Wakacje od szkoły, ale nie od Pana Boga

Rozważania

Ks. Maksym Boczarnikow SCJWitam Was ponownie, Drodzy Czytelnicy, na łamach gazety „Słowo Życia”. Ten artykuł chcę przede wszystkim skierować do tych czytelników, którzy chcą zapomnieć o szkole i z upragnieniem czekają na zasłużone wakacje. Być może, znajdą oni dla siebie tu kilka cennych wskazówek, jak podczas wakacji nie zapominać o Panu Bogu, o modlitwie i niedzielnej Mszy św.
Pracując nie tak dawno w parafii, ucząc młodzież i dzieci, bardzo często spotykałem się z pytaniami: „Czy na wakacjach też trzeba chodzić do kościoła?” Uważam, że takie pytanie dzieci jest uzasadnione, skoro na wakacjach nie ma chodzenia do szkoły, to może i od kościoła na kilka miesięcy też można odpocząć?
Zacznijmy od tego, że Pan Bóg sam wymyślił odpoczynek: Księga Rodzaju mówi, że Bóg odpoczął po dziele stworzenia świata na siódmy dzień, oraz w Ewangelii św. Marka Pan Jezus wzywa Apostołów do odpoczynku: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco”. W ten sposób Pan Bóg sam zachęca nas do regeneracji sił, do wypoczynku. Chce, abyśmy wypoczęci, z nowymi siłami podejmowali wysiłek pracy. Chce, abyśmy poznawali piękno stworzonego przez Niego świata, abyśmy w gronie rodzinnym, w grupie przyjaciół coraz lepiej się poznawali, chętniej sobie nawzajem pomagali i aby łatwiej było nam potem żyć.
    Wakacje to czas, aby poczuć siebie wolnym i za to podziękować Panu Bogu. Możemy poznać piękno świata, możemy poznać grzech. Możemy nauczyć się radości pomagania innym, możemy też nabrać wprawy w krzywdzeniu. Od nas ostatecznie zależy, czy ten czas wakacyjny wykorzystamy w taki sposób, aby z niego naprawdę skorzystać.
    Wakacje kojarzą się nam z robieniem tego, na co mamy ochotę. A jak mielibyśmy ochotę na coś niedobrego? Tu mamy przed sobą zadanie. W to, na co mamy ochotę, trzeba wprowadzić rozum i wyobraźnię. Jeśli kapryśne dziecko ma ochotę na zjedzenie ciastka pół godziny przed przygotowanym obiadem, to trochę utrudni mu to rozsmakowanie się nawet w ulubionych potrawach. Więc zrobimy wszystko, aby temu dziecku wybić z głowy podobne pomysły. Podobnie z naszymi kapryśnymi ochotami. Trzeba je sobie tłumaczyć, ujarzmiać, kształtować.
    Owszem, na wakacjach nie chodzimy do szkoły, nie ma tyle obowiązków co podczas roku szkolnego. Ale pomyśl, na pewno masz jakieś hobby, jakieś zainteresowanie, co pomaga tobie otwierać w sobie nowe talenty. Lubisz jeździć rowerem? Podczas szkoły na to nie było czasu, więc teraz jest szansa, aby zebrać jeszcze kilka zapaleńców jak ty i wyruszyć na zwiedzanie pięknych okolic.
    Lubisz robić zdjęcia? Nadszedł na to czas. Wykorzystaj wakacje, ucz się spostrzegawczości, sfotografuj ciekawie ułożone chmury, tęczę po deszczu, uśmiech niemowlęcia albo dostojną, piękną twarz staruszki (pamiętaj, że, aby fotografować ludzi powinno się mieć ich zgodę). Potem, już w ciągu roku możesz zrobić wystawę własnych fotografii, choćby we własnym pokoju.
    Denerwuje ciebie i innych, że często o czymś zapominasz? Że jesteś niepunktualny? Że nie zauważasz oczekiwań osób, które cię otaczają? Pomyśl, jak nad tym popracować na tych wakacjach. Będziesz szczęśliwszy, gdy zobaczysz na własne oczy, że to, co ci dotychczas w samym sobie przeszkadzało, da się zmienić. Może nie od razu, ale krok po kroku.
    Wakacje to nie czas na nic nierobienie, to czas na świętowanie wypoczynku. A wypoczynek to czas spędzony z rodziną, z bliskimi. Świętowanie wypoczynku to radość wynikająca z Bożej przyjaźni. Nawet po ludzku potrafimy to zrozumieć, gdy ktoś bardzo bliski przyjeżdża po długiej nieobecności, to każda minuta wydaje się szczególna, wyjątkowa, świąteczna. Może wykorzystasz wakacje, aby nauczyć się świętowania.
    Słyszałem, że w pewnej parafii pracujący tam franciszkanin używał wielu porównań ze świata zwierząt. Między innymi powiedział, że po Komunii Świętej możemy zachowywać się jak mama kangurzyca, która niedawno urodziła maleństwo. Nikt nie musi wiedzieć, że ma w swojej torbie dziecko. Ona jednak nieustannie o nim pamięta, niejako żyje dla niego. My również na wakacjach pamiętajmy, że jesteśmy dziećmi Pana Boga. Trzeba sobie to przypominać, powtarzać, aż wreszcie stanie się to rzeczywistym powodem do radości, poczucia bezpieczeństwa, pogody ducha.
    Wakacje od Pana Boga? Wyobraźmy sobie, że nasi rodzice zostawili nas w domu, a sami pojechali na dwa tygodnie na wypoczynek. Czy nie będziemy do nich albo oni do nas codziennie dzwonić, aby mieć pewność, że ich dzieci radzą sobie i są bezpieczne?
    Człowiek, który zapomina o Panu Bogu na wakacjach, podobny jest do astronauty, co leci na inną planetę, a nie ma łączności z punktem dowodzącym na Ziemi. Czy może mieć pewność, że się nie zgubi w kosmicznej przestrzeni i szczęśliwie wróci do kochanych osób?
    Wakacje się skończą, ale świętowanie zostanie w Twoim sercu jako postawa życia. No i życzę, aby nieraz ktoś ciebie zapytał: Skąd Ty masz taką pogodę ducha, skąd u Ciebie tyle cierpliwości albo kiedy się tego nauczyłeś? Wtedy powiesz mu, że nauczyłeś się tego na wakacjach.