Życie w wyciszonym trybie

Rozważania

gluchi plW pobliżu Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie kiedyś znajdowała się szkoła dla dzieci z wadami słuchu. Pewien kleryk, przechodząc obok, nie raz myślał: „A czy wiedzą niesłyszące osoby o Bogu? A czy ktoś w mieście się nimi opiekuje?”. Kiedyś zapytał znajomych rodziców wychowujących głuche dziecko o to, jak będą przygotowywać je do I Komunii św. I otrzymał następującą odpowiedź: „Bóg przyjmie...”. Po tej rozmowie kleryka często nawiedzała myśl: nie musi tak być. Ci ludzie kończą szkoły, idą do pracy, zakładają rodziny – są pełnowartościowymi osobami. Różnica polega tylko na tym, że nie słyszą. A więc osoby z wadami słuchu mają pełne prawo do poznania Boga na tym samym poziomie, co inni. Jednak kto będzie gotów podjąć się tej odpowiedzialności?
Zbudować most porozumienia
    Tym klerykiem był ks. Walerian Lisowski, obecny proboszcz parafii Wierejki (dekanat Wołkowysk). Udał się do szkoły dla niesłyszących i nauczył się języka gestów. Tam też pod jego kierownictwem odbyła się pierwsza katecheza dla dzieci.
    Po pewnym czasie wśród osób niesłyszących dowiedziano się o Mszy św. po rosyjsku, którą kleryk przekładał na język gestów. Ludzie zaczęli chętnie przychodzić.
Potem – jako diakon – był tłumaczem podczas spowiedzi. „Wiadomo, obecność pośrednika podczas sakramentu pojednania w Jedni z pierwszych członków duszpasterstwa, którzy przyjęli  I Komunię św. w kościele w Niecieczykażdym może wywołać dyskomfort – zauważa ks. Walerian. – Dlatego też uważam, że jeśli kapłan się decyduje na duszpasterstwo osób z wadami słuchu, powinien znać język gestów. Oprócz tego, gdy się go nauczyłeś, ludzie rozumieją, że zrobiłeś to dla nich. I ma to dla nich ogromne znaczenie”. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku ks. Walerian rozpoczął duszpasterską opiekę nad niesłyszącymi. Zaczęto formować grupy do katechezy. Wielu po latach przyjęło chrzest, przystąpiło do I Komunii św. „Dobrze pamiętam 75-letnią kobietę, która po raz pierwszy przyjęła Pana Jezusa do swego serca. Już odeszła z tego świata, ale z Bogiem” – wspomina kapłan. Duszpasterz przygotowywał również kandydatów do sakramentu bierzmowania i ślubu.
   
    Życzliwie nastawieni
    Stopniowo wypracowano pierwszy etap tradycji: osoby regularnie uczestniczyły we Mszy św., obchodziły święta religijne, przychodziły do świątyni na wspólną modlitwę, na Dzień Zmarłych pisały „zaduszki”. Jeśli ktoś odchodził do wieczności, prawie wszyscy się gromadzili, by się pożegnać.
   
W każdym kraju istnieje własny język gestów i niektóre pojęcia między sobą się różnią. Na przykład „miłość” w rosyjskim języku gestów jest przekazywana poprzez powolny ruch od ust do serca, w polskim – poprzez skrzyżowanie rąk zaciśniętych w pięści. Tak więc polskie „miłość” jest bardziej podobne do rosyjskiego „nieboszczyk”. Jednak mimo wszystko osobom niesłyszącym udaje się odnaleźć wspólny język. Jeśli czegoś nie rozumieją, pytają siebie nawzajem.

    Dzięki staraniom duszpasterza w ciągu kilku lat w Niecieczy (dekanat Lida) był organizowany odpoczynek integracyjny dla dzieci. Członkowie wspólnoty mieli możliwość uczestniczenia w pielgrzymkach do miejsc świętych na Białorusi i w Polsce. „My z żoną staramy się jeździć zawsze, gdy się coś w duszpasterstwie organizuje – opowiada Stanisław Obuchowicz. – Byliśmy w Częstochowie, w Trokielach... W wielu różnych świątyniach! Poznawaliśmy ich historię, wspólnie się modliliśmy. Bardzo się cieszę, że mamy taką możliwość zwiedzić, zobaczyć świat”.
    Przez ten czas ludzie bardziej się otworzyli, poczuli się we wspólnocie swobodniej. „Dziś uczestnicy duszpasterstwa coraz częściej przychodzą do zakrystii z pytaniami. Jest to dla nich jeden ze sposobów na rozwiązanie swoich problemów, dotyczących nie tylko życia duchowego, lecz także pewnych momentów w pracy, rodzinie – opowiada ks. Walerian. – Za bardzo ważne uważam, że w duszpasterstwie sprawnie działa misja apostolska. Tym wszystkim, o czym członkowie wspólnoty dowiadują się podczas spotkań, dzielą się z innymi”.
   
    Niezepsuta szczerość
    W tej chwili w Grodnie mieszka około tysiąca osób z wadą słuchu (wyznania katolickiego). Wszyscy znają się z twarzy. Jak zaznacza ks. Walerian, jest to obszar zamknięty, „osobne państwo, które się trzyma razem”. „Do innych ludzi zwykle mają stosunek pełen ostrożności – zauważa kapłan. – Wiedzą, że mogą ich okłamać, ponieważ nieraz się z tym zetknęli.
    A propos, ten kto przynajmniej raz oszukał taką osobę, traci jej zaufanie na zawsze. Jednak jeśli ufają, to w pełni i do końca. Często jeden drugiemu przekazują: «Ten człowiek jest godzien zaufania»”.
    Kapłan się przyznaje, że z jednej strony do wspólnoty takich osób trudno jest wejść, gdyż jednak łatwiej jest zrozumieć kogoś, z kim rozmawiasz w tym samym języku. Z drugiej natomiast, jako były duszpasterz zaznacza, że są prawie stuprocentowo posłuszni. „Jeśli mówisz na przykład, że trzeba pójść do spowiedzi w trzecią niedzielę Wielkiego Postu, w tym dniu wszyscy będą stali w kolejce do konfesjonału. Kogoś nie dostrzegam w kościele – rozumiem, że najpewniej ta osoba zachorowała, gdyż zwykle przychodzą wcześniej, by poprosić o zwolnienie – tłumaczy ks. Walerian. – Jeśli ktoś sądzi, że z powodu pewnych ograniczeń wiara takich ludzi jest powierzchowna, bardzo się myli. Wydaje mi się, że wierzą bardzo głęboko. Dziś możemy organizować całonocne koncerty uwielbienia, jednak trudno jest nam przetrwać całą noc w ciszy, by spotkać się z Bogiem sam na sam. Oni zaś po prostu żyją w tej ciszy...”.
   
    Zainteresowanie językiem gestów
    Kapłan opowiada, że dziś dzieci coraz częściej dostają implanty słuchowe, które otwierają dla nich świat dźwięków. Z tego powodu liczba uczestników w duszpasterstwie się nie zwiększa. Dzieci adaptują się do nowego życia i duchowo się rozwijają przy swoich parafiach. We wspólnocie pozostają tylko głusi. „Mogą mieszkać w różnych częściach miasta, ale razem się gromadzić na spotkaniach duszpasterstwa. Jest to wspaniała możliwość do komunikacji, czego zwykle im brakuje – mówi kapłan. – Spotykają się uczestnicy wspólnoty regularnie, w niedziele”.
   
Osoby niesłyszące budzą się od wibracji budzika, otwierają drzwi, gdy w mieszkaniu zaczynają mrugać żarówki. Oglądają filmy z napisami, dzwonią za pomocą połączeń wideo lub piszą do siebie w internecie. Podobnie jak wszyscy mogą prowadzić auto, grać w piłkę nożną, a nawet tańczyć.

    Gwarancją tego, że duszpasterstwo nie skończy swej działalności jest troska o przyszłość kadry zawodowej. Od kilku lat w grodzieńskim seminarium odbywają się dodatkowe zajęcia, gdzie się uczy języka gestów. Kilku kleryków są tym zainteresowani i przychodzą na lekcje, po czym praktykują swoje umiejętności podczas Mszy św. dla niesłyszących.
    Ks. Walerian, który prowadzi te zajęcia, podkreśla, że język gestów wymaga ciągłej praktyki: „Sama teoria nie ma sensu. Pół roku, rok – i wszystkiego się zapomni”.
    Obecnie w diecezji grodzieńskiej język gestów znają ks. Walerian Lisowski, ks. Witalij Dobrołowicz, ks. Jan Kuziuk. Od niedawna opiekę nad duszpasterstwem głuchych w Grodnie sprawuje ks. Jan Kuziuk, który zastąpił na stanowisku wieloletniego duszpasterza wspólnoty ks. Waleriana Lisowskiego.
    W tym roku diecezjalne duszpasterstwo niesłyszących w Grodnie – pierwsze na terenie Białorusi – skończyło 20 lat.