Marzenie Boga

Rozważania

kobieta

Po długiej drodze na szczyt, gdy pod twoimi stopami jest skała lub klif, gdy wokół nieobjęta oczyma przestrzeń, twoje ręce mimowolnie same się rozkładają szeroko w bok, klatka piersiowa wystaje do przodu, oddech się wydłuża, pogłębia i spowalnia. Oczy się zamykają. Wdech-wydech... Przychodzi poczucie pełni, jedności, pokoju i wolności. Czas się zatrzymuje. Całym sobą odczuwasz szczęście i miłość.
    Rozkładamy również ręce szeroko w bok, gdy boso biegamy po trawie i wirujemy. Gdy pędzimy w kierunku osoby, której dawno nie widzieliśmy, którą tak bardzo chcieliśmy przytulić. Rozkładamy ręce szeroko w bok, jeśli chcemy obronić lub uratować kogoś bliskiego, kogoś z rodziny, zasłaniając go sobą.
    Miłość…

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).
    Rozpostarte ręce Jezusa na krzyżu to wolność i miłość. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13).
    „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!” (Ga 5, 1). Jeśli zwrócimy się do etymologii słowa „rab”, mówi ona, że pierwotnie słowo to oznaczało „sierotę”. Sierotami były dzieci wychowywane w cudzych rodzinach i które wykonywały najcięższe prace. Nie mieli żadnych praw. Dlatego stopniowo „rab” zaczął oznaczać „niewolnik”.
    Ale apostoł Paweł przypomina nam: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi” (Rz 8, 15-16). Ty i ja jesteśmy dziećmi Bożymi. Czy kiedykolwiek myślałeś, że nasz Ojciec Wszechmogący, wszechobecny, jest Królem królów, który ma w rękach cały wszechświat? Dlaczego więc żyjemy tak często jak sieroty? Niby zbierając znikome okruchy z obfitych potraw ze wspaniałego stołu.
    „O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje” (J 16, 23).
    Małe dzieci ciągle mają jakieś chętki, zachcianki: proszą o jedzenie, spacer, przytulenie, pocałunek, aby kupić coś pięknego itp. Również dzieci chcą być widziane i zauważane. I chociaż stajemy się dorośli, nie przestajemy chcieć. Takimi nas stworzył Bóg.
    Te chętki nazywane są potrzebami. Możesz zwrócić się do hierarchii potrzeb psychologa Abrahama Maslowa. Można również do klasyfikacji Anthony Robbins’a. Wyróżnia 6 potrzeb: bezpieczeństwo i komfort, różnorodność i wrażenie, wyjątkowość i uznanie, miłość i jedność, rozwój, tworzenie i wkład.
    Aby poczuć się szczęśliwym, konieczne jest całkowite zaspokojenie tych potrzeb. Nie jest to jednak możliwe: żyjemy w niedoskonałym świecie. Cały czas brakuje nam czegoś. A potem nasz mózg szuka sposobów lub strategii, jak uzupełnić te braki. To prawda, że mózg zawsze „oszczędza” energię, tj. wybiera takie strategie napełniania, które najmniej będą nas kosztować. Lub wybiera to, co już wiemy z własnego doświadczenia lub z obserwacji ludzi wokół nas. Jednym słowem to, co jest „pod ręką”, i niekoniecznie jest dla nas korzystne.
    Na przykład po długiej pracy (wkład) pojawia się pragnienie odpoczynku (różnorodność). Mózg, długo się nie zastanawiając, może wybrać taką strategię: przejrzeć kanał informacyjny w sieciach społecznościowych lub zagrać w jakąś grę. Kolejny przykład: ktoś powiedział ci słowa, które bardzo cię zraniły. Idziesz, kupujesz coś z alkoholu w nadziei, że zagłuszy trudne emocje. Lecz tu zaistniała potrzeba akceptacji czy miłości od innej osoby. Zamiast strategii – drogi – miłości została wybrana strategia śmierci, czyli to, co nas rujnuje.
    Dlatego Bóg mocno zaryzykował, czyniąc nas wolnymi.
    Ale dał nam rozum, wolę i uczucia, abyśmy mogli wybrać dobro. Ile jest w tym miłości i szacunku dla swojego stworzenia, pragnienia, aby człowiek wzrastał jako osoba.
    Świat rozwija się w niewiarygodnym tempie. I wszystko stara się nam uprościć: od jedzenia po relacje między ludźmi. Aby człowiek mniej myślał, mniej prowadził świadome życie. To znaczy mniej znał i rozumiał siebie, a zatem innych ludzi.
    Jak często mówimy: „24 godziny to za mało”, „ile jeszcze do zrobienia”. Żyjemy w trybie przyzwyczajenia. Podobnie jak w świecie sukcesu, my, chrześcijanie, mamy pokusę: wziąć na siebie zbyt dużo, wziąć nie swoje. Jeśli ciągle nie ma czasu, zapytaj Boga, czy to od Niego pochodzi? „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę” (1 Kor 6, 12).
    Oddychaj pełną piersią, żyj swobodnie!