Miłosierny ojciec zapewne mógłby odrzucić prośbę syna, jako niezgodną z prawem (syn staje się
prawnym spadkobiercą po
ojcu dopiero po jego śmierci) i odmówić mu. Mógłby też
próbować za wszelką cenę
zatrzymać go przy sobie. Nawet starszy syn nie rozumie
ojca. Oskarża on go o niesprawiedliwość i w przytaki- wanie złemu postępowaniu
brata (por. Łk 15, 29-30). Czyż
nie to samo obserwujemy w
dzisiejszym świecie?
Miłosierny ojciec nie czynił nic, aby zepsuć życie synowi, który go znieważył swoim
zachowaniem. Nie zastawia
na niego pułapki, nie nasyła
złodziei i złoczyńców, aby go
obrabowali oraz nie namawia
nierządnice, aby doprowadziły go do grzechu. Marnotrawny syn sam zmarnował swe
życie i uczynił go nieznośnym
dla siebie. Dlatego i my dzisiaj nie mamy prawa oskarżać
Boga, przypisując Mu wojny,
choroby cierpienia i epidemie. Człowiek sam nadużywa
swoich zdolności, które w
konsekwencji powodują cierpienie i śmierć.
Dlaczego miłosierny ojciec godzi się na odejście i
moralną degradację swego
syna? Czy mści się za to, że
syn nie docenił jego ojcowskiej troski i tak brutalnie
go znieważył? Dalsze wydarzenia zaprzeczają temu. Gdy
syn marnotrawny „był jeszcze
daleko, ujrzał go jego ojciec
i wzruszył się głęboko; wy- biegł naprzeciw niego, rzucił
mu się na szyję i ucałował
go” (Łk 15, 20). Więc miłosierny ojciec, który jest obrazem
Boga, nie kieruje się zemstą
i niszczącą nienawiścią. Z
bólem serca godzi się on na
odejście syna. Bóg mówi o
sobie przez proroka: „Moje
serce na to się wzdryga i
rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuch- nął płomień mego gniewu…
albowiem Bogiem jestem, nie
człowiekiem; pośrodku ciebie
jestem Ja – Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać” (Oz 11,
8-9).
Miłosierny ojciec dopuszcza moralną degradację i
cierpienia syna jedynie w tym
celu, aby zrozumiał on, że ojciec rzeczywiście go miłuje i
przebywanie z nim – najlepszy wybór. Ojciec godzi się na
cierpienia swojego dziecka i
własne, aby w rezultacie syn
przekonał się, że dobro jest
lepsze od zła i uspokoił swoje
serce. Tak i dzisiejsza cywilizacja, powinna przekonać się,
że życie w przyjaźni z Bogiem
jest najlepszym wyborem
dla człowieka. Jedynie w tym
świetle należy patrzeć na
wszelkie ludzkie cierpienia:
choroby, kataklizmy i epidemie. Bóg, Miłosierny Ojciec,
z bólem serca godzi się na
ludzkie cierpienia, aby wreszcie doczekać się powrotu
swoich umiłowanych dzieci,
wybiec im na spotkanie i rzucić się na szyję (por. Łk 15, 20).
Syn marnotrawny, kiedy
zawołał: „Ginę!”, doszedł do
wniosku, że ojciec pomoże
mu najlepiej. Mógł wybrać
inną możliwość wyjścia z tej
sytuacji, nie poniżając się
przed ojcem. Mógł poprosić
o pożyczkę, aby samemu na
nowo dorobić się majątku.
Mógł zacząć żebrać, lub nawet zaprzedać się w niewolę,
aby uniknąć śmierci głodowej. W końcu mógł nawet
umrzeć w swojej upartości,
oskarżając we wszystkim
ojca. Jednak, wybrał powrót
do ojca, chociaż było to związane z upokorzeniem się.
Odejście dzisiejszych
„synów marnotrawnych” jest
bardzo dalekie i przekraczające wszelką miarę. Wydaje
się, że niektórzy znajdują
upodobanie w wynajdywaniu
coraz to nowszych sposobów
na znieważanie Boga – Miłosiernego Ojca: pedofilia
i gorszenie dzieci, eutanazja (dobijanie ludzi starych
i cierpiących), homoseksualizm, zmiana płci, ideologia
Gender, bałwochwalstwo… Te
wszystkie tak zwane grzechy,
wołające o pomstę do nieba
jak by miały na celu wprost
ranić Serce Boże. Niс dziwnego, że dzisiejsza „cywilizacja
śmierci” może zniszczyć sama
siebie.
Święty Boże, Święty mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami! (3 razy) Od powietrza, głodu, ognia i wojny – wybaw nas Panie! Od nagłej i niespodzianej śmierci – zachowaj nas Panie! Abyś Kościół swój święty bronić i wywyższyć raczył, – prosimy Cię, Panie! Abyś Ojca Świętego i wszystkie stany duchowe w pobożnej jedności zachować raczył, – prosimy Cię, Panie! Abyś nas w świętej służbie Twojej umocnić raczył, – prosimy Cię, Panie! Abyś nas do szczerej pokuty doprowadzić raczył, – prosimy Cię, Panie! Abyś urodzaje dać i je zachować raczył, – prosimy Cię, Panie! My grzeszni Ciebie Boga prosimy, – wsłuchaj nas Panie! O Jezu, Jezu, Jezu, – zmiłuj się nad nami! O Maryjo, Panno i Matko Boża, – przyczyń się za nami! Matko Boża Pomyślności, – módl się za nami! |
|
Czy pandemia koronawirusa jest Bożą karą? Zwróćmy uwagę, że Pismo Święte, a także Kościół, nigdy nie mówi o karze Bożej w oderwaniu od nawrócenia człowieka i Bożego miłosierdzia. Mówienie o karach, jak o działaniu Pana Boga, pełnym nienawiści do człowieka, aby go definitywnie zniszczyć – nie jest zgodne z Biblią i nauką Kościoła. Kara Boża w języku biblijnym i teologii Kościoła jest równoznaczna wyrazom „palec Boży”, „karcenie Boże”, „upomnienie Boże” oraz „Boża pedagogika”. Więc tylko w połączeniu z nawróceniem człowieka i Bożym przebaczeniem możemy mó- wić o „karze Bożej”. „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8) – stwierdza Pismo Święte, więc Wszechmogący nie umie i nie może kierować się nienawiścią.
Święci Kościoła w zgodzie z Biblią stwierdzają, że „karom Bożym” zazwyczaj poddawani są ludzie dobrzy, którzy, zgodnie z ich uczynkami, powołani są do życia wiecznego. „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę” (Ap 3, 19) – mówi Bóg. Natomiast ci, którzy definitywnie odwrócili się od Niego, w większości wypadków już nie są karani za życia ziemskiego, ponieważ czeka ich kara wiecznego potępienia. „Nie doznają ludzkich utrapień ani z innymi ludźmi nie cierpią. Toteż ich naszyjnikiem jest pycha” (Ps 73, 5-6).
W nauce Kościoła i Świętych kary ziemskie są uważane za łaskę, ponieważ dają możliwość uczestniczenia w odkupieńczej Ofierze Chrystusa, odpokutować za grzechy i uniknąć kar czyśćcowych. „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24) – napisał św. Paweł. „Panie tu karz, tu siecz, tu bij, żebyś tylko na wieki przebaczył” – prosił św. Augustyn.
Człowiek wierzący w mi- łość Boga nie boi się używać wyrazów biblijnych, pamiętając, że za wszystkim stoi ojcowska miłość Miłosiernego Ojca, który wszystko prowadzi ku dobremu, nawet przez cierpienie. Nie ma więc potrzeby sztucznie unikać języka biblijnego, lękając się używania słowa „kara Boża”, ponieważ to zaprowadzi nas w ślepy zaułek. O wiele pożyteczniejszym jest zrozumieć, co pod tym wyrazem rozumie Biblia i Kościół.
W latach 1582-1634 miały miejsce objawienia Matki Bożej w Quito na Ekwadorze. Objawienia te, chociaż uznane przez Kościół, są mało znane. Dotyczyły one także i nas – ludzi XX i XXI wieków. Wizjonerka, siostra Marianna ze Zgromadzenia Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, ujrzała Jezusa konającego, jak na Golgocie. „U stóp krzyża stała Maryja, a także św. Jan i Maria Magdalena. Odczuwając poczucie winy, Marianna rzuciła się na ziemię krzyżem wołając: «Panie, to ja jestem temu winna! Ukarz mnie i wybacz swojemu ludowi». Na to, Anioł Stróż podnosząc ją powiedział: «Nie! To nie ty jesteś winna. Podnieś się, ponieważ Bóg chce ci objawić wielką tajemnicę». Widząc łzy Maryi Marianna zawołała: «Pani nasza, czyż to ja jestem powodem Twojego smutku?». «Nie, to nie ty, ale przestępczy świat».
W chwili, kiedy Pan Jezus rozpoczął swoją agonię, a do uszu siostry Marianny dotarł głos Boga Ojca, który powiedział: «Ta kara będzie dla XX i XXI wieku!». Nagle ponad głową konającego Chrystusa pojawiły się trzy miecze, na których widniały napisy: «Ukarzę herezję», «Ukarzę bezbożność», «Ukarzę nieczystość» i zrozumiała, że będzie to miało miejsce w XX i XXI wieku. Matka Boża zapytała: «Córko Moja, chciałabyś ofiarować siebie za ludzi tamtej epoki?». «Tak!» – odpowiedziała Marianna i nagle te trzy miecze sponad głowy konającego Chrystusa ugodziły ją w serce… «W tych czasach powszechnego spustoszenia deprawacją – mówiła Matka Boża – dominować będzie nieczystość, bezbożność i świętokradztwo, a ci, którzy powinni ten stan głośno napiętnować będą milczeć! Wiedz o tym, umiłowana córko, że kiedy w XX i XXI wieku twoje imię będzie znane, wielu nie uwierzy mówiąc, że taka pobożność nie podoba się Bogu. Ale wielkie cierpienia Moich córek i twoje obecne cierpienia będą, jak melodyjny koncert pokory i pokuty zachowane dla Mojego Najświętszego Syna i dla Mnie»” („Matka Boża Pomyślności”, Franco Adessa).
Co w tej sytuacji robić? Na czym się skupić? ym się skupić? Mamy zalecenia biskupów oraz przepisy władz państwowych i służby zdrowia, dzięki którym możemy zapobiec rozpowszechnianiu się pandemii. Należy się do nich dostosować, aby nie zachorować i nie zarazić innych. Każdy z nas powinien poważnie stawiać się do tej sytuacji.
W związku z trudną sytuacją ludzie wierzący powinni skupić się na swojej relacji z Bogiem. Przecież nie możemy wykluczyć Boga z naszych zmagań o zdrowie i życie oraz nie możemy sprowadzić wszystko jedynie do środków naturalnych, jakimi są leki i jedzenie. Nie możemy naszej religijności nadać wymiar „dodatkowy” lub „kosmetyczny”, z której w razie niebezpieczeństwa można po prostu zrezygnować, jak się rezygnuje z kina, dyskoteki lub meczu piłki nożnej.
W świetle Jezusowej przypowieści o miłosiernym ojcu i dzisiejszych wydarzeń w świecie powinniśmy się skupić na naśladowaniu postawy syna marnotrawnego, wracającego do ojca i padającego w jego ramiona. Wielu z nas potrzebuje prawdziwego nawrócenia i szczerej, a może nawet, generalnej spowiedzi (spowiedź z całego życia). Uczyńmy to, dopóki jest taka możliwość. Zostawmy niepotrzebne sprzeczki, dyskusje i wzajemne oskarżenia, a skupmy się na modlitwie przebłagalnej, na wynagradzaniu Bogu za grzechy i na modlitwie błagalnej o ustąpienie ogłoszonej pandemii.