GRODNO
Sobota,
20 kwietnia
2024 roku
 

Dobary organista to dar dla parafii

Życie Kościoła

W życiu każdej parafii bardzo ważną rolę odgrywa organista, który swoją grą i śpiewem uwzniośla modlitwę, nadaje uroczysty charakter Mszy św., ubogaca nabożeństwa i inne uroczystości kościelne. Z reguły jest niewidoczny dla wiernych, bo pracuje na chórze.
    W dzisiejszym numerze „Słowa Życia” opowiemy o Antonim Wiśniewskim – jednym z najstarszych organistów diecezji grodzieńskiej. Pan Antoni w ciągu 60 lat pełnił swoją posługę we Mścibowie, Rosi, Łunnie i do dziś gra w Wołpie. W pamięci ludzi pozostaje jako bardzo odpowiedzialny i szlachetny człowiek.
Drogi życia i szlaki twórczości
    Organista Antoni Wiśniewski ma 78 lat. Należy do parafii św. Jana Chrzciciela w Wołpie. Jeszcze jako mały chłopiec, będąc w kościele, spoglądał na chór, gdzie stały ładne organy, i odczuwał pragnienie zagrania na nich. Jednak nie mógł wtedy nawet pomyśleć, że kiedyś stanie się to jego pracą.
„Zamiłowanie do muzyki zaszczepił we mnie brat mojej mamy, który grał na akordeonie. Przy nim się uczyłem, a będąc nastolatkiem, sam grałem dla młodzieży, gromadzącej się wieczorami na wsi – opowiada pan Antoni. – Widząc moje zamiłowanie do muzyki, mama, która była bardzo wierząca i bogobojna, zaproponowała mi zawód organisty. Bałem się, że nie dam rady, ale postanowiłem spróbować”.
    Tak w 1955 roku zaczęła się przygoda z muzyką pana Antoniego. W ciągu trzech lat uczył się od podstaw zawodu od lokalnego organisty, a potem przyszedł czas na wypróbowanie zdobytych umiejętności.
   „W 1958 roku podczas repatriacji dużo mieszkańców okolicznych miejscowości wyjeżdżało do Polski – wspomina pan Antoni. – Mój nauczyciel dowiedział się, że organista ze Mścibowa także wyjeżdża, i zaproponował, bym się postarał o to miejsce. Wypisał odpowiednią kartkę, uprzedził, bym od razu nie zasiadał przy instrumencie, gdyż jeśli się nie uda, będą się ze mnie śmiać. W kolejną niedzielę ruszyłem w drogę. Miejscowy organista od razu powiedział, bym zagrał. Miałem lekką tremę, ale odmówić nie mogłem. Wyszło mi dobrze. Od razu po Mszy św. poszliśmy do ks. Kazimierza Walentynowicza. Organista mnie przedstawił jako swego zastępcę. Ksiądz ze zdziwieniem popatrzył na bardzo młodego wtedy chłopca (miałem zaledwie 18 lat), jednak w następną sobotę już grałem we mścibowskiej parafii na ślubie. Po dwóch miesiącach pracy zamieniłem się ze swoim nauczycielem: on pojechał do Mścibowa, a ja zacząłem pracować w swojej rodzinnej parafii w Wołpie, proboszczem której był ks. Hipolit Jodkowski. Czasami jeździłem grać do kościoła w Rosi”.
    Antoni Wiśniewski opowiada, że niedaleko Wołpy we wsi Ejsmonty mieszkał jego kolega Hilary Romanowski, który chętnie dzielił się z młodym organistą swoim doświadczeniem, pozwalał przepisać teksty i nuty. „Wtedy wszystko pisano od ręki, nawet zeszytów nutowych nie mieliśmy. Braliśmy więc specjalne urządzenie, zanurzaliśmy w atramencie i rysowaliśmy na kartce pięciolinie, by później zapisać nuty i tekst – opowiada pan Antoni. – Hilary przyjeżdżał do mnie co tydzień. Razem graliśmy i śpiewaliśmy”.
    Organista wspomina, że po śmierci proboszcza wołpiańska parafia pozostała bez proboszcza. Wówczas ks. Ryszard Werbel zaproponował mu stałą pracę w kościele w Rosi. „Obawialiśmy się jednak, że wołpiańską świątynię mogą zamknąć, więc postanowiliśmy, że będę przyjeżdżał na główną Mszę o 10.00 do Rosi, a na 13.00 wracał do Wołpy. Miałem klucze od kościoła, otwierałem go i prowadziłem nabożeństwo. Mimo niechęci ze strony miejscowych władz wierni zawsze tłumnie gromadzili się w świątyni. Na ołtarzu kładliśmy ornat i rozpoczynaliśmy modlitwę. Działo się tak przez 22 lata” – dzieli się organista. Kiedy przyszedł czas wolności religijnej Antoni Wiśniewski pracował jako organista w Rosi i Łunnie. Tak po 20 latach pracy w tych parafiach powrócił do swego rodzinnego kościoła w Wołpie, gdzie po dzień dzisiejszy poprzez granie i śpiew oddaje chwałę Panu Bogu. Przyznaje, że w wieku 78 lat praca organisty nie jest łatwa. Jednak gdy siada przy ulubionym instrumencie, zapomina o zmęczeniu. Organy, na których gra pan Antoni, to dziewięciogłosowy instrument z 1903 roku, wykonany przez znaną firmę Wacława Biernackiego. „Są już nadgryzione przez ząb czasu i potrzebują renowacji, ale gra na nich to prawdziwa przyjemność” – podsumowuje organista.
   
    Więcej niż granie
    Rozważając o swoim zawodzie, Antoni Wiśniewski stwierdza, że nie jest to łatwa praca, choć może się na pierwszy rzut oka tak wydawać. Organista zawsze powinien być do dyspozycji: rano czy wieczorem, w niedzielę czy w dni pracy, a czasem nawet kilka razy dziennie. Wyjątkiem jest tylko choroba.
    Pan Antoni podkreśla, że organista powinien nie tylko grać, lecz także zdobywać klucze do ludzkich serc; poprzez muzykę pomagać im się otwierać na Słowo, na innego człowieka i na Pana Boga. „Jest to ogromna odpowiedzialność – zauważa mężczyzna. – Dlatego staram się szykować pieśni wcześniej i sam się również przygotowuję do Mszy św. Jestem pewien, że dobry organista to nie ten, który zna budowę organów, pieśni liturgiczne, lecz przede wszystkim człowiek, który posiada niezachwianą wiarę wyniesioną z rodzinnego domu”.
   
       Najbliższy współpracownik
    Proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Wołpie ks. kanonik Wiktor Myśluk zaznacza, że w okolicy chyba nie ma człowieka, który nie znałby pana Antoniego. „Już tyle lat chwali Pana Boga swoim graniem i śpiewem! To bardzo zasłużona osoba. Jego autorytet jest niepodważalny, gdyż w trudnych dla Kościoła czasach pomagał ludziom zachować wiarę – mówi ks. Wiktor. – Cieszymy się, że posługuje w naszej parafii, gdyż dzięki jego obecności inaczej wygląda Eucharystia. Pan Antoni jest w kościele każdego dnia. Nawet gdy trzeba odprawić drugą Mszę św., na przykład pogrzebową, nasz organista stara się przyjść”.
    Ksiądz proboszcz zaznacza też, że Antoni Wiśniewski przez wiele lat był organistą w jego rodzinnej parafii w Rosi.
    „Osobiście poznałem Pana Antoniego, będąc jeszcze małym dzieckiem, – opowiada ks. Wiktor. – Przyszedłem kiedyś wraz z rodzicami do kościoła i zapragnąłem podczas Mszy św. stać na chórze. Tak bardzo mi się tam spodobało, że zacząłem przychodzić za każdym razem. Pamiętam, że gdy mijałem organy, a pan Antoni grał godzinki, zawsze się do mnie uśmiechał i robił ukłon w moją stronę. Pewnego razu natomiast powierzono mi było pompowanie powietrza do organów podczas uroczystości. To wydarzenie mocno utkwiło w mojej pamięci. Pan Antoni upiększał swoim graniem ślub moich rodziców, moją Mszę św. prymicyjną w 2001 roku oraz śluby moich braci. W Rosi był bardzo szanowany. Mówiło się, że nigdzie w okolicy nie ma takiego organisty, jak pan Antoni, gdyż męski głos w kościele jest naprawdę piękną tradycją. Cieszę się, że Opatrzność Boża znów złączyła nasze drogi i dziś współpracuję z panem Antonim, by razem chwalić Pana. Taki człowiek i organista to duża radość dla parafii. Szkoda, że dzisiejsza młodzież nie wybiera tego kierunku, gdy się zastanawia o przyszłości. Zawód organisty może nie jest tak atrakcyjny, jak wiele innych rozreklamowanych profesji, ale pozwala człowiekowi chwalić Boga, służyć Mu, upiększać liturgię i sprzyjać pogłębianiu przeżyć liturgicznych. Nie przez przypadek się mówi, że kto śpiewa, ten dwa razy się modli, w ten sposób prowadząc duszę do Boga. I jest to coś pięknego”.

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

 
white
Obchodzimy imieniny:
Do końca roku pozostało dni:  256

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.