Ten, który nadawał ton i rytm życiu

Rozważania

Chłodny zimowy wieczór... Stary cmentarz pobernardyński... Kapłan zapala znicz na grobie zmarłego przyjaciela w dniu jego Urodzin... Z jego ust zlatuje szczera serdeczna modlitwa. W tym momencie jeszcze nie wie, że za kilka chwil spotka się z bliską sercu osobą w wieczności...
   
    23 grudnia 2016 roku około godziny 17 przy ul. Biełusza w Grodnie miał miejsce wypadek drogowy, w wyniku którego zginął profesor Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie ks. Tadeusz Wyszyński CM. Według wersji policji kapłan poczuł się źle i stracił panowanie nad autem. Na zakręcie samochód zjechał z jezdni i rozbił się o drzewo.
Ostatnia wigilia
    W ten tragiczny wieczór ks. Tadeusz pojechał na cmentarz, by „odwiedzić” zmarłego przyjaciela ks. Michała Woronieckiego CM. To właśnie on ponad 25 lat temu namówił profesora do wyjazdu z misją kapłańską na Białoruś. Łączyła ich nie tylko przynależność do jednej wspólnoty zakonnej, ale też bliskie relacje przyjacielskie.
    Kapłani diecezji grodzieńskiej długo nie mogli uwierzyć w to, co się stało. Dopiero wczoraj razem dzielili się opłatkiem i składali sobie nawzajem serdeczne życzenia. Przypominają, że ks. profesor miał jeszcze dużo planów... Wystarczy jednak sobie uświadomić, ile już zrobił w ciągu 86 lat życia...

    Niestrudzona praca na chwałę Bogu
   Ks. Wyszyński celebruje Mszę św. w dniu wspomnienia liturgicznego swego patrona św. Judy Tadeusza, Apostoła i Męczennika Ks. Tadeusz Wyszyński urodził się 26 kwietnia 1930 roku na Białostocczyźnie w miejscowości Piekuty Nowe.
   W wieku 19 lat wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. Śluby złożył 15 grudnia 1951 roku. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk biskupa Stanisława Rosponda w Krakowie 24 czerwca 1956 roku.
    Studiował w Warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej (obecnie jest to Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego), Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz Instytucie Katolickim w Paryżu. Był wykładowcą i wicerektorem w Wyższym Seminarium Duchownym w Gdańsku-Oliwie. Potem wykładał w Krakowie. Zajmował posadę dyrektorа kleryków, wicerektorа Wyższego Seminarium Duchownego Zgromadzenia Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. Otaczający go ludzie zawsze się dziwili z powodu jego pracoholizmu. Nikt nigdy nie widział kapłana zmęczonym. Wśród wykładowców w seminarium miał – na pewno – najwięcej zajęć w tygodniu.
    Pracę pedagogiczną łączył z posługą duszpasterską w Warszawie i Gdyni (Polska), Vitre (Francja). Katechizował dzieci i młodzież. Miał umysł analityczny. Zawsze przyglądał się wszelkiej sprawie od różnych stron. Podczas homilii mógł zwrócić się do wiernych w następujący sposób: „Zastanówmy się nad tym słowem z Ewangelii...”. I całe kazanie poświęcał rozważaniom o jednym tylko wyrazie. Na początku lat 70. ubiegłego wieku kapłan był Kapelanem Sióstr Miłosierdzia w Chylicach (Polska). W latach 1990–1991 pracował w watykańskim Sekretariacie ds. Dialogu w Rzymie (Włochy).
   
    Harmonia w muzyce
    W 1992 roku ks. Tadeusz rozpoczął posługę kapłańską w Grodnie. Wykładał teologię dogmatyczną oraz śpiew w seminarium duchownym. „Był taki czas, kiedy w seminarium zabrakło organisty – opowiada ks. Denis Braziński obecnie pracujący na Mohylewszczyźnie. – Ks. Tadeusz powierzył mi tę rolę i nakazał, żebym się uczył. Pamiętam, że nie lubiłem organów i kiedyś powiedziałem o tym kapłanowi. Na co dostałem następującą odpowiedź: «Denisie, lepiej robić to, co trzeba robić». Te słowa trafiły głęboko do mojego serca. Zawsze je sobie przypominam”..
    Kleryk IV roku WSD w Grodnie Tomasz Mikołajczyk jest bezgranicznie wdzięczny ks. profesorowi, który pomógł mu uwierzyć w siebie. Alumn przyznaje się, że przyszedł do seminarium z bardzo niskim i nierozpracowanym głosem. „Pamiętam, jak ks. Tadeusz zorganizował scholę śpiewów gregoriańskich – opowiada kl. Tomasz. – – I zaczął ze mną pracę indywidualną. Gdy już wypracowałem trochę głos, ks. Tadeusz powiedział: «Wreszcie, wyszedł partyzant z lasu!». Dzięki staraniom księdza profesora jestem organistą seminaryjnym. Gram na Mszach św. i różnorodnych nabożeństwach w naszej kaplicy. Ks. Tadeusz zawsze mówił do mnie, że mogę grać lepiej od niego, bo on nie ma jednego palca. A grał bardzo fachowo”.
    Przed każdą uroczystością kapłan zwykle przeprowadzał w kaplicy próbę z klerykami. Zawsze troszczył się o to, by śpiew brzmiał dobrze.
   
    Dusza otwarta na każdego
    Kapłan z ciekawością śledził działalność artystyczno-teatralną 
w seminariumKs. Tadeusz był człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej. Inteligentny, szlachetny, delikatny, sumienny. Wiele dobra czynił potajemnie. Umiał do każdego odnaleźć indywidualne podejście. Wiele osób zwracało uwagę na jego chrześcijański humor – niekrzywdzący i intelektualny. „W seminarium mieliśmy zaliczenie z 92 prefacji – opowiada biskup pomocniczy diecezji grodzieńskiej Józef Staniewski. – Prześpiewałem już około jednej trzeciej całości. Pytam się, czy mogę wyjść z sali, aby się napić wody. Więc kontynuowaliśmy. Gdy kolej doszła do Mszy Krzyżma, ks. Tadeusz kiwnął głową, że mogę ją ominąć. Ale dlaczego? I dostałem odpowiedź: «Jak zostaniesz biskupem, to cię nauczę...»”.
    Klerycy często widzieli księdza w kaplicy z różańcem w ręku, na adoracji, podczas Drogi Krzyżowej przeżywanej indywidualnie. Każdą wolną chwilę kapłan wykorzystywał na modlitwę. Często odmawiał Brewiarz, stojąc w długich kolejkach podczas wyjazdów za granicę.
    Z każdym starał się znaleźć wspólny język. Mówił: „Jestem do zgody jak ryba do wody”. „Poznałem ks. Tadeusza podczas rekolekcji powołaniowych w grodzieńskim seminarium – opowiada alumn I roku Andrzej Juchnik. – Kapłan od razu wydał mi się człowiekiem wielkodusznym. Czuło się przy nim spokój i życzliwość. Był radosny. Nikt nie widział, żeby był smutny lub przygnębiony. Po dostaniu się do seminarium zauważyłem u księdza zwyczaj przychodzić na furtę seminaryjną i poprawiać dywanik leżący na podłodze. Przy tym zawsze pukał i pytał się żartobliwie, czy może wejść. Byłem bardzo zdziwiony, gdy się dowiedziałem, że mimo zaawansowanego wieku ks. Tadeusz korzysta z komputera i prowadzi samochód”.
   
    Wkład w bibliotekę chrześcijańską
    Profesor starał się iść w nogę z epoką intensywnego postępu i rozwoju współczesnych technologiiW ciągu dłuższego czasu ks. profesor uczestniczył w spotkaniach diecezji grodzieńskiej i metropolii mińsko-mohylewskiej, na których były przygotowywane do druku pomocniki naukowe i duszpasterskie, księgi liturgiczne. Od 1995 roku należał do Rady ds. Wydawnictwa i pełnił obowiązki Cenzora diecezji grodzieńskiej. Znał język polski, francuski, włoski, niemiecki, rosyjski, dobrze też sobie radził z językiem białoruskim. Dlatego jako Cenzor chętnie czytał książki, przygotowywane do druku. „Często się z nim spotykaliśmy i dyskutowaliśmy, – opowiada dyrektor grodzieńskiego wydawnictwa diecezjalnego ks. Tadeusz Krysztopik. – – Zawsze był zrównoważony i rozważny w swoich wypowiedziach. Własne zdanie argumentował cierpliwie, naukowo i dobitnie. Znałem ks. Tadeusza jako człowieka życzliwego, posiadającego wyśmienity humor. Jego dobroduszne żarty nikogo nie znieważały, ale zawierały w sobie ziarno życzliwego pouczenia”.
    Wiele sił ks. profesor poświęcał na tłumaczenie Mszału. Jego wkład w rozwój liturgicznego języka białoruskiego jest bardzo cenny.
    W 2015 roku ks. Tadeusz otrzymał krzyż „Pro Ecclesia et Pontifice” („Za zasługi przed Kościołem i Papieżem”) – jedno z najwyższych wyróżnień Stolicy Apostolskiej.
   
    Na zawsze w sercach
    ...Co wieczór starsi kapłani w seminarium spotykają się, aby wspólnie obejrzeć wiadomości w telewizji. Do niedawna był z nimi również ks. Tadeusz. -„Pamiętam, puka do drzwi mojego pokoju i mówi: «Ojciec duchowny zaprasza na Dziennik», – – opowiada przyjaciel zmarłego kapłana ks. prałat Jerzy Marian Lewiński. – Dla nas jest to czas, kiedy zbieramy się razem i rozmawiamy, o czymś dyskutujemy. Z ks. Tadeuszem często wspominaliśmy Syberię. Łączyło nas to, że przed II wojną światową obydwaj zostaliśmy zesłani razem z półtora milionami Polaków. I mimo że on był na północy, a ja na południu, często wracaliśmy do tamtych czasów... Tak bardzo mi Tadzia brakuje...”.