Wówczas siostra i ksiądz dwa razy w miesiącu w niedziele zbierali młodzież na wspólne czytanie Słowa. Analizowaliśmy poszczególne wersety, całe rozdziały, korzystaliśmy z oryginalnych tekstów, aby lepiej zrozumieć sens, słuchaliśmy komentarzy różnych kapłanów, dzieliliśmy się osobistymi przemyśleniami i tym, jak rozumiemy to, co przeczytaliśmy.
Na pierwszy rzut oka wydawało się to smutne i nudne. Ale już na pierwszym spotkaniu było jasne: Biblia jest bardzo interesująca, głęboka i wcale nie łatwa. Do dziś pamiętam słowa siostry, że w Biblii zawsze znajduje ona odpowiedzi na wszystkie pytania, a dzień zaczyna od czytania Słowa i od filiżanki kawy.
Mijał czas, zmieniały się siostry i księża, tradycja takich spotkań niestety nie przetrwała. Kilka razy udało mi się pozostać na parafialnych spotkaniach biblijnych, ale czułam się nieswojo wśród starszych osób, więc czytanie Biblii ponownie wróciło do punktu początkowego: trudno jest czytać, gdy wiele rzeczy się nie rozumie. Fundament, który został założony podczas dojrzewania, jest do dziś. Już wiem, że aby zrozumieć Słowo, potrzebne są przede wszystkim komentarze kapłanów. Drugim ważnym punktem dla mnie jest język.
O wiele trudniej jest mi czytać po rosyjsku niż po białorusku.
Dziś na YouTube można znaleźć ogromną liczbę filmików, w których kapłani oferują wspólne czytanie Biblii i refleksję nad tekstem. Istnieje wiele wydrukowanych komentarzy na różnych stronach internetowych. Więc teraz, moim zdaniem, najważniejszy problem – „nie rozumiem, co tam jest napisane” – został rozwiązany. Wystarczy wziąć Słowo z półki i otworzyć. Za pierwszą strona pójdzie druga, a tam i do setnej da się doczytać…