Jubileuszowy rok seminarium z Założycielem

Jubileusz

Uroczystej Mszy św. z okazji 25-lecia Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie przewodniczył ks. abp Tadeusz Kondrusiewicz

Seminarium jest sercem diecezji. Serce naszej Diecezji pulsuje już od 25 lat. Żywy organizm Kościoła na Białorusi funkcjonuje z każdym rokiem coraz lepiej. 15 lutego wraz z biskupami, kapłanami Diecezji oraz wychowawcami i alumnami Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie wspólnie się modlił jego założyciel ks. abp Tadeusz Kondrusiewicz. Tak się stało, że rok bieżący jest rokiem jubileuszowym – srebrnym – nie tylko dla seminarium, lecz również dla samego arcybiskupa Tadeusza, który w tym roku obchodzi 25-lecie sakry biskupiej. Mimo tego, że prawie od razu po założeniu seminarium w Grodnie hierarcha musiał wyjechać na służbę do Moskwy, nigdy nie zapominał o nim. Spotkanie 15 lutego stało się czasem wspólnej modlitwy, a również powrotem myślą do tych czasów, które udało się już przeżyć – do pierwszych lat istnienia seminarium grodzieńskiego.
Proponujemy kilka wspomnień od księdza arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza.
   
    O ciężkim stanie Kościoła w byłym Związku Radzieckim
    Kościół na Białorusi, jak również w całym byłym Związku Radzieckim, był prześladowany w ciągu kilku pokoleń. W niektórych regionach prześladowania te trwały przez trzy pokolenia, w innych – przez dwa. Był to czas okrutnych prześladowań, które miały jedyny cel: wydrzeć z korzeniem wiarę z dusz ludzkich i ją zniszczyć, a ziemię z tysiącletnią tradycją chrześcijańską zamienić w pustynię duchową. Był to czas duchowego Czarnobylu. Jednak nastał zapowiedziany przez Maryję w Fatimie czas nawrócenia, dzięki czemu otrzymaliśmy wolność wyznania, choć w pewnym sensie ograniczoną. Otwierały się skonfiskowane w okresie panowania reżimu ateistycznego kościoły, powstawały nowe parafie, odradzało się życie konsekrowane, trzeba było myśleć o duszpasterstwie młodzieży, o katechizacji, formacji świeckich, organizacji dobroczynności, katolickich mediach itp. Z pomocą przyjechali kapłani z zagranicy, szczególnie z Polski, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni.
   
    Propozycja władz państwowych nie została przyjęta
    Podczas uroczystego otwarcia Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie, 1 września 1990 r.Wtedy byłem proboszczem franciszkańskiego kościoła pw. Matki Bożej Anielskiej i farnego kościoła pw. św. Franciszka Ksawerego w Grodnie. Dobrze pamiętam, jak w Wielką Sobotę 1989 r. w kościele franciszkańskim zjawił się pewien nieznajomy człowiek. Z jego zachowania widać było, że jest on obcy w kościele. Spowiadałem, chrzciłem (wtedy w Wielką Sobotę też zdarzały się chrzty), przyjmowałem wiernych. On przyszedł do zakrystii, przedstawił się zastępcą Pełnomocnika do spraw religii i narodowości przy Radzie Ministrów Białoruskiej SRR i powiedział, że chce porozmawiać ze mną. Odpowiedziałem, że trzeba zaczekać, bo jestem sam i nie mogę rozerwać się, tym bardziej że jest Wielka Sobota i jest dużo pracy. Nie był zadowolony z takiej odpowiedzi, lecz siedział w ławce i czekał. Skończyłem spowiadać i on przyszedł do zakrystii, stwierdzając, że naprawdę jestem bardzo zajęty i mam dużo pracy. Na co mu odpowiedziałem, że tak jest, ponieważ nie ma kapłanów. „Właśnie o tym chciałem z księdzem porozmawiać” – odpowiedział gość i zaproponował mi przygotowywać kapłanów według skróconego programu: „Obronił ksiądz doktorat i mógłby wziąć na siebie posługę przygotowania nowych księży”. Odpowiedziałem mu, że jeden człowiek nie da rady tego zrobić, a poza tym potrzebny jest biskup, króry udzieli święceń prezbiteratu, a biskupa na Białorusi nie ma. Dodałem też, że władze nie powinny stawiać ograniczeń kandydatom do kapłaństwa. Wiadomo, że w tamtych czasach młodym ludziom trzeba bylo otrzymać pozwolenie władz świeckich na wstąpienie do seminarium. Istniał tzw. Numerusclausulus, to znaczy, że władze świeckie decydowały o tym, ilu seminarzystów można przyjąć do seminarium. Biorąc pod uwagę wszystkie te fakty, nie przyjąłem propozycji. Był on bardzo niezadowolony i powiedział, że zwracał się z taką propozycją również do księdza Kazimierza Świątka, lecz on też się odmówił.
   
    Ważna decyzja w drodze z Rzymu
    Po święceniach biskupich, które się odbyły 20 października 1989 r. w bazylice św. Piotra w Watykanie i w których także brał udział dzisiejszy ordynariusz grodzieński Aleksander Kaszkiewicz, wracałem do domu wraz z przedstawicielem Watykanu abp. Francesco Kalasuona na ingres, który miał miejsce 28 października w grodzieńskim kościele farnym. Nieoczekiwanie w samolocie zapytał mnie, czy nie myślę o seminarium. Tylko na to czekałem. Było to wsparcie dla mnie, bym rozpoczął proces założenia seminarium duchownego.
   
    Chwilowe trudności z miejscową władzą
    Odpowiedź władz była jednoznaczna: „Seminarium istnieje w Rydze. Niech tam i jadą białoruscy seminarzyści”. Jednak w Rydze wtedy mówiono: „Macie swojego biskupa, to on powinien zatroszczyć się o formację przyszłych kapłanow”. Był to jeden z argumentów, jednak władze nie ustępowały. Wtedy zwróciłem ich uwagę na to, że nowa sytuacja społeczno-polityczna po prostu wymaga istnienia własnego seminarium duchownego. Wreszcie władze dały zgodę na założenie seminarium pod warunkiem, że rektor, prokurator, prefekt od spraw wychowania oraz ojciec duchowny będą z rzeszy miejscowych kapłanów. Władze także obiecały do 1 września wyzwolić część budynku klasztoru pobernardyńskiego, gdzie się znajdował dział kryminalistyki.
   
    O pierwszych wychowawcach i współpracownikach
    Modliłem się i zawierzyłem całą tą sprawę Opatrzności Bożej. Pojechałem do księdza prałata Stanisława Kuczyńskiego i zaproponowałem mu stanowisko rektora. On bardzo się zdziwił i powiedział, że jest chory (dopiero amputowano mu nogę), jednak gdy jest potrzebny Kościołowi w takiej roli i gdy o tym prosi biskup, żadnych pytań nie ma: on był zgodny jechać. Później po drodze do Brześcia zajechałem do księdza Michała Woronieckiego do Różan. Był on bardzo zdziwiony: co się stało, że tak nieoczekiwanie przyjechał do niego biskup. Zaproponowałem mu stanowisko ojca duchownego, na co kapłan powiedział, że starego drzewa nie sadzą na nowym miejscu, ale on przyjmuje propozycję, gdyż prosi go o tym biskup. Cieszyłem się bardzo nie tylko dlatego, że znalazłem rektora i ojca duchownego, lecz także dlatego, że kapłani z tak dużym doświadczeniem życiowym i pasterskim nie zadawali mi pytań: Dlaczego ja? Może lepiej ktoś inny? Podczas święceń prezbiteratu przysięgali posłuszeństwo biskupowi i pozostali wierni własnej przysiędze. Księdza Wincentego Lisowskiego znałem od dawna. W pewnym czasie nawet musiałem redagować odpowiedny dokument o jego święceniu kapłańskim, podpisany przez Jego Eminencję litewskiego kardynała Vincentasa Sladkevičiusa, żeby mógł on otrzymać zezwolenie władz na oficjalną pracę. Taki był czas. Zaproponowałem mu stanowisko prokuratora, i on się zgodził. Wreszcie zwróciłem się do księdza Lucjana Radomskiego, z którym studiowałem w seminarium duchownym w Kownie i zaproponowałem mu zostać prefektem seminarium. On też wyraził zgodę.
   
    Pomoc Szuszkiewicza i 37 kandydatów na I rok
   Pierwsi alumni seminarium grodzieńskiego 15 sierpnia 1990 r. celebrowałem Mszę św. na podwórku kościoła świętych Szymona i Heleny w Mińsku. Po Mszy poszedłem do Domu Rządu na umuwione przed tym spotkanie z pierwszym zastępcą Przewodniczącego Rady Najwyższej Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej panem Stanisławem Szuszkiewiczem, którego zawiadomiłem, że nowo założone seminarium duchowne w Grodnie nie ma miejsca, by rozpocząć pracę, ponieważ kryminaliści nie opuszczają budynku. Pan Szuszkiewicz od razu powiedział, że decyzja jest już przyjęta i on nie pozwoli na to, by z Białorusi się śmiali. W ciągu kilku następnych dni dział kryminalistyki opuścił niektóre pomieszczenia. 18 sierpnia odbyły się egzaminy wstępne do seminarium. Dobrze pamiętam ten dzień, kiedy rano przyjechałem do proboszcza kościoła pobernardyńskiego księdza prałata Michała Aronowicza. On przywitał mnie i zapłakał. „Co się stało?” – zapytałem. „Proszę się nie martwić. To są łzy radości. Rano odprawiałem Mszę św. i jak zawsze widziałem przed sobą wiernych, których dobrze znam. Wiem, gdzie każdy siedzi, wielu znam z imienia i nazwiska. Ale nieoczekiwanie do kościoła zaczęli przychodzić młodzi ludzie. Od razu zrozumiałem, że są to kandydaci do seminarium i zapłakałem z radości. Wydawało się, że wraz ze śmiercią ostatniego kapłana Kościół zniknie, ale Pan Bóg ma własne plany i w Grodnie otwiera się seminarium. Jest to moja największa radość” – powiedział ks. prałat Aronowicz. Na pierwszy rok zostało zaliczono 37 alumnów, z których 24 byli z Białorusi, 12 z Ukrainy i 1 z Gruzji.
   
    Oficjalne otwarcie
    Oficjalne otwarcie Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie odbyło się 1 września 1990 r. Mszą Świętą na podwórku i miało charakter bardzo uroczysty. W nim wziął udział przedstawiciel Stolicy Apostolskiej w Związku Radzieckim abp Francesco Kalasuona, specjalny wysłannik Watykanu na te uroczystości biskup pomocniczy archidiecezji Szczecińsko-Kamienieckiej Błażej Kruszyłowicz, dużo kapłanów i osób konsekrowanych z Białorusi i z zagranicy, władze miasta i duża ilość wiernych. W Kościele na Białorusi i w samym Grodnie panował prawdziwy nastrój świąteczny, gdyż po długim okresie prześladowań rozpoczynało się napisanie jego nowej historii. Serce Kościoła białoruskiego zaczęło pulsować, żeby dać mu nową krew. I pulsuje już od 25 lat. W ciągu tego okresu bardzo dużo zostało zrobione pod przewodnictwem Jego Ekscelencji Biskupa Grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza, dzięki staraniom kierownictwa seminarium i jego wykładowców. WSD w Grodnie zajęło swe honorowe miejsce na liście wyższych uczelni miasta i republiki.
   
    Epilog Arcybiskupa
    „Vivat Alma Mater Grodnensis! Vivat et crescat”, by na wielkie żniwo Pańskie przychodzili nowi i święci robotnicy (por. Łk 10, 2), by dzięki nim Kościól na Białorusi naprawdę był sakramentem powszechnego zbawienia (por. LG 1) oraz radością i nadzieją naszego społeczeństwa (por. GS 1).
   
    Post Scriptum
    Chciałbym jeszcze powiedzieć: „Vivat Ksiądz Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz!” Jak dobrze, że ziemia białoruska ma takiego syna, kapłana i arcybiskupa. Kościół na Białorusi ma serce – seminarium, ale też ma Pasterza – ks. abp. Tadeusza Kondrusiewicza. Zachęcam wszystkich naszych Czytelników do modlitwy w intencji seminarium i jej założyciela.