O samorealizacji w zakonie

Wywiad

8 marca – Międzynarodowy Dzień Kobiet„Módlmy się za siostry zakonne i kobiety konsekrowane, dziękując im za ich misję i odwagę, aby nadal znajdowały nowe odpowiedzi na wyzwania współczesności” – tak brzmiała intencja modlitewna papieża Franciszka na luty bieżącego roku. Przed 8 marca chcemy poruszyć temat rozwoju kobiet w Kościele przez pryzmat kobiet konsekrowanych.
Zwróciliśmy się do dwóch sióstr zakonnych z Białorusi z pytaniami, o zestawienie samorealizacji zawodowej i służby w zakonie: co na realizację, ma większy wpływ – charyzmat zakonu czy talenty samej kobiety? Zapytaliśmy siostry, czy warto nawoływać do tworzenia miejsc pracy dla zakonnic w strukturach Kościoła poza katechezą i pracą w zakrystii? A także czy siostry zakonne powinny awansować w pracy w strukturach świeckich?
Siostra Julia Nowik należy do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo. Pracuje jako pielęgniarka w Miejskim Szpitalu Klinicznym nr 10 w Mińsku. Wspólnota siostry znajduje się na terenie mińskiej parafii Bożego Ciała.
   
    – Siostro Julio, co z realizacją siebie i powołania do życia zakonnego?
    – Ogólnie „realizacja” to piękne słowo. Wydaje mi się, że bardziej pasuje do zawodu, ale w społeczeństwie funkcjonuje również pojęcie „samorealizacji jako człowieka”. Mieć powołanie – albo do życia rodzinnego, albo, tak jak my, do życia zakonnego – to iść tą drogą, którą Bóg chce cię prowadzić – bardziej mi odpowiada.
    Co do samorealizacji... Jeśli przychodzę jako zakonnica do jakiegoś zakonu lub zgromadzenia, wspólnoty, to, jak często nam podkreślano, to nie realizuję siebie. Prawdą jest, że nie każda siostra wykonuje jakąś posługę związaną z darami lub talentami, które posiada. Jakiś czas temu w Kościele czytano List św. Jakuba, w którym się mówi, że nie znamy wszystkich naszych darów, że są one ukryte. Na przykład siostrze wydaje się, że potrafi tylko śpiewać, więc przychodzi do zgromadzenia z tą umiejętnością. Dobrze, że umie śpiewać i potrafi to robić, realizując w ten sposób swój talent, ale myślę, że w zakonie siostry pomagają odkryć te dary, które mamy gdzieś ukryte lub w ogóle myślimy, że ich nie posiadamy. Pan Bóg każdego obdarza licznymi dobrodziejstwami i czyni cuda w życiu, dlatego czasami zaczynamy robić rzeczy, których wcześniej nie potrafiliśmy.
    W praktyce wygląda to tak: przełożeni przyglądają się temu, co ta konkretna osoba umie robić, do czego ma skłonności, dopytywują i pomagają iść, rozwijać te talenty, te umiejętności i wiedzę, które posiada właśnie ta osoba.
    Wychodzi na to, że istnieją dwa sposoby wypełniania woli Bożej. Czasami można napotkać taki paradoks, że nie robisz tego, co chcesz i wiesz, jak robić to idealnie, lecz robi to ktoś, kto nie umie tego robić. A czasami zdarza się, że możesz pełnić obowiązki, tę posługę, którą kochasz lub jesteś w tym dobry. Potrzebujemy też ludzi, którzy są dobrzy nie tylko w takich tradycyjnych dla nas posługach, jak katechizacja dzieci, odwiedzanie chorych i samotnych osób czy śpiew w kościele, ale także gosposi, sekretarek – czyli sióstr posiadających specjalne wykształcenie. Otrzymali go albo przed wstąpieniem do zakonu, albo już po wstąpieniu, aby zrealizować te zdolności, które już posiadają, i – podkreśliłabym to – by wypełniać wolę Bożą.
   
    – Jak Siostra wybierała zgromadzenie?
    – Siostry Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, do których należę, posługiwały w mojej parafii. Nasze zgromadzenie jest szczególnie związane z posługą dla ludzi biednych, leżących – tym, którym należy poświęcić więcej sił fizycznych i psychicznych. Trzeba je mieć i coś też umieć, coś wiedzieć o opiece nad chorymi.
    Długo chodziłam z rozmyślaniem w sercu: „Może pójdę...”. Pamiętam, jak przyszłam do sióstr i powiedziałam: „Czy możecie mnie przyjąć do swojego zgromadzenia? Chciałabym służyć Jezusowi Chrystusowi w ubogich, takich jak wy”. Patrząc z perspektywy czasu, zdaję sobie sprawę, że nie rozumiałam do końca tego, co mówię. Widziałam, że siostry robią wszystko: i z dziećmi były, i z chorymi, i parafią się opiekowały, organizowały to, co zwykle siostry robią w parafii. Szczerze mówiąc, nie myślałam o tym kim będę. Tak bardzo wierzyłam, że Pan Bóg mi to daje, że można powiedzieć, poszłam w to ślepo. Gdyby wtedy powiedzieli, żebym została pielęgniarką i pojechała do Afryki, to byłabym na to gotowa. Być może, gdyby w pobliżu były klaryski lub nazaretanki, wstąpiłabym do nich. Tak było konkretnie w moim przypadku. Wiem, że są różne zdania sióstr i powołania.
    Czasami zdarza się również, że osoba ma pragnienie noszenia habitu. Dziewczyny mówią: „Ma Siostra piękne ubrania, bardzo mi się podoba ta sukienka”. Jest to również intencja, którą Pan Bóg następnie oczyszcza, daje nowe siły i łaski.
   
    – Czy nie ma Siostra wrażenia, że siostrom trudniej jest wykazać się w strukturach kościelnych? Czy zakonnice powinny również awansować do pracy w instytucjach świeckich?
    – Siostry na całym świecie zajmują różne stanowiska. Tutaj trzeba mieć silny duch i mocną wspólnotę, aby być wśród ludzi świeckich, ponieważ jest to trudne. Sama pracuję w strukturze świeckiej i powiem, że muszę być silna we wspólnocie z siostrami, w Bogu, w modlitwie, aby się nie pogubić.
    Jest bardzo mało powołań, jeżeli tak spojrzeć. To, co robimy w Kościele i że możemy to robić, jest również dobrym znakiem i świadectwem. Jestem pielęgniarką – to mój charyzmat. Biorąc pod uwagę wszystkie zawody, byłoby dla mnie dziwne, gdyby siostra zakonna pracowała w ministerstwie. Chociaż każdy ma swój charyzmat i należy o tym pamiętać. Zasadniczo dobrze jest, jeśli na przykład siostra pomaga w sądzie kościelnym przy kurii.
    Nie odczuwam tego, że jesteśmy w czymś ograniczone i nie słyszałam, żeby ktoś na to narzekał. Być może, mówię o tym konkretnie z perspektywy mojej wspólnoty. Są różne siostry, w tym kobiety konsekrowane, które chodzą w świeckich strojach. Być może odczuwają, że nie są zauważane. Nie mam nic przeciwko, aby siostry pojawiały się gdzieś i pokazywały swoje talenty, nawet w ministerstwie. Jednocześnie należy pamiętać o roli kobiety.
    W porównaniu z mężczyzną „wygrywa” ona swoją łagodnością.
   
   Siostra Tatiana Gmyza ze Zgromadzenia Sióstr Służebnic Jezusa w Eucharystii pracuje w parafii Ducha Świętego w Grigiszkach (Litwa) oraz w dwóch szkołach w Wilnie. Wcześniej posługiwała w parafii św. Andrzeja Boboli w Połocku. Prowadzi bloga na Instagramie. Jak dzieli się sama siostra, na tematy poruszane w blogu inspiruje ją Bóg, a także czytelnicy.
    – Zawód i powołanie…
    – Powiedziałabym, że zawód jest bardzo często powołaniem do zadania, do którego wzywa cię Bóg, dając wszystkie niezbędne dary i możliwości, abyś mógł go zrealizować. W inny sposób można jeszcze powiedzieć, że „twoje zadanie” jest dokładnie tym, co robisz i w czym inna osoba nie może cię zastąpić.
    W moim rozumieniu, gdy wybierasz zawód, musisz zapytać Boga, gdzie On chce cię widzieć, w jakim miejscu. Gdy Bóg wzywa dziewczynę do jakiegoś zakonu, On także patrzy na nią, zna jej umiejętności i prowadzi do miejsca, w którym może się zrealizować. Bóg ma wszystko zaplanowane, można powiedzieć, że kawałki mozaiki same się układają. A dziewczyna, gdy wybiera zakon, patrzy na swoje umiejętności i ocenia, czy może zrealizować się w tym powołaniu.
    Chociaż, gdy ktoś wybiera się do klasztoru, najczęściej nie myśli o zawodzie ani o tym, co będzie robić, lecz po prostu chce służyć Bogu i ludziom. Istnieje również coś takiego jak posłuszeństwo: to, co zostało nam powiedziane, to powinniśmy robić. To nie ja wybieram pracę lub posługę. Przełożeni patrzą na mnie, na moje umiejętności, a potem mówią, w czym mogę się zrealizować, a w czym nie. Warto również wiedzieć, że w klasztorze nikt nie będzie specjalnie dawał trudnych zadań. Przełożeni zawsze patrzą na zdolności człowieka i pozwalają mu się rozwijać.
   
    – Jak osobiście u Siostry było z realizacją powołania i myślami o samorealizacji?
    – Gdy wybierałam się do klasztoru, absolutnie nie myślałam o pracy ani o posłudze. Chciałam, aby moje życie należało do Boga, chciałam być Jego rękami. To było dla mnie bardzo ważne. A to, jaka jest teraz moja posługa, absolutnie nie zostało przeze mnie zaplanowane i jest wynikiem spędzonego czasu w klasztorze, pytań o zezwolenie na wiele rzeczy.
    Na przykład prowadzenie bloga zaczęłam, gdy przyjechałam do Wilna. Tutaj wszyscy zostali poddani kwarantannie, więc w wolnym czasie miałam ochotę pisać i widziałam, co z tego wychodzi. Rozumiem, że pochodzi to od Boga.
    Liczę, mam nadzieję i bardzo chcę, aby wszystko, co robię do tej pory, każda posługa: rekolekcje dla dziewczyn, mój blog, praca w szkole, katecheza – aby to wszystko było Jego pragnieniem, Jego działaniem. Myślę, że gdybym wykonywała inną pracę, nadal byłabym szczęśliwa, ponieważ celem mojego życia jest bycie rękami Boga. Szczęśliwy człowiek będzie szczęśliwy we wszystkim, każda sprawa zostanie wykonana z radością.
   
    – Czy trzeba nawoływać do tworzenia miejsc pracy dla zakonnic w różnych strukturach Kościoła?
    – Po pierwsze, siostry są już obecne w różnych strukturach Kościoła, poza zakonem, zajmują różne stanowiska. Po drugie, każda osoba ma jakieś własne powołanie, swoją sferę działalności. Uważam, że wystarczy poszukać własnego miejsca. Jeśli w Bożych planach jest, aby naprzykład dana siostra zakonna była w jakimś miejscu, kierownikiem jakiejś struktury w Kościele, myślę, że to się zrealizuje, nikt nie będzie miał nic przeciwko. Nie widziałam, żeby ktoś miał jakieś uprzedzenia wobec ludzi, żeby ktoś mówił: „Jesteś siostrą zakonną, więc nie możesz”. Myślę, że każdy jest na swoim miejscu, do którego wezwał go Bóg.