Maryja – matczyne oblicze miłosierdzia

Życie Kościoła

„Witaj, Panno, nieustanną czcią wszystkich ludzi” – śpiewają wierni Matce Miłosierdzia w Sanktuarium w Ostrej Bramie (Litwa). Od wielu wieków i do dnia dzisiejszego przybywają tu rzesze pielgrzymów z całego świata, by dziękować Matce Bożej za otrzymane łaski. Wdzięczność wiernych symbolizują tysiące tabliczek, ryngrafów, kosztowności, znajdujące się w kaplicy.
Kopie cudownego obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej można znaleźć w wielu domach, mieszkańcy których chętnie powierzają opiece Maryi swoje sprawy – zarówno wzniosłe, jak i przyziemne. Jednym z takich gorliwych czcicieli miłosiernego spojrzenia Niebiańskiej Matki jest Krystyna Żulego, od lat strapienia, bóle i radości ofiarująca „Tej, która wszystko rozumie”. Dziś na łamach „Słowa Życia” kobieta opowiada swoją historię.

   Wytrwałość i nadzieja
   zanurzona w cierpliwości

    35 lat wraz z mężem pracowaliśmy w Żyrmunach. Były to czasy komunistyczne. Jak inni musieliśmy się nauczyć radzić sobie w tamtym systemie. Choć nieraz było bardzo trudno, jednak dzięki opiece Matki Bożej jakoś się nam udawało. Ogromnym wsparciem byli lokalni mieszkańcy – bardzo pracowici, inteligentni, wspaniali ludzie o dobrym i czułym sercu.
    Pamiętam, w latach 70. pojechaliśmy z delegacją do Bułgarii. Tam swobodnie sprzedawano obrazki, krzyżyki, różańce, więc każdy coś kupił i dla siebie, i dla rodziny, i dla znajomych. Bardzo się z tego powodu cieszyliśmy, gdyż w ojczyźnie dewocjonalia i przedmioty kultu religijnego były zabronione. Jednak na granicy to wszystko nam zabrano. Mój mąż jako odpowiedzialny za grupę próbował tłumaczyć, że w kraju, z którego wracamy, te wszystkie rzeczy sprzedają się w sklepie, nie są zabronione. Oczywiście, te argumenty nie zadziałały, a mąż w dodatku dostał naganę.
    Gdy tylko miałam możliwość, starałam się organizować dla mieszkańców Żyrmun wyjazd do Wilna. Oficjalnie nazywałam go wycieczką, ale w rzeczywistości była to pielgrzymka. Autokar na 30 osób, który wypożyczał nam kołchoz, nie mógł zmieścić wszystkich chętnych. Gdy przyjeżdżaliśmy do Wilna, prosiłam kierowcę zostawić pojazd gdzieś w pobliżu centrum, by pieszo na spokojnie dojść do Ostrej Bramy.
    Z czasem, gdy dzieci trochę podrosły, zabierałam je ze sobą i razem na kolanach wchodziliśmy po schodkach z modlitwą i prośbami do kochanej Matki. Każdy taki wyjazd kończył się dobrze. Gdy po powrocie do domu pytano, jak minęła podróż, wszyscy opowiadaliśmy, że zwiedzaliśmy miasto, muzea, górę Giedymina.
    Wiadomo, o Ostrej Bramie nikt nawet nie wspominał, gdyż inaczej groziłoby nam duże niebezpieczeństwo.
    Potem przyszły nie powiem, że lepsze, ale lżejsze czasy. Wraz z innymi wiernymi podjęłam starania, by do miejscowej parafii powrócił kapłan. Jako kierowniczka Domu Kultury zorganizowałam tam lekcje religii, które prowadziły siostry zakonne z Lidy. Stwierdziłam: będzie, co będzie, młode pokolenie powinno otrzymać choć odrobinę duchowości, z którą tak zawzięcie walczyły władze sowieckie. Wezwano mnie wtedy do rajkomu partii i zapytano: „To co, Krystyna Aleksandrowna, jest pani odkrywczynią wychowania duchowego?”. Odpowiedziałam, że już w wielu miejscach dbają o formację duchową młodego pokolenia; przecież tylko na fundamencie duchowym można ugruntować dobre wartości. Nie widziałam w tym nic złego.
   
    Sen
 Do wileńskiego sanktuarium od dawna tłumnie 
przybywają pątnicy, wierząc, że Ostrobramska Pani jest skuteczną orędowniczką w Niebie   W tamtych ateistycznych czasach trudno nam było zachowywać swoją wiarę. Obydwoje z mężem zajmowaliśmy wysokie stanowiska w pracy, więc wszystko musieliśmy robić po kryjomu: i chodzić do kościoła, i się modlić. Pamiętam, że przed Bożym Narodzeniem zawsze zawieszaliśmy okna, by nikt nie widział, że wcześniej postawiliśmy choinkę. A by na Wielkanoc móc podzielić się jajkiem, trzeba było albo samemu się kryć po drodze do świątyni, albo kogoś prosić, by poświęcił. A przecież w mojej rodzinie, ile siebie pamiętam, te święta były najważniejszymi dniami w roku.
    Obraz i krzyż chowałam za szafą, tłumacząc sobie w sercu, że Pan Bóg przecież wszystko widzi i wie. Miało to nas zabezpieczyć, gdyby ktoś obcy przyszedł do domu – na ścianach zobaczyłby same wyszywanki.
    Pewnego razu przyśnił mi się niezwykły sen. Spoglądam przez okno na krówki, które chodzą po takiej pięknej zielonej łące, i mówię: „Panie, dziękuję Ci za ten wspaniały dzień!”. W tej chwili patrzę na ścianę i widzę wizerunek Matki Bożej w ostrobramskim obrazie. Jaśnieje w aureoli światła, zupełnie inny niż w rzeczywistości. A Maryja mówi do mnie: „I nie wstyd ci, że się modlisz, a dotychczas się jeszcze boisz? Spójrz, co się dzieje na świecie”. Znów spoglądam przez okno, a tam tyle światła, tęcze takie radosne... Po czym odpowiadam: „Matko Przenajświętsza, wszystko zrozumiałam, przebacz mi, Królowo Nieba i Ziemi! Daruj, że do tej pory nie umieściłam Twego obrazu w najdostojniejszym miejscu w swoim domu!”. Padam na kolana i zaczynam się modlić. Niepokalana odpowiada: „Nie bój się i wszystkim powiedz, by się nie bali. Błogosławię was i świat cały”.
    Po tych słowach się obudziłam i zobaczyłam, że w rzeczywistości jak gdyby próbuję uklęknąć. Zaczęłam prosić: „Matko, zlituj się, przebacz!”. Potem wstałam, popatrzyłam w okno, zobaczyłam, jak krowy idą na łąkę. Drżącymi rękoma wyjęłam obraz zza szafy, postanawiając, że od tej chwili będzie się znajdował na najwidoczniejszym miejscu. Niedługo potem obudził się mąż. Ujrzał wiszący na ścianie wizerunek Maryi i się trochę zdziwił. Wytłumaczyłam, że miałam sen, w którym Matka Boża dała mi znak, że już nie musimy się bać i od tej pory nie będziemy się podczas modlitwy chować przy szafie. Małżonek się zgodził: „Dobrze, skoro tak postanowiłaś, to w razie czego będziemy cierpieć razem”. Jednak Maryja dotrzymała obietnicy – wkrótce w kraju zapanowała wolność religijna i nikt już nie musiał ukrywać swej wiary.
   
   
Modlitwa do Matki Bożej Ostrobramskiej
   
    Niepokalana Matko Boża, Królowo Nieba, Matko Miłosierdzia, Orędowniczko i Ucieczko grzeszników! Oto ja, natchniony łaskami, które tak hojnie uprosiłaś dla mnie przez swą macierzyńską łaskawość ze skarbów miłości Bożej, postanawiam teraz i na zawsze powierzyć w Twe ręce swoje serce, byś poświęciła je Jezusowi. Amen.