Chcemy tego czy nie, najpierw patrzymy na zewnętrzną stronę rzeczywistości, która stwarza pierwsze wrażenia i opinię o świecie, innych, o swoim życiu. Zewnętrzne powinno pochodzić od wewnątrz. Nie maskować, lecz odsłaniać prawdę o człowieku. Czasami się zdarza, że zewnętrzne piękno rzeczywiście odzwierciedla wewnętrzne. Lecz najczęściej czujemy, że za solidną jaskrawą powłoką kryje się coś zupełnie nieodpowiednego.
Oczywiście, można uznać, że z twojej „fasady” jeszcze nie sypie się tynk. Ale jeśli zajrzeć do środka? Musisz przyznać: czasami obawiasz się, że przez szczeliny spojrzy na ciebie... pustka.
Przed świętami nasze domy naprawdę stają się czystsze. Ludzie często mówią: „A któż by moją duszą się zajął, póki jestem w pracy lub, jeszcze lepiej, śpię?”. Nie będzie tak, bo to prywatna sprawa człowieka. Tam, w twojej ukrytej głębi, jest ta słabość, która boi się zostać sama, bez Boga. Tam jest to wielkie pragnienie, aby stać się człowiekiem, które nie może pozostawać zamknięte i przytłumione.
Drzwi naszych spiżarni otwierają się z trudem. Dlatego Adwent rozpoczyna każdy rok liturgiczny i trwa nie jeden dzień, aby ponownie powtórzyć w pokornej modlitwie: „Przyjdź, o Panie!”. I On przychodzi.
Jak do biednych, słabych, obrażonych – z pocieszeniem i miłością. †