Dar dla całego Kościoła

Życie Kościoła

W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, Matki Miłosierdzia, głównej Patronki diecezji grodzieńskiej, biskup grodzieński Aleksander Kaszkiewicz udzielił święceń prezbiteratu diakonowi oraz święceń diakonatu pięciu klerykom. Uroczystość miała miejsce w bazylice katedralnej św. Franciszka Ksawerego w Grodnie.
Jakie znaczenie mają święcenia dla nowych pracowników niwy Pańskiej?
    W czym widzą oni swoją misję? Kto jest dla nich przykładem życia kapłańskiego?
Ks. Witalij Waluk, 
urodził się 26 czerwca 1991 roku, pochodzi z parafii Bożego Ciała
w Krzemienicy (dekanat Wołkowysk)Analizując wydarzenia z własnego życia, wyciągnąłem wniosek, że powołanie kapłańskie wyprosił dla mnie dziadek. Jako pierwszy zasiał w moim sercu ziarnko wiary, był przykładem miłości do Boga. W dzieciństwie, jeśli dziadek nie chciał mnie zabierać ze sobą, pytałem obrażony: „Dlaczego?”. Jego odpowiedź była prosta: „Ksiądz nie powinien nigdzie jeździć”. Wtedy tego nie rozumiałem – przypomniałem te słowa dopiero w seminarium.
    Po śmierci dziadka o wzmocnienie mojej wiary troszczyła się chrzestna, siostry katarzynki oraz kapłani, a także niektórzy koledzy ze szkoły, razem z którymi chodziłem do kościoła i na lekcje religii. Poświęcić swoje życie służbie Bogu i ludziom ostatecznie zdecydowałem podczas rekolekcji powołaniowych.
    Przykład wiary niestrudzenie czerpię z życiorysów świętych. Jednak istnieją też ludzie, którzy znajdując się obok, są dla mnie wzorem do naśladowania. Przede wszystkim to kapłani, których poznałem w rodzinnej parafii:
    ks. Krzysztof Janas, człowiek modlitwy i pracy, ks. Jerzy Swisłocki, umiejący znaleźć czas dla każdego, wysłuchać i dać radę, oraz obecny proboszcz ks. Aleksander Bakłażec, życzliwy i otwarty, traktujący ludzi z dobrocią, uśmiechem i troską. Przykładem tego, jak oddanie i wiernie służyć Bogu swoim życiem są też ks. Andrzej Stopyra, ks. Jerzy Konopielko, ks. Andrzej Radziewicz i wielu innych.
    Przyjęcie święceń jest dla mnie krokiem do samodzielnego życia. To wielka odpowiedzialność za Kościół powszechny, możliwość współpracy z każdym człowiekiem. Sądzę, że posługa kapłana jest posługą unikalną. Wiem, że zostanę posłany do różnych ludzi. Jednak najbardziej się poczuwam do pracy z osobami starszymi, gdyż dziś, niestety, często się nimi pogardza, nie rozumie. Uważam też za aktualną i konieczną posługę wśród młodzieży.
   
    Dk. Tomasz Mikołajczyk,
urodził się 1 kwietnia 1996 roku, pochodzi z parafii Podwyższenia
Krzyża Świętego w LidzieTrudno mi mówić o powołaniu, gdyż nie wiem, kiedy dojrzało. Wzrastałem w katolickim otoczeniu i od dzieciństwa miewałem myśli o kapłaństwie. Czasami to pragnienie było bardziej wyraźne, czasami mniej, ale nigdy nie znikało. Gdy starszy brat wstąpił do seminarium, zrodziły się pewne wątpliwości. Jednak starałem się szukać woli Bożej w życiu i po pewnym czasie również okazałem się w seminarium.
    Co się tyczy źródeł… Wiara, jak się mówi, została przeze mnie wyssana z mlekiem matki. Duży wpływ wywarły spotkania z kapłanami, ich dobry przykład. Zawsze podobało mi się przyglądać zachowaniu starszych księży, szczególnie tych, którzy kończyli seminarium w Rydze, i rozmawiać z nimi, ponieważ zachowywali oni bardzo ciekawe tradycje życia kapłańskiego. Z ciepłem wspominam śp. ks. Tadeusza Wyszyńskiego, który stał się dla mnie wzorem złączenia inteligencji z wiarą i człowieczeństwem. Jestem też wdzięczny wychowawcom seminarium. Od każdego z nich można przejąć pewną dobrą cechę. Dziękuję krewnym oraz wspólnocie parafialnej za wsparcie modlitewne! Odczuwam je bardzo wyraźnie.
   Święcenia to konkretny krok do ofiarowania siebie służbie Bogu w Kościele. Czuje się odrobinę lęku, gdyż znacznie mocniej uświadamia się odpowiedzialność, którą się wkrótce na siebie przyjmie. Jednak czuje się też radość, ponieważ niedługo nadejdzie chwila, do której tak długo się przygotowywało. W przyszłości pragnę poświęcić swe zdolności i możliwości misji ewangelizacyjnej, do której wzywa Kościół. Może się ona realizować na różnie sposoby: zarówno poprzez zwyczajne formy duszpasterstwa, jak i na przykład przez muzykę, literaturę...
   
    Dk. Paweł Szemiet, 
urodził się 12 lipca 1997 roku, pochodzi z parafii Wniebowzięcia
Najświętszej Maryi Panny w Kopciówce (dekanat Grodno-Zachód)Pewnie jak większość młodych ludzi nad swoją przyszłością zacząłem się poważnie zastanawiać mniej więcej pod koniec 8 klasy. Jednak wtedy nie myślałem jeszcze o kapłaństwie. Po pewnym czasie proboszcz rodzinnej parafii zaproponował mi jako ministrantowi udział w rekolekcjach powołaniowych odbywających się w seminarium. Rozważania, modlitwa i dialog z samym sobą… Z czasem zacząłem interesować się kapłaństwem, prosić Boga o znak, że jest to moja droga życiowa. Wreszcie po rozmowie z proboszczem postanowiłem wstąpić do seminarium.
    Przyjęcie święceń jest dla mnie ogromną łaską, darem od Pana. Mam nadzieję, że będę dobrze spełniał misję diakona. Ufam, że ta posługa, polegająca przede wszystkim na służbie Kościołowi w liturgii, sprawach miłosierdzia i, bez wątpienia, na wsparciu kapłana, jeszcze bardziej przybliży mnie do Chrystusa. Właśnie On, dobry Pasterz, jest doskonałym wzorem kapłaństwa.
    Przy okazji dziękuję proboszczowi ks. Michałowi Łastowskiemu za jego przykład duszpasterski, rady i słowa, które wspierały mnie na duchu, a także wszystkim tym, kogo spotkałem w trakcie swej formacji w seminarium: osobom konsekrowanym i wiernym świeckim – za uwagę i pamięć w modlitwie.
   
    Dk. Andrzej Strukiel,
urodził się 19 listopada 1993 roku, pochodzi z parafii Podwyższenia
Krzyża Świętego w LidzieSwoje powołanie odkryłem w 9 klasie, ale nie mogłem dać Bogu odpowiedzi, gdyż nie byłem pewny. Rok później wyznałem rodzicom, że chcę zostać kapłanem. Odreagowali dobrze, jednak dało się zauważyć, że nie do końca się z tym zgadzają. Po kilku dniach mama zaproponowała mi najpierw pójść na studia, a potem, jeśli nie zmienię zdania, wraz z tatą udzielą mi rodzicielskiego błogosławieństwa na tę niełatwą drogę.
    W koledżu myśli o kapłaństwie czasami mnie przepełniały, a czasami znikały w ogóle. W końcu nie mogłem już stanowczo odpowiedzieć, czy chcę zostać kapłanem, czy nie. Wtedy na jednej z adoracji zwróciłem się do Jezusa z pytaniem: „Co mam robić?”. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Zakonnica posługująca w naszej parafii podeszła do nas, młodych ludzi, i powiedziała: „Do któregoś z was Bóg mówi: «Jeśli chcesz iść za Mną, zaprzyj się samego siebie, weź swój krzyż i idź»”. Po tych słowach zyskałem pewność swojego postanowienia, by zostać kapłanem.
    Święcenia to jedna z najważniejszych chwil mojego życia. Jest podjęciem ogromnej odpowiedzialności nie tylko za życie własne, lecz także za życie innych ludzi, których Bóg postawi na mojej drodze. Swoją misję widzę w byciu świadkiem zmartwychwstałego Chrystusa, głoszeniu Słowa Bożego i niesieniu ludziom miłości, którą Stwórca pragnie otoczyć każdego człowieka. Przykładem dla mnie są kapłani, którzy osiągnęli główny cel swojego życia i dziś wychwalają Boga w Jego Królestwie: św. Jan Paweł II oraz kapłani-męczennicy z Lidy.
    Jestem bardzo wdzięczny proboszczowi rodzinnej parafii ks. kanonikowi Włodzimierzowi Hulajowi. Swoim przykładem pokazuje, jaki powinien być kapłan oraz jaki ma mieć stosunek do innego człowieka. Z całego serca dziękuję rodzicom, którzy podczas chrztu podjęli zadanie wychowywania mnie w wierze katolickiej i go zrealizowali, a także babci i dziadkowi, że nauczyli mnie pierwszych modlitw.
   
    Dk. Eugeniusz Amosionok, 
urodził się 8 marca 1987 roku, pochodzi z parafii św. Andrzeja Apostoła w Słonimiu Powołanie dla mnie to odpowiedź na niewysłowioną miłość, którą tak hojnie i niestrudzenie obdarza Bóg. Innymi słowy, jest to odczucie mocnego pragnienia, by dzielić się tym, co kiedyś sam otrzymałem od Pana. Przyjęcie święceń oznacza przede wszystkim zaproszenie do nowej, głębszej relacji z Bogiem. Buduje się ją między innymi na uświadomieniu powierzonej mi odpowiedzialności oraz zaufaniu, którego ze wszystkich sił będę się starał nie zawieść.
    Swoją misję w Kościele widzę w tym, by zawsze, mimo wszelkich trudności i okoliczności życiowych, pozostawać odzwierciedleniem bezgranicznej miłości Bożej w świecie. Oznacza to, że powinienem robić wszystko, co możliwe, by nigdy nie pozostawić człowieka sam na sam z jego problemami, wątpliwościami czy rozpaczą, lecz wprowadzić do jego serca pokój, radość i poczucie bliskości Jezusa. Sądzę jednak, że ta misja może zostać zrealizowana wyłącznie wtedy, gdy wszelki uczynek jest przesiąknięty mocnym pragnieniem naśladowania Chrystusa, połączony z bezinteresownym i posłusznym wykonywaniem zadań wyznaczonych przez Kościół.
   vształtowanie. Jednak chciałbym wyróżnić wśród nich swoich rodziców, którzy stylem życia i postępowaniem ukorzeniali we mnie, uważam, niezbędne dla współczesnego kapłana walory. Mam nadzieję, że w ciągu życia uda mi się wcielić przynajmniej pewną część tych wartości.
    Jestem ogromnie wdzięczny Bogu za to, że stawia na mojej drodze kapłanów, którym się chce dorównać. Większość z nich to prości ludzie wierni swojemu powołaniu i otwarci na działalność Pana w swoim życiu. Nie sposób nie przywołać o. Witolda Żelwetro, który pomagał mnie oraz moim krewnym stawiać pierwsze świadome kroki ku poznaniu Stwórcy i Jego miłości. Przykład jego posługi na zawsze pozostanie w mojej pamięci i sercu.
   
    Dk. Dymitr Malec, 
urodził się 18 czerwca 1996 roku, pochodzi z parafii Świętej Rodziny
w LidzieGdy chodziłem do 8 klasy, zaproponowano mi pomagać księdzu podczas Mszy św. Od chwili gdy zostałem ministrantem, nie pozostawiały mnie myśli o tym, by pójść za Chrystusem, obierając drogę życia kapłańskiego. Prosiłem, by Jezus wyprowadził na ten szlak, który On z miłością wybrał dla mnie. Kilkakrotnie brałem udział w rekolekcjach powołaniowych, gdzie kapłani i alumni pomagali nam, młodym chłopakom, rozważać nad kapłaństwem. W 10 klasie ostatecznie postanowiłem, że pójdę do grodzieńskiego seminarium.
    Wzrastać w wierze przede wszystkim pomagali mi rodzice: najpierw gdy przynieśli do świątyni i ochrzcili, a później gdy każdego dnia gromadziliśmy się na wspólnej modlitwie, gdy razem w niedziele i święta chodziliśmy do kościoła. Pokrzepiała moją wiarę również babcia, która prowadziła pierwsze „katechezy”: uczyła modlitw i opowiadała o Panu Bogu. Do przyjęcia sakramentów spowiedzi i Komunii św., a później do sakramentu bierzmowania mnie, jak również wielu innych, przygotowywały siostry zakonne.
    W swoim powołaniu wzrastałem dzięki kapłanom, których spotykałem na drodze życiowej. Przede wszystkim chodzi mi o proboszcza rodzinnej parafii oraz wikariuszy, posługujących jakiś czas temu oraz niosących posługę obecnie. Ważną rolę na pewno odegrali również wszyscy ludzie, którzy się modlili za mnie.
    Przyjąć święcenia diakonatu oznacza po raz kolejny odpowiedzieć „tak” na wezwanie Chrystusa „Pójdź za mną”; oznacza podjąć zadanie Jezusa, a mianowicie służbę przy ołtarzu Pana, głoszenie Słowa Bożego. Innymi słowy, oznacza ofiarowanie swojego życia posłudze na rzecz Boga i ludzi. W perspektywie każde zadanie powierzone przez biskupa będę przyjmował jako wolę Najwyższego. Widzę siebie w duszpasterstwie parafialnym. Chcę pomagać ludziom poznawać Pana Boga, w sposób szczególny tym, którzy najbardziej tego potrzebują.