GRODNO
Sobota,
20 kwietnia
2024 roku
 

Nie da się nabyć i nie stracić

Wywiad

Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu na Białorusi przetrwało dwie wojny światowe i radzieckie czasy ateistyczne. Jednocześnie w najtrudniejszym okresie naszej historii udało się mu nawet skierować nowicjuszki z Grodna do Stanów Zjednoczonych, aby nakarmić duchowo amerykańskich wiernych. W 1990 roku klasztor wypełniła wielka fala powołań. I choć obecnie zgromadzenie na Białorusi nie jest takie duże, jak można się było spodziewać po zmianach okresu odwilży, to pozostaje ono najliczniejsze w kraju.
    O uznaniu Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu na naszych ziemiach, o jego wielkim rozkwicie i spowolnieniu tego procesu rozmawiamy z przełożoną prowincjalną białoruskiej prowincji nazaretanek Filoteą Cichanowicz CSFN.
– Siostro Filoteo, skąd dowiedziała się Siostra o siostrach nazaretankach? Czy brała Siostra pod uwagę inne żeńskie wspólnoty zakonne, gdy planowała Siostra wstąpić do klasztoru?
    – Sama pochodzę z Grodna – miasta, w którym siostry nazaretanki służyły od dawna, bez przerwy w okresie wojennym.
    W 1990 roku, gdy miałam 18 lat, zaczęłam chodzić do kościoła, brałam aktywny udział w życiu parafii pobernardyńskiej, gdzie w tym czasie zakonnice nie tylko służyły, ale także mieszkały. Jedna z nich przygotowywała mnie do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Można więc powiedzieć, że siostry znałam od początku mojej duchowej wędrówki. Dużą rolę w kształtowaniu mnie jako osoby duchownej odegrała jednak siostra karmelitanka – s. Teresa od Dzieciątka Jezus. Jej dziennik był moją ulubioną książką. A życie zakonne wyobrażałam sobie dokładnie tak, jak opisywała je s. Teresa – zamknięte, niedostępne dla oka drugiego człowieka. W związku z tym, gdy pojawiła się w mojej głowie myśl o wstąpieniu do klasztoru, chciałam dołączyć do wspólnoty sióstr karmelitanek. Jednak, na terenie Białorusi nie było ich klasztoru, a podróż do Polski nie wydawała się dobrym pomysłem, ponieważ źle znałam język. Dlatego wstąpiłam do wspólnoty, która „była pod ręką”. Dobrze komunikowałam się z siostrami nazaretankami, a ich przełożona nawet pomogła mi odkryć moje powołanie i upewnić się o nim podczas prywatnych rozmów.
   
    – Na ile były znane siostry nazaretanki w momencie wstąpienia Siostry do klasztoru?
    – Dość znane.
    W 1994 roku, gdy dołączyłam do wspólnoty sióstr, służyły one w Grodnie, Nowogródku, Szczuczynie, Lidzie i dojeżdżały do wszystkich okolicznych wsi. A dziewczyny, które dołączyły do wspólnoty przede mną, pochodziły głównie z Grodzieńszczyzny. Wiele osób, które zostały urodzone w latach 70-80. XX wieku, to także powołania naszych rodaczek. Przypuszczam, że może to świadczyć o ówczesnej aktualności misji nazaretańskiej.
   
    – Czy przykład 11 sióstr męczenniczek z Nowogródka i s. Małgorzaty Banaś wpłynął na „popularność” zgromadzenia na Białorusi?
    – Przykład s. Stelli i jej towarzyszek jest radykalnym przykładem życia Ewangelią. I jestem pewna, że przyciąga młode serca, ponieważ młodzi ludzie potrzebują, szukają wartości i świadków Chrystusa. I ten przykład przyniósł obfite owoce i nadal je przynosi.
    Jednak ze swojej strony chciałabym zauważyć, że gdy wybierałam się do klasztoru, pociągał mnie wyłącznie Jezus, pragnęłam po prostu rozwijać z Nim relacje. O wyczynie 11 sióstr męczennic dowiedziałam się dopiero, będąc już we wspólnocie nazaretanek.
   
    – Jakie jest Siostry osobiste zdanie, dlaczego w latach 90. XX wieku nazaretanki na Białorusi zebrały tyle powołań? W tym czasie liczba nowicjuszek wynosiła po 10-15 osób…
    – Bardzo podoba mi się powiedzenie, że powołania są tam, gdzie jest żywa wiara. Gdy w czasach sowieckich Kościół przeżywał prześladowania, ludzie zachowali wiarę we własnych domach, wspólnotach. Innymi słowy, chociaż świątynie były zamknięte, było wielu świadków Chrystusa. To przyniosło rezultat, ponieważ ludzie widzieli wzór do naśladowania. A gdy nadarzyła się okazja – wierni zaczęli wstępować do klasztoru. Nie z powodu tradycji, lecz z powodu żywej wiary.
    W mojej rodzinie nie było chrześcijańskiego przykładu, ale gdy w czasie odwilży trafiłam do kościoła, Bóg otoczył mnie ludźmi żywej wiary i też zaczęłam Go szukać. A potem narodziło się we mnie pragnienie poświęcenia życia Chrystusowi. I jak już mówiłam, wybór padł na najbliższy klasztor. Myślę, że tak było w wielu przypadkach.
   
    – Jak Siostra myśli, dlaczego zgromadzenie nazaretanek cieszyło się dużym powodzeniem właśnie w naszym regionie?
    – Ziemia grodzieńska jest duchowo bogata, pielęgnowała chrześcijańskie wartości i tradycje właśnie poprzez rodziny. Charyzmat Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu mówi sam za siebie – to troska o rodziny. Być może, istnieje tu pewna zależność.
   
    – Co wtedy odczuwały siostry, wstępując do klasztoru? Czy było to przeczucie impulsywnego rozwoju wspólnoty? Jaka panowała atmosfera?
    – Euforia, wiosna i nadzieja na odrodzenie! Widać było, że przełożeni odczuwali to samo. Nie bez powodu rozpoczął się remont domu w Nowogródku, budowa domu w Grodnie. Siostry zapraszano do parafii poza Grodzieńszczyzną: do Iwieńca, Mołodeczna, Mińska. Krótko mówiąc, panował bardzo radosny nastrój. Zakładaliśmy, że będzie nas naprawdę wiele. Setka! W rezultacie okazało się inaczej. Na przykład razem ze mną do wspólnoty dołączyło 11 osób, a w tej chwili z tego grona w posłudze pozostałam tylko ja.
   
    – Jak ocenia Siostra to, że znaczna część osób odeszła? Czy to strata dla klasztoru, czy naturalny proces?
    – Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Ktoś postanowił zobaczyć, czy ma powołanie do życia zakonnego. Zrozumiał, że nie, i odszedł. Dla klasztoru nie jest to strata w tym sensie, że osoby, które odeszły, otrzymały dobrą formację duchową. Która następnie pomogła im stworzyć wspaniałe, silne rodziny. Nasze siostry nadal utrzymują kontakt z tymi małżeństwami, a niektóre z wymienionych rodzin są dla zakonnic dobrym kontaktem z świecką wspólnotą. Na przykład jedna rodzina zawsze pomaga w organizacji pielgrzymek. Zwłaszcza w okresie, gdy byliśmy razem w klasztorze, wzbogaciliśmy się duchowo, wiele zyskaliśmy od siebie.
    Z drugiej strony jest to rodzaj straty, ponieważ dzisiaj nie możemy objąć posług, o które nas proszą: zajmować się chorymi, niepełnosprawnymi ludźmi. Do robienia tych rzeczy jest nas za mało.
   Siostry nowicjuszki z Białorusi na spotkaniu z siostrami z prowincji warszawskiej. Polska,1995 r.
    – W porównaniu do lat ubiegłych, dlaczego dziś tak zmalała liczba powołań do klasztoru nazaretanek? Jak to porównać z dzisiejszą sytuacją?
    – Być może wcześniej świadectwo wiary było bardziej wyraziste, ponieważ samo pójście do kościoła w czasach sowieckich było już wyczynem, który inspirował do podążania za Chrystusem. Teraz udział w niedzielnej Mszy świętej często staje się rutynowy. Z tej praktyki znika poszukiwanie i doświadczanie Boga.
    Również współczesne trendy sprawiają, że młodzi ludzie boją się podejmowania decyzji, które rzutują na całe ich życie. Boją się popełnić błąd, ponieważ nie chcą być wyśmiewani. A przez sieci społecznościowe prawie wszyscy będą wiedzieć o tym błędzie. U Boga jest inaczej: pomyliłeś się, w porządku – zaczniesz od nowa.
    Zauważyłam, że w rodzinach dziewczyny często nie spotykają się ze wsparciem, gdy wykazują zainteresowanie klasztorem. Rodzice pozwalają im iść do klubu w nocy, a na spotkanie młodzieży w klasztorze – nie. Nie widzą w tym wartości.
   
    – Dzisiaj jest wiele starszych kobiet i młodych dziewcząt, które mają dobre relacje z siostrami nazaretankami. Jak zakonnice wzbudzają taki szacunek wśród ludzi?
    – O to lepiej ich zapytać (śmieje się – uw. autora). Ale dzięki Bogu, że zakonnice przyciągają wiernych! Myślę, że podobnie jak inne wspólnoty cechuje nas życzliwość, otwartość, miłość. Jednak, jak powiedziała nasza siostra założycielka, głosimy ideę światu, że wszyscy jesteśmy jedną rodziną. Niesiemy ducha jedności. A to zawsze przyciąga.

Numer aktualny

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

 
white
Obchodzimy imieniny:
Do końca roku pozostało dni:  256

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.