stołem. Ważne jest, aby bliscy zrozumieli: jeśli dana osoba zdała sobie sprawę, że jest alkoholikiem, to do końca życia nie ma prawa wypić żadnego alkoholu.
    Chodzi o brak informacji dla żony, dla matki. Nigdy nie mówimy „byli alkoholicy”. Tak jak osoba z jakąkolwiek chorobą wie, jak się zachować, tak samo z alkoholizmem wie, jak postępować.
    W rodzinie należy po prostu unikać dużych imprez, nie używać alkoholu w domu.