Cudowny kwiatuszek

Kącik dziecięcy

Dawno, dawno temu w pewnej wsi w dużym domu obok lasu wraz ze swoimi rodzicami mieszkała dziewczynka Stasia. Była to najzwyklejsza dziewczynka, dobra i piękna. Lecz od innych dzieci różniła się tym, że nie chciała nic robić za tak. Jeśli odrabiała lekcje, to obowiązkowo w zamian za cukierki, jeśli pomagała w domu, to tylko za jakąkolwiek nową zabawkę. W szkole przyjaźniła się z dziećmi, aby wytargować u nich coś korzystnego i potrzebnego dla siebie.
    Szkoła, gdzie uczyła się Stasia, znajdowała się w innej wsi, i iść do niej trzeba było bardzo wąską leśną ścieżynką.
Pewnego razu Stasia, jak zwykle, wracała ze szkoły dobrze znaną jej leśną ścieżką. Bardzo się śpieszyła do domu, ponieważ miała swoje Urodziny, a w domu czekał na nią duży tort i mnóstwo różnych prezentów. Ale w lesie było bardzo dużo żółtych liści, które zrzucił z drzew jesienny wiatr i szeleszczący dywan całkowicie przykrył wydeptaną ścieżkę. Stasia zupełnie nie zauważyła, że zboczyła z drogi, dlatego, nie wiedząc jeszcze, że zabłądziła, radośnie biegła do domu.
    Niespodziewanie wśród liści na ziemi Stasia zauważyła maleńki kwiatuszek. Dziewczynka nachyliła się i zerwała go. Nagle cały las wypełnił się ludzkimi głosami. Stasia zaczęła się rozglądać wokół siebie, ale nikogo nie widziała. „Oto, jaki cud – pomyślała Stasia, - a mówią, że cuda tylko w bajkach się zdarzają”. Dopiero teraz zrozumiała, co się stało. Zaczęła rozumieć język wszystkich zwierząt leśnych oraz piosenki wszystkich ptaszków. „Wspaniale” – pomyślała Stasia, i podskakując z radości pobiegła dalej. Niebawem usłyszała bardzo cichy płacz. „Któż to może być?” – pomyślała Stasia i poszła w stronę, skąd donosił się płacz. Pod krzakiem rzewnie płakał zajączek, drżąc ze strachu i chłodu i żałośnie wołał swoją zgubioną mamę.
    Stasia wzięła zajączka na ręce, aby go uspokoić i pomóc odnaleźć mamusię. Nagle przypomniała sobie, że w domu czeka na nią świąteczny tort i prezenty. Położyła zajączka pod krzak, i zakrywając uszy rękoma, aby nie słyszeć płaczu maleńkiego, udała się dalej. Po pewnym czasie Stasia odkryła uszy i od razu usłyszała, jak ktoś trwożnie krzyczy i prosi o pomoc. Stasia spojrzała w stronę, skąd donosił się krzyk i zobaczyła niedźwiadka, któremu grube gałęzie drzew przycisnęły łapkę.
    - Pomóż mi, proszę, dziewczynko – usłyszała Stasia. – Drzewo przycisnęło moją łapkę, i ja nie mogę stąd się wydostać od samego rana. Bardzo chcę do mamy.
    Stasia chciała mu pomóc, ale nagle przypomniała sobie, że dzisiaj ma swoje Urodziny, zawróciła się i pobiegła do domu. Biegnie sobie, a las się nie kończy. W tym momencie Stasia zrozumiała, że zabłądziła. Usiadła dziewczynka pod drzewem i zaczęła płakać i wołać o pomoc. Nagle obok niej poruszyła się gałązka na krzaku jałowca. Stasia się obróciła i zobaczyła obok siebie ogromnego czarnego kruka, rozmawiającego ludzkim głosem.
    - Dziewczynko, z góry wszystko widziałem – powiedział kruk. – Widziałem, jak zostawiłeś w biedzie zajączka i niedźwiadka. Wiem, żeś zabłądziła. Chciałbym ci pomóc odnaleźć drogę do domu, ale nie mam czasu, muszę najpierw szukać zajęczycy i niedźwiedzicy, aby pomóc maleńkim, których pozostawiłaś w nieszczęściu.
    Machnął kruk skrzydłami i poleciał, a Stasia znowu została pod drzewem sama. Niebawem wieczór nastąpił, robiło się ciemno i zimno. Długo Stasia wołała kruka, ale ten nie przylatywał. Dopiero, gdy w lesie zupełnie ściemniało, czarny kruk wrócił i pomógł jej odnaleźć drogę do domu.
    „Dzięki ci, kruku, za pomoc” – powiedziała dziewczynka. A kruk odpowiedział: „Kra, kra”. Dopiero wtedy dziewczynka zrozumiała, że gdy płakała w lesie, pod drzewem zgubiła cudowny kwiatuszek, który pomagał jej rozumieć język zwierząt i ptaków. Oczywiście, Stasia spóźniła się na swoje Urodziny, ale od tego dnia na zawsze zapamiętała, że najpierw trzeba myśleć o innych, a dopiero potem o sobie. Ponieważ myśleć tylko o sobie – to wielki wstyd.