Czas uwagi i czuwania
Teologicznie Adwent wyraża oczekiwanie Kościoła na podwójne przyjście Chrystusa. W pierwszym okresie akcent położony jest na Paruzję, czyli ostateczne przyjście Chrystusa na końcu świata. Ostatni tydzień Adwentu natomiast bezpośrednio przygotowuje do narodzenia Chrystusa, przez które Bóg wypełnia wszystkie obietnice złożone w historii. Oczekiwanie jest właśnie cechą, której uczy nas Adwent. Mamy okazję i powinniśmy otworzyć swoje serca na Boga. To poprowadzi nas do ponownego odkrycia, że On nas kocha, i o tej miłości mamy mówić innym. Oto rozpoczął się czas prostowania dróg naszego życia, szczególny czas uwagi i czuwania nad własnym postępowaniem. Chrystus mówi: „...bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Mt 24, 42.44). To ewangeliczne wezwanie do czujności rozbrzmiewa wielokrotnie w liturgii, zwłaszcza w okresie Adwentu. Prowadząc Apel Jasnogórski na Jasnej Górze w 1991 r., Jan Paweł II wyjaśniał młodzieży, co znaczy „czuwać”: starać się być człowiekiem sumienia, nazywać po imieniu dobro i zło, a nie zamazywać je, wypracowywać w sobie dobro, a ze zła starać się poprawiać. Sługa Boży podkreślał, że czuwać – to znaczy dostrzegać drugiego człowieka, kochać go i solidaryzować się z ludźmi w czynieniu dobra i zawierzeniu Miłosierdziu Bożemu. Czuwać to znaczy wciąż powstawać przez całe życie mimo wszelkich przeciwności losowych. Podczas rekolekcji, Mszy św. lub w chwilach zadumy przed snem jak najczęściej zastanawiajmy się: zbłądziłem? jak sobie z tym poradzić? jak oczyścić swoje sumienie? jak być czujnym i nie przeoczyć tego, co jest najważniejsze? Zastanówmy się: przygotowując się do świąt oczekujemy prezentów, odpoczynku, świątecznych potraw, podniosłej atmosfery czy czekamy na narodziny żywego Boga? Tylko czuwanie w oczekiwaniu na Kogoś, życie dla Kogoś ma sens.
Chrześcijańska radość
Upływa Adwent, a nasza radość staje się coraz większa. Bierze się ona stąd, że poczyniliśmy starania, by nasze serca i drogi były bardziej wyprostowane, przygotowane na spotkanie z Bogiem. Można zauważyć, jak wielu ludzi po dobrze odbytej spowiedzi odchodzi od konfesjonału z radosnym i pogodnym wyrazem twarzy. Jest to działanie łaski Bożej, która przywraca utraconą łączność z Nim, przywraca pokój, wewnętrzną harmonię i równowagę ducha. Im bliżej Świąt Bożego Narodzenia, tym więcej radości jest w naszych duszach i sercach, tym więcej chęci czynienia dobra dla swych bliźnich. Ta adwentowa radość powstaje z uczucia miłości i miłosierdzia Bożego. Jest ona na tyle prawdziwa, że wytwarza w człowieku nagłe zmiany, zmiany na lepsze. Czy jednak nasze dusze i serca gotowe są zachowywać tę radość przez dłuższy czas? Ksiądz Jan Twardowski mawiał, że radość pomaga żyć, jest w pewnych przypadkach ratunkiem. Ten znany myśliciel i poeta przypomina nam, że chrześcijańska radość nie jest tylko naszym wyborem, ale obowiązkiem. Ale jakże trudno wypracować w sobie tę trwałą radość, a jeszcze trudniej wzniecić i zachować w swoim sercu umiejętność dawania radości innym ludziom, wzbogacać ich swoją postawą i życiem. Przecież nic bardziej nie przyciąga do światłości, jak człowiek, który jest pełen autentycznej radości, zakorzenionej w wierze. W tych dniach, pozostałych nam do świąt, pamiętajmy, że nasza radość będzie trwała i pełna, kiedy nie będzie polegać na rzeczach kruchych i przemijających. Przyjście Zbawiciela jest bardziej pewne niż to, że przeżyjemy ten dzień do końca. Dlatego zawsze możemy się radować i nawet w sytuacji najbardziej trudnej powinniśmy dziękować Bogu za Jego do nas miłość. W imię tej miłości śpieszmy czynić dobro, otwierajmy nasze serca na bliźnich, bo poprzez to będziemy bliżej Zbawiciela.
|