Miód dla ludzi w potrzebie, lub jak przeszła „wigilia” dla biednych

Życie Kościoła

Niemal wszystkie miejsca za stołem świątecznym są zajęte

W dużej sali domu sióstr nazaretanek w Grodnie w przeddzień świąt Bożego Narodzenia pachniało zupą grzybową.
    Na tradycyjne spotkanie opłatkowe zebrali się tam Grodnianie, którzy nie mają swojego domu, których schronieniem jest dom noclegowy, a także osoby mające mieszkania, lecz nie mające wystarczająco środków na życie codzienne. Odbyło się spotkanie dzięki finansowemu wsparciu Katolickiej Organizacji Charytatywnej „Caritas”.
...Przy dużych metalowych drzwiach gości spotyka pani Natalia. Od 5 lat pomaga siostrom nazaretankom w gotowaniu posiłków dla miejscowych biednych. Wraz z nią uczestników spotkania zapraszają do stołu także przedstawiciele Caritasu. Do wejścia od czasu do czasu podchodzi s. Nereusza, wyglądając, czy ktokolwiek nie idzie. To właśnie ona tym razem jest odpowiedzialna za organizację „opłatka”.
    Sala powoli się wypełnia. Pod cichą melodię kolęd uczestnicy zajmują miejsca. „Czyści, pachnący” – zauważa z uśmiechem jedna z sióstr. Na ozdobionych stołach oprócz chleba i słodyczy przed każdym stoi miód. „W zeszłym tygodniu do nas przyszedł mężczyzna z pytaniem, czy może ofiarować miód dla ludzi w potrzebie. Drugi chętny niedawno przyniósł jabłka” – mówi s. Teresa.
Łamanie opłatkiem łączy się ze złożeniem życzeńOgłaszają początek. Rozmowy milkną. Jeden z kleryków czyta fragment z Ewangelii. Po błogosławieństwie opłatków biskup pomocniczy diecezji grodzieńskiej Józef Staniewski zwraca się do zgromadzonych. Mówi o tym, że Jezus, który urodził się w ubóstwie, przychodzi do serca każdego człowieka. On przyszedł na świat, aby dać ludziom siłę, nadzieję. Właśnie owej wiary w lepsze życie i wzajemnej miłości życzy obecnym ksiądz biskup. Zwraca uwagę na to, że zgromadzeni tworzą ze sobą jedną rodzinę i ważne jest, aby się wzajemnie wspierali w trudnych warunkach życiowych.
    Uczestnicy spotkania dzielą się opłatkiem. „Kiedy podchodzisz do tych ludzi, widzisz, że ich wzrusza to, że zostali zauważeni, czują «ludzką» postawę wobec siebie” – podkreśla s. Maria.
    Następnie nadchodzi długo oczekiwany obiad. Zupą gości częstują wszyscy: siostry nazaretanki, klerycy, dyrektor grodzieńskiego Caritasu ks. dr Roman Raczko. Na pytanie biskupa Józefa „gdzie mam postawić miskę” jedna z sióstr odpowiada: „Gdzie widzi Ekscelencja wolne miejsce, tam niech i stawi”. Na drugie danie podają pieczone plasterkami ziemniaki ze śledzią i buraczkami.
   Podzielić się opłatkiem – znaczy zauważyć człowieka,okazać mu szczerość i dobroć Wielu są obecni na spotkaniu opłatkowym nie po raz pierwszy. Przyznają się, że przyjemnie jest na nim być. Jedna z uczestniczek dzisiejszego spotkania dowiedziała się o „opłatku” od znajomych: „Pracuję, lecz zarobek jest bardzo mały. Więc podpowiedzieli mi, że można tu przyjść”.
    S. Nereusza opowiada o radości, jaką widzi w oczach zgromadzonych: „Ci ludzie zawsze są wdzięczni, gdyż dla nich jest to ważne. Dziś są szczególnie zadowoleni. Chyba dawno tyle prezentów nie dostawali: i miód dla nich ofiarowano, i Caritas prezenty przygotował”.
    Czasami może pojawić się pytanie: po co pomagać ludziom, którzy, wydawałoby się, sami są winni swojej trudnej sytuacji? Zdaniem dyrektora katolickiej organizacji charytatywnej ks. Romana Raczko, nie ludzką rzeczą jest potępianie innych. „Z jednej strony zdajemy sobie sprawę, że każdy ponosi odpowiedzialność za swoje życie. Więc czasem sami jesteśmy przyczyną własnych radości i nieszczęścia. Tylko nie mamy prawa sądzić innych, wyniki ich wyborów. Nasze zadanie jako chrześcijan – okazywać miłość bliźnim. Chyba najlepszy tego przykład teraz podaje papież Franciszek, który słowami i czynami mówi nam, abyśmy szli i pomagali innym, praktykowali miłość, a nie rozważali i krytykowali”.
   
W jaki sposób chrześcijanin powinien pomagać ludziom w potrzebie, których spotyka na ulicy? A czy w ogóle powinien? Dlaczego możemy mówić o korzyściach płynących z takiej współpracy dla obu stron? Proponujemy sensowne myśli na ten temat od s. Małgorzaty Chmielewskiej, przełożonej Wspólnoty Chleb Życia w Polsce. Przez wiele lat pomaga ona biednym, рrowadzi domy i noclegownie dla ludzi bezdomnych, chorych, samotnych matek.
   
   Wszystko zależy od człowieka i sytuacji, w której znalazł się. Wśród bezdomnych w naszych domach są ludzie, którzy wymagają tylko chwili, aby dojść do siebie. Mają umiejętności zachowania w społeczeństwie, nie są uzależnieni od alkoholu lub narkotyków. Po prostu tak się stało, że teraz okazali się bez mieszkania, bo coś w ich życiu poszło nie tak. Ludzie z tej kategorii bardzo szybko znajdują pracę i wyprowadzają się. Wraz z tym istnieje duża liczba ludzi, którzy potrzebują więcej czasu. Na przykład, wychowankowie domów dziecka. Dużo czasu trzeba poświęcić pracy z nimi. Przede wszystkim dotyczy to wiary w siebie. Tacy ludzie muszą nauczyć się życia w społeczeństwie. W domu dziecka nie mieli takiej możliwości. Do tego trzeba przeanalizować szereg różnego rodzaju problemów emocjonalnych.
   
    Jeśli człowiek jest głodny, nie trzeba zastanawiać się, dlaczego znalazł się w takim stanowisku, a po prostu dać mu jeść. Dopiero później, w zależności od sytuacji można spróbować dowiedzieć się o przyczynach danych okoliczności. A mogą one być bardzo różne.
   
    Pomoc bliźniemu – świadomy wybór każdego człowieka. Ludzi obowiązuje zwykła solidarność, chrześcijan – miłosierdzie, którego znaczenie nie jest w litości, ale w tym, żeby dać człowiekowi możliwość dorastania do tego, do czego został stworzony przez Boga.
   
    Ludzie budują siebie na tyle, na ile budują w sobie miłość. Oczywiście, tego się człowiek uczy. Ale poradnika z miłości nie ma – trzeba ją poznawać poprzez własne doświadczenie.
   
    Według wydawnictwowam.pl