Kapłan: Bóg, Anioł, Człowiek?

Rozważania

Pewnego razu przez kilka godzin dyskutowaliśmy ze studentami nad problemem współczesnego wizerunku katolickiego kapłana. Jaki powinien być kapłan XXI wieku?
    Podczas próby odpowiedzi na to niełatwe pytanie grupa od razu się podzieliła na konserwatystów i modernistów.
    „Współczesny kapłan niczym nie powinien się różnić od tego z dawnych czasów”- twierdzili konserwatyści. Dla ludzi nastawionych konserwatywnie wszystko, co dobre, już BYŁO dawniej, dlatego każde nowatorstwo będzie złem, zdradą pięknej legendzie. Po co tworzyć coś nowe, jeżeli dawne jest tak piękne? Po co w ogóle szukać nowego wizerunku kapłana, jeżeli ma on być zawsze taki sam, na wieki wieków? Odpowiedzi na te pytania dla konserwatysty są oczywiste, a postawienie takiego problemu samo w sobie jest absurdem, celowym odrzuceniem przeszłości, która jest „magistrae vitae” (nauczycielem życia). W odpowiedzi na pytanie „jaki jest ten niezmienny i poprawny wizerunek kapłana?” moi konserwatyści zaczęli opisywać idealizowany wizerunek kapłana początku XX wieku. On, w odróżnieniu od współczesnych księży, zawsze nosił sutannę: ZAWSZE, bez żadnych wyjątków, po prostu nie mógł mieć innej garderoby. Poprawny ksiądz ma być ubogi. Jest pozbawiony ujemnych cech charakteru, prostolinijny, nieubłagany w stosunku do kłamstwa, otwarcie zawsze i wszystkim mówi prawdę, nieugięcie sprawiedliwy.
Moderniści od razu się oburzają: „Czym wasz ksiądz różni się od anioła? Stworzyliście sobie iluzję prawdziwego anioła, a on przecież jest człowiekiem!” Zaczynają przytaczać przykłady, kiedy to dla współczesnego kapłana sutanna staje się poważną przeszkodą w służeniu w warunkach neopogaństwa i kryminalnych przyzwyczajeń antyklerykałów. Ubóstwo? Gdzie są jego granice? Mieć samochód to luksus czy rzecz niezbędna we współczesnym świecie, gdzie kapłan nieraz musi często i dużo jeździć, żeby nakarmić duchowo powierzone mu dusze? Czy ma czekać, aż ktoś go przywiezie i zawiezie? Bezwzględność moralna ? Co to jest? Gdzie jest granica między sprawiedliwością a miłosierdziem? Czy na pewno zawsze należy mówić prawdę, czy czasami słuszniej jest nie spieszyć się, przecież dzisiejsza pewność prawdy jutro może się okazać mylna? Być może, lepszym rozwiązaniem jest zrozumieć sytuację człowieka i nie spieszyć się z osądzeniem go za okazaną słabość bądź błąd? Konserwatywny wizerunek kapłana to pozbawiony uczuć tyran, sędzia, który stawia dobro Kościoła (?) ponad wartości osobowości, odgradzający się od świata, do którego został posłany.
    Na wszystkie argumenty modernistów konserwatyści spieszą wytyczyć im brak fundamentu i chęci oddzielenia kłamstwa od prawdy, światła od ciemności. W poglądach modernistów czuć było ducha współczesnego relatywizmu: wszystko jest względne, indywidualne, dlatego nie może być jednakowych reguł dla wszystkich.
    Przyglądając się temu, jak się toczy dyskusja, zauważyłem, że wśród młodzieży nie ma osób ze skrajnie modernistycznym punktem widzenia. Poglądy liberalne odchodzą. Ksiądz – „koleś” to już nie kapłan, nie ojciec, nie duchowny, jak to było modne w drugiej połowie wieku dwudziestego. Jednak dość mocna jest partia idealistów, dla których kapłan powinien być prawie aniołem. Z jednej strony, można by było wytłumaczyć to młodzieńczym maksymalizmem, przecież młodzież wszystko idealizuje. Lecz z praktyki wiem, że i wśród osób starszych jest dużo chętnych do tego, by w księdzu widzieć anioła. A być może, Boga? Tok moich myśli sam sobą potoczył się torem rozważań nad tak zwaną sakralizacją duchowieństwa, czyli deklarowaniem duchowieństwu prerogatyw Boga. Kim on jest, kapłan: przedstawicielem Boga na ziemi czy przedstawicielem ziemi przed Bogiem? Wizerunek kapłana-Boga był charakterny dla wielu kultur pogańskich. We współczesnym chrześcijaństwie taki punkt widzenia często przyjmuje formę wiary w nieomylność i nieskazitelność kapłana. Ludziom z taką pozycją ciężko jest pogodzić się z tym, że kapłan jest CZŁOWIEKIEM. Dla nich jest nadczłowiekiem, prawie już nie człowiekiem, a uosobieniem bóstwa. Do tej kategorii ludzi bliscy są ci, którzy szukają w kapłanie uczuciowego zadowolenia. Jego otwartość i czułość zawsze mogą zastąpić ojca, matkę, brata, męża, przyjaciela. Z nim tacy ludzie mogą siedzieć godzinami, tylko by nie myśleć o świecie rzeczywistym, gdzie trzeba walczyć, tworzyć, działać, uczyć się. Jakżeż wielka jest chęć stworzenia swego maleńkiego uczuciowego raj
    Znacznie trudniej jest chrześcijanom zgodzić się z wizerunkiem kapłana jako człowieka, zwróconego ku Bogu. I mimo tego, iż jest on bliżej Boga i w działaniu łask (odprawienie sakramentów), i w jego poznaniu, - nie jest bóstwem czy aniołem, jest CZŁOWIEKIEM. I tak jak każdy człowiek potrzebuje człowieczego ( w pozytywnym znaczeniu tego wyrazu), i jak każdy człowiek może się mylić, może mieć wady. Nie jest takie proste pogodzić się z tym, że z takim kapłanem nie da się stworzyć raju, że trzeba razem z nim brnąć przez całe życie dokądś, gdzie Bóg obiecał Raj tobie i jemu. Kapłanowi, jak i tobie, właściwe są wątpliwości i błędy, on też musi się spowiadać. Trudniej jest w takim człowieku szukać oparcia i duchownego. Lecz gdzieś w głębi duszy czujesz, że w tym właśnie jest rzeczywistość, niech nawet nie taka piękna, jak nam by się chciało. Wychodzi na to, że całe nasze życie przypomina upór rozkapryszonego dziecka, które zamiast tego, by iść do domu, próbuje budować swój domek, nawet jeżeli wie, że jest to tylko głupi i krótkotrwały kaprys. Bóg nie uosabia się w kapłanie, lecz tylko działa przez niego. Raj nigdy nie zostanie zbudowany na ziemi nawet przez najbardziej świętego kapłana, ponieważ Raj jest poza tym ziemskim życiem. Mnie, kapłanowi, pozostaje tylko modlić się za nas, wszystkich chrześcijan, żeby Bogiem dla nas był Pan Bóg, żeby kapłan był duchownym CZŁOWIEKIEM znającym Drogę i żeby szeregowy wierzący nigdy nie szukał Raju na ziemi. Raju tu nie ma, on jest w Niebie, po tę stronę życia. A tu, na ziemi, dla nas otwarta jest tylko Droga.