Praktykujący psycholog: „Trzeba odpowiedzialnie traktować odpoczynek”

Aktualności - Wywiad

 

Temat tzw. work-life balance (równowaga między pracą a życiem prywatnym) zajmuje jedno z centralnych miejsc w codzienności współczesnego człowieka. Wraz z budowaniem kariery i samorozwojem ludzie starają się nie stracić siebie, swoich potrzeb i relacji z bliskimi. Z Ireną Szmak, psychologiem z wieloletnim doświadczeniem, staramy się dowiedzieć, jak nie wypalić się w pracy, kochać siebie i innych, a także skutecznie działać przez długi czas.


   – Chciałbym porozmawiać o zdrowej równowadze między pracą a odpoczynkiem. Czy są jakieś główne oznaki, że dana osoba potrzebuje odpoczynku?
    – Przede wszystkim jest to zaburzenie snu: gdy zwykła ilość godzin snu nie wystarcza, nie udaje się odpocząć w tym czasie. Również, jeśli sen staje się niespokojny: osoba nie może zasnąć, budzi się w nocy. Te oznaki są najbardziej oczywiste. Następne to ogólne uczucie zmęczenia pracą, relacjami z ludźmi, z samym sobą. A także brak przyjemności z życia – poczucie, że nie daje ono radości, nie wypełnia. To są takie trzy ogólne rzeczy. – A ile człowiek potrzebuje odpoczynku, aby czuć się normalnie? Aby nie wypalić się w pracy lub w jakichś sprawach, które wykonuje? – Jeśli patrzeć na godziny, to pytanie lepiej zadać fizjologom. Wiem, że potrzeba co najmniej 8 godzin snu, a kobiety potrzebują więcej snu niż mężczyźni. Wyraźnym wskaźnikiem jest to, że dana osoba dobrze odpoczywa, posiada wystarczającą ilość energii do pracy, zajęć z dziećmi, dobrych relacji z mężem lub żoną, przyjaciółmi. Jeśli nie ma wystarczającej ilości energii, jest to już oznaka zmęczenia, a czasem nawet wypalenia zawodowego. Chociaż wypalenie zawodowe jest skrajnym stopniem zmęczenia. – Z punktu widzenia psychologii, jak zrozumieć, który odpoczynek jest właściwy, a który zły? Jak ocenić, że dobrze odpoczywam? – Istnieją różne poglądy. Niektórzy twierdzą, że najlepszym wypoczynkiem jest zmiana rodzaju aktywności. Jeśli ktoś pracuje intelektualnie, to praca fizyczna będzie dla niego dobrym odpoczynkiem, i odwrotnie. Jest to tak prosty kierunek, że człowiek może pracować i żyć w ogóle. Jeśli istnieje skrajny poziom wyczerpania, zmiana aktywności nie wystarczy, ponieważ zastąpienie niektórych działań innymi będzie równowarte obniżaniu poziomu baterii. W takiej sytuacji każda aktywność zwiększy zmęczenie. Dlatego w tym przypadku musisz na przykład położyć się, spojrzeć w niebo, chodzić po lesie. Wszystko zależy od poziomu zmęczenia osoby. Białorusini na ogół przyzwyczaili się doprowadzać siebie do skrajnego stanu. – Proszę powiedzieć, czy istnieje jakaś granica lenistwa i realnej potrzeby odpoczynku? – Jeśli takie pytanie w ogóle się pojawi, musisz odpocząć. W psychologii nie ma pojęcia „lenistwa”. Na przykład lenistwo może być oznaką depresji. Albo zdarza się, że rodzice mylą ją ze zmęczeniem dzieci. Często dziecko fizjologicznie nie może czegoś zrobić, ponieważ różnice hormonalne powodują uczucie wyczerpania. Lenistwo to niechęć do działania, a zmęczenie – niemożność. Niechęć i niemożność to są różne rzeczy.
   
Irena Szmak
Irena Szmak – praktykujący psycholog, psychodramoterapeuta. Przez 10 lat była diecezjalną doradczynią życia rodzinnego archidiecezji mińsko-mohylewskiej. Praktyk i trener Europejskiego Instytutu Psychodramy. W przeszłości należała do Rady Rodziny przy KKBB.

    – Gdzie przeprowadziłaby Pani granicę pomiędzy zdrowym i niezdrowym pracoholizmem?
    – Znowu nie ma takiej różnicy w psychologii. Każdy „-izm” jest ucieczką od siebie, aby o czymś zapomnieć; nastawieniem typu „nie będę o tym myślał, będę pił alkohol lub ciężko pracował”. Każdy „-izm”, w tym pracoholizm, jest zawsze uzależnieniem, więc należy go traktować jak uzależnienie.
    Dlaczego w ogóle potrzebujesz pracować? Aby żyć godnie. Każdy posiada własną miarę godnego życia, możliwości dla siebie i własnych dzieci. A „-izm” – to ucieczka gdzieś, gdzie człowiek staje się niewolnikiem.
   
    – A co z ludźmi, którzy mają obsesję na punkcie pomysłów, projektów, które są obiektywnie dobrymi uczynkami? W zasadzie takich osób jest wiele w Kościele. Gdzie przebiega granica normalnego zaangażowania w działalność w takim przypadku?
    – Tym razem odpowiem po chrześcijańsku. Tutaj należy pamiętać o słowach Jezusa: „Kochaj bliźniego jak siebie samego”. Jeśli z powodu wspomnianej obsesji zapomniałem o sobie, to nie jest to już chrześcijańskie podejście. Ponieważ nie mogę dać tego, czego nie mam, nie mogę rozdać wszystkiego i się wypalić. Musi istnieć równowaga między zachowaniem samego siebie a dbaniem o drugiego. To jest normalna miara takiej aktywności.
    Dobrze rozumiem, czym jest dobry pomysł i obsesja na punkcie sprawy, jak bardzo to pochłania i prowadzi człowieka. W takich przypadkach trudno jest utrzymać niezbędną równowagę. Ale bez niej ludzie w końcu wycofują się z działalności charytatywnej, są rozczarowani pomysłami. Leży tu duża odpowiedzialność na przełożonych, którzy muszą donieść ważność zachowania równowagi, aby nie wypalić się i zachować wiarę.
   
    – Czyli zdrowy chrześcijanin, który ma obsesję na punkcie jakiegoś pomysłu, to przede wszystkim maratończyk?
    – Tak. To bardzo dobry obraz. Ten, który dba o wystarczającą ilość wody i sił. Są odcinki, w których odpoczywa i gdzie trochę przyśpiesza.
   
    – Chcę zadać ryzykowne pytanie. Jeśli dana osoba nie pilnuje swojego odpoczynku, czy Pani zdaniem należy się z tego wyspowiadać?
    – Oczywiście, ponieważ jest to sprzeczne z piątym przykazaniem – „nie zabijaj”. W ten sposób człowiek zabija swoje zdrowie, życie duchowe i siebie.
    Jesteśmy tak stworzeni, że potrzebujemy odpoczynku. I Bóg zadbał o to, nakazując nam odpoczywać. Wiedząc, że człowiek jest istotą, która miota się między wszystkim a niczym – aby dać jak najwięcej i nic nie dać. Rodzaj całkowitego braku równowagi.
   
    – Istnieje opinia, że Białorusini są pracoholikami. Zgadza się Pani?
    – Jest w tym dużo prawdy. W rzeczywistości Białorusini są pracoholikami. Nie wynika to jednak z fascynacji pracą, ale bardzo często z obawy przed jej utratą lub jakąś karą, z określonego systemu lęków. Gdyby człowiek sam mógł zarządzać swoim czasem, pracą i jej rozplanowaniem, to wielu Białorusinów miałoby z tym kłopot, ponieważ przyzwyczaili się, że ktoś decyduje o tym za nich.
    Z drugiej strony jesteśmy wychowywani ku przyzwoitości: że należy uczciwie pracować, robić wszystko w najlepszy możliwy sposób. Jest to dobra cecha, ale zabiera też dużo energii, ponieważ jest to bardzo subiektywna rzecz. To, co jest dla mnie perfekcyjne, może nie wyglądać tak dla drugiej osoby. Dlatego ważny jest tutaj złoty środek – nie perfekcyjnie, lecz wystarczająco dobrze.
   
    – Wydaje się, że młodsze pokolenia Białorusinów już lepiej traktują odpoczynek. Tak, raczej, większość z nas doświadczyła tego, że w dzieciństwie jeździliśmy sadzić lub kopać ziemniaki, zbierać buraki, uprawiać ogródek warzywny. Dziś to już rzadkość. Młodzi cenią sobie odpoczynek.
    – Lepiej odpoczywają?
   
    – Tak.
    – Zgadzam się z tym. Te nowe pokolenia były wychowywane przez ludzi, którzy rozumieli wartość wypoczynku. Młodzi ludzie już lepiej czują swoje potrzeby: na przykład, że są zmęczeni, a nie leniwi. Dziadkowie lub rodzice nie byli w stanie tego poczuć, dorastali z nastawieniem „musisz”.
    Dlatego jest to już zdrowa równowaga między miłością własną a okazywaniem miłości innym. W tym sensie młodsze pokolenie jest zdrowsze. Dziadkowie prawdopodobnie nazywają taką postawę egoizmem, ale w psychologii bardziej pochodzi to na zdrowe podejście.
   
    – Często Białorusini muszą dużo oszczędzać, ponieważ trzeba zbierać na mieszkanie, samochód, remont, inne globalne rzeczy rodzinne. Często dzieje się to kosztem odpoczynku: nie jedziemy nad morze ani gdzie indziej, ponieważ „trzeba zmienić samochód”. Jak do tego podchodzić?
    – Można to uznać za pewnego rodzaju ascezę rodzinną, ponieważ ważne jest zaspokoić podstawowe potrzeby. Nie ma tu nic złego, po prostu odpoczynek musi być bardziej sensownie zorganizowany. Asceza oznacza, że nie będzie morza, ale ogólnie będzie odpoczynek. Należy tylko dobrze przemyśleć, jak to zorganizować.
   
    – Więc nie chodzi o pieniądze, ale o wewnętrzną motywację?
    – Tak. Konieczne jest odpowiedzialne traktowanie nie tylko jakiejś potrzeby materialnej, ale także odpoczynku. Powinien być zorganizowany zgodnie z możliwościami, jakie posiada rodzina. Może to być wyjście do parku, piknik rodzinny, wspólne czytanie. Istnieje wiele opcji. Jeśli jest to oczywiście asceza, a nie ucieczka od rodzinnych zmartwień.
   
    – A co z odpoczynkiem od praktyk religijnych? Czy ma Pani jakieś wskazówki dotyczące zdrowego odpoczynku od religii?
    – Trudno sobie wyobrazić, czym jest odpoczynek od życia religijnego. Religia i wiara są relacją z Bogiem i nie jest jasne, jak można się od tego odpocząć. Rozumiem, jak to jest odpocząć od działań religijnych lub ich zmiany. Dotyczy to pewnych praktyk, w których ważne jest przejście, na przykład do kontemplacji, adoracji lub skorzystanie z innego sposobu odpowiedniego dla mojego obecnego stanu. Dobrze dobrana praktyka wiary może być również odpoczynkiem. Tak więc małżonkowie często są zmęczeni chodzeniem na Mszę dla dzieci. Ćwiczenia te nie karmią ich dorosłej duchowości. Możemy się zgodzić, że w jedną niedzielę idziemy na Mszę dla dzieci, a w drugą – pojedynczo na dorosłą. Jeśli dana osoba „złapała” zmęczenie religijne, może to być oznaka kryzysu religijnego w ogóle. W takim przypadku ważne jest, aby poradzić się z kierownikiem duchowym.
    Jednak kryzys religijny może być wynikiem problemów psychologicznych – na przykład depresji. A to już wymaga leczenia. Czasem nawet za pomocą leków.