GRODNO
Piątek,
19 kwietnia
2024 roku
 

Lepsze jutro zależy od naszej teraźniejszości

Rozważania

Żródło zdęcia vaticannews.vaW przypowieści o cudzoziemcu na drodze nie ma tego, kto chciałby pomóc, lecz okoliczności mu na to nie pozwoliły...
Nowa encyklika papieża Franciszka „Fratelli tutti” („Wszyscy bracia”), wydana w październiku tego roku, ma wiele aspektów przydatnych i cennych do refleksji w naszych czasach. Ostatecznie jednak sugeruje zastanowić się nad przyszłością społeczeństwa. Jaka przyszłość może być natchnieniem dla naszych wysiłków i wyrzeczeń? Po co wszyscy coś robimy, walczymy, poświęcamy się?
Życie w trybie „gaszenia pożarów” – rozwiązywanie pilnych spraw, które pojawiają się jedna po drugiej – w żadnym wypadku nie przyczynia się do znalezienia odpowiedzi na nie. Warto jednak od czasu do czasu zatrzymać się i spojrzeć kilka kroków do przodu, zastanowić się, dlaczego Ojciec Święty widzi wszechobecne braterstwo, jako jedyne wyjście dla ludzkości.
   Żródło zdęcia vaticannews.va W pierwszej części encykliki papież Franciszek oferuje swego rodzaju diagnozę sytuacji współczesnego świata, jak zawsze dokładną i wnikliwą. A zanim wskaże sposoby rozwiązywania problemów, zaprasza do skupienia się na przypowieści o miłosiernym samarytaninie. To właśnie podczas czytania tego rozdziału przydarzyła mi się historia, na którą, prawdopodobnie, nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie słowa Papieża, nad którymi właśnie się zatrzymałam…
    Niedawno zamiast starego samochodu kupiliśmy nowszy. Po rejestracji wracałam nim do domu. Wsłuchiwałam się w nowe dźwięki i własne odczucia. Zastanawiałam się, czy wygodnie będzie wozić dzieci. Będzie lepiej czy gorzej? Chyba lepiej...
    Przed zjazdem na obwodnicę, na poboczu drogi, która szła nieco w górę, stał mężczyzna z podniesioną ręką i kawałkiem kartonu, na którym było napisane miejsce, do którego prosił o podwiezienie. Chyba było mi po drodze. Po tym jak wyjechałam na obwodnicę sformułowałam w głowie kilka powodów, dlaczego się nie zatrzymałam: było to niewygodne, ponieważ duża liczba samochodów poruszała się za mną na wąskiej drodze, za późno zauważyłam, i tak często podwożę ludzi itp.
    Ale prawdziwa odpowiedź na to, co się wydarzyło, przebiła się przez całą tę „mgłę”: w momencie otrzymania prezentu od Boga (w postaci nowego samochodu) nie mogłam skorzystać z okazji, aby pomóc osobie w potrzebie. Wiadomo, że zdolności, stanowiska, możliwości, fundusze są udzielane nie tylko na użytek własny, ale także na korzyść tych, których spotykamy po drodze. Ponad tysiąc lat „złotej reguły”: rób innym to, co tobie miłe i chcesz by robili tobie. Jednak, w praktyce taki krąg „innych” jest często ograniczony do tych, którzy nam się podobają, stają się nam bliscy. Chrześcijańskie pojęcie „bliźniego” jest znacznie szersze. Gdy wybór jest stosunkowo łatwy, to miło jest być hojną osobą. A gdy wybór jest taki, przed którym stanął samarytanin z przypowieści Jezusa?
    Papież Franciszek, wyjaśniając kontekst i treść przypowieści, pisze: „Jezus opowiada, że był tam człowiek poraniony, leżący przy drodze, który został napadnięty. Mijały go różne osoby, ale poszły dalej, nie zatrzymały się. Byli to ludzie pełniący ważne funkcje w społeczeństwie, którym nie zależało na dobru wspólnym. Nie potrafili stracić kilku minut na opiekę nad rannym, czy chociaż, by poszukać pomocy. Jeden zatrzymał się, zbliżył się do niego, osobiście go leczył, zapłacił z własnej kieszeni i zaopiekował się nim. Przede wszystkim dał mu coś, czego tak często nam brakuje w tym pełnym pośpiechu świecie: dał mu swój czas. Z pewnością miał swoje plany jak wykorzystać ten dzień, według swych potrzeb, zobowiązań czy pragnień. Potrafił jednak odłożyć wszystko na bok wobec tego rannego i, nie znając go, uznać, że jest on godzien, by poświęcić mu czas” (FT, 63).
    „To ciekawe – zauważa Papież – że różnice pomiędzy bohaterami tej przypowieści ulegają całkowitej przemianie w bolesnym spotkaniu z człowiekiem, który upadł, upokorzonym.
    Nie ma już różnicy między mieszkańcem Judei a mieszkańcem Samarii, nie ma już kapłana ani kupca; są po prostu dwa rodzaje osób: ci, którzy są obarczeni cierpieniem i ci, którzy mijają ich z daleka; ci, którzy się pochylają rozpoznając człowieka, który upadł i ci, którzy odwracają wzrok i przyspieszają kroku. Istotnie opadają nasze różnorodne maski, nasze etykiety i nasze przebrania: oto godzina prawdy. Czy pochylimy się, by dotknąć i opatrzyć rany innych? Czy pochylimy się, aby wziąć jedni drugich na ramiona? Jest to wyzwanie aktualne, którego nie powinniśmy się lękać.
    W chwilach kryzysu wybór staje się naglący: można powiedzieć, że w tej chwili każdy, kto nie jest bandytą, i każdy, kto nie przechodzi obok, jest albo ranny, albo niesie na swych ramionach jakiegoś rannego” (FT, 70).
    Może za długie wybrałam cytaty... Ale, tak naprawdę, cały ten rozdział zatytułowany „Cudzoziemiec na drodze” jest bardzo wymowny. Nie ma „trzeciego obrazu” w przypowieści – postaci kogoś, kto chciałby pomóc, lecz okoliczności mu na to nie pozwoliły. Wraz ze swoimi wymówkami przechodzi obok, przyspieszając krok. I tutaj ważne jest, aby nie potępiać (siebie i innych), ale widząc swój własny czyn w prawdzie, następnym razem z Bożą pomocą dokonać lepszego wyboru.
    Poprzez moją opowieść o zaniedbywaniu pomocy bliźniemu nie wzywam zawsze i bez rozumowania podwozić wszystkich podróżników, ale chcę powiedzieć o potrzebie wrażliwości i miłosierdzia – zarówno dla ludzi, którzy są w pobliżu, jak i dla siebie, którzy również nie mają możliwości, środków i siły, aby poradzić sobie z każdym ludzkim nieszczęściem. Jednak to poczucie słabości i małości nie powinno zacieśniać naszych serc, a nas – zamykać i czynić niewrażliwymi. Te dobra materialne i duchowe, które Bóg włożył w nasze ręce w tym momencie, nawet jeśli wyglądały na drobiazgi, możemy korzystać dla dobra innych i Jego chwały.
    „Mrok zamkniętego świata” – tak nazwał Papież pierwszy rozdział encykliki, w którym poruszył trudne i bolesne problemy współczesności. Na pewno, nikt nie życzyłby sobie i potomkom, aby ten mrok się pogłębił, lecz chciałby, żeby się rozwiał. Przybliżenie lepszych czasów zależy jednak od nas i od naszych codziennych wyborów, ponieważ patrząc na nas, dorastają i dojrzewają nasze dzieci. „Snujmy marzenia jako jedna ludzkość, jako wędrowcy stworzeni z tego samego ludzkiego ciała, jako dzieci tej samej ziemi, która wszystkich nas gości, każdego z bogactwem jego wiary czy jego przekonań, każdego z jego własnym głosem, wszystkich jako braci!” (FT, 8).

Numer aktualny

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

white
Obchodzimy imieniny:
Dziś wspominamy zmarłych kapłanów:
Do końca roku pozostało dni:  257

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.