"Miłości nie da się kupić" o. Dariusz Piórkowski SJ
Układając przypowieść biblijną o robotnikach w winnicy, autor pisze, że w ten sposób Chrystus przypomina nam, że Bóg tak naprawdę nie mieści się w naszych kategoriach. Często Go nie rozumiemy i musimy się do tego otwarcie przyznać. Boża sprawiedliwość jest inna od naszej, nie według prawideł ekonomicznego i matematycznego rachunku, lecz podług miłosierdzia: ratująca i przebaczająca, a nie wydzielająca odpowiednio do zasług. Bóg nie wypłaci nam premii i wysługi lat.
"Jaką pracę moglibyśmy wykonać, aby zagwarantować sobie wieczne szczęście?" – pyta autor artykułu. "Szkopuł w tym, że żadną. Na tym polega właśnie Dobra Nowina, że jako chrześcijanie już otrzymaliśmy niebo w zalążku, bez najmniejszego starania z naszej strony. A to niebo przychodzi do nas szczególnie w Chrzcie św. i Eucharystii. Musimy więc pozbyć się złudzenia, iż zachowując przykazania, zapracowujemy sobie na niebo". Przeciwnie, to, że staramy się naśladować Chrystusa jest skutkiem wcześniejszego przyjęcia nieba, czyli samego Boga w naszym życiu. Żadnych szczególnych przywilejów za chrześcijańskie przodownictwo i wykonanie zadań "ponad" normę w niebie nie będzie. Bo miłości (Boskiej i ludzkiej) nie można żądać, a tym bardziej kupić. Można ją jedynie przyjąć.
Budując wokół siebie mur z wykonania religijnych obowiązków i potrzeb, z niezbędności ofiarowania i przyjęcia postanowień, można zamknąć się na podstawową ewangeliczną prawdę: najpierw należy przyjąć dobroć Boga, a dopiero potem można samemu dawać. †