Anna Kulikowska pracuje jako wykładowca dyscyplin chóralnych w Dziecięcej Szkole Sztuki im. J. Siemianiaki w Grodnie. Oprócz tego kieruje scholą młodzieżową „Liberamente” w parafii Najświętszego Odkupiciela, „szlifuje” głosy aktorów miejscowego teatru im. św. Jana Pawła II. Muzyka wypełnia prawie całe życie dziewczyny, jest częścią jej osoby. Jak ku temu przyszła – sama już nie pamięta. Jednak jest przekonana, że znajduje się na dobrej drodze.
– Zawsze przemawiała do mnie przypowieść o talentach, robił wrażenie ten wielki sens, w niej ukryty: trzeba pomnażać swoje talenty, nie chować ich, tylko się nimi dzielić z innymi. Dlatego też, gdy wykładowca w szkole muzycznej, gdzie się uczyłam, zaproponował mi pójść na studia do koledżu muzycznego, stwierdziłam, że poprzez muzykę będę mogła się dzielić swoim talentem, a potem nawet odkrywać go i rozwijać w innych. I zaryzykowałam. Nie ukrywam, nie było łatwo. I teraz nie jest... Próby naszej scholi zwykle odbywają się dwa razy w tygodniu. Czasami częściej. Zdarza mi się robić dodatkowe spotkania, ofi arując swój czas wolny – same dzieci tego pragną. Dużo czasu zajmuje poszukiwanie ciekawego repertuaru. Jednak dla mnie bardzo ważne i decydujące są wyniki pracy! Widzę je w szczerej chęci dzieci do śpiewania, przez utwory muzyczne wychwalając Stwórcę. Cieszę się, że mogę pomagać w tym młodym ludziom.Czarująca moc muzyki
Witalij Szmuraj śpiewa w diecezjalnym chórze „Cantate Domino”. W uroczystości i święta śpiewa również psalmy. A wszystko się zaczęło w rodzinnej parafii, w której chłopiec razem z miejscową młodzie- żą śpiewał i grał na gitarze podczas liturgii. A propos, wykształcenia muzycznego młody człowiek nie posiada. Po prostu zawsze go pociągał ten dziwny melodyjny świat.
– Bardzo ważne jest, co muzyka niesie w sobie. Wierzę, że piękna melodia i dopasowany do niej tekst mogą robić cuda: wpływać na człowieka, zmieniać jego zachowanie, a nawet świat wewnętrzny. Muzyka potrafi obudzić z codziennego zabiegania, odwrócić uwagę od pewnych rzeczy materialnych. Muzyka przypomina o tym, że w świecie jest coś ważniejsze, duchowe... Jestem szczęśliwy, że zostałem wychowany w wierze. Pan Bóg bardzo dużo mi daje. Odczuwam i dostrzegam Jego miłość w życiu. Jestem bezgranicznie wdzięczny Wszechmocnemu za to, co się ze mną dzieje, dlatego też pragnę Mu służyć, oddawać cząsteczkę siebie. Wychwalając Boga przez śpiew, przypominam ludziom o największej miłości Ojca do swego stworzenia. Przybliża to każdego – zarówno wykonawcę, jak i słuchacza – do Pana, do Jego czystej miłości. Jestem pewny, że dzięki muzyce wszyscy możemy stać się lepsi, bardziej dobrzy i czuli dla siebie nawzajem.Na chwałę Boga
Paweł Kmiecik jest dyrygentem. Skończył konserwatorium w Moskwie. Do 2011 roku sprawował funkcję wojskowego dyrygenta Garnizonu Grodzieńskiego. Obecnie jest na emeryturze, lecz kontynuuje działalność twórczą. W ciągu 24 lat mężczyzna wraz z orkiestrą towarzyszy miejskim procesjom podczas uroczystości Bożego Ciała i Wielkanocy.
– – Jeszcze mój ojciec opowiadał, że do 1939 roku uroczystościom kościelnym zawsze towarzyszyła orkiestra wojskowa. Ja również, szczerze mówiąc, byłem pod wrażeniem, gdy oglądałem w telewizji transmisję audiencji polskiego wojska w Watykanie. Ich orkiestra tak upiększała liturgię! Postanowiliśmy w ramach eksperymentu spróbować własnych sił. Jakoś się udało – i dawna tradycja została odrodzona. Obecnie święta kościelne odbywają się, moim zdaniem, na odpowiednim poziomie. Może to nawet pocią- gać do świątyni niewierzących: z ciekawości. Jestem akurat zwolennikiem tego, by ludzie przychodzili, choć może najpierw nieświadomie. Uważam, że w każdym wypadku jest to lepsze, niż ich obojętna nieobecność w tej chwili.