„Mój krzyż – moje natchnienie”

Rozważania

Tomik wierszy pod takim tytułem wydała Alesia Filipowa – parafianka słonimskiego kościoła pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W swoich utworach młoda kobieta i mama opowiada o wielkiej miłości do Boga, dzieci i swojej rodziny, do ludzi i otaczającego świata.
Droga do wiary
    Autorka tomika wierszy Alesia Filipowa urodziła się w m. Reczyca, na Homelszczyźnie. Niestety, dziewczyna nie może pochwalić się tym, że od dziecięcych lat wszczepiano jej wiarę: rodzice byli niepraktykującymi prawosławnymi.
    „Pamiętam swoje dzieciństwo... Babcia przed położeniem się spać zawsze szeptała jakieś słowa przed ikoną. Był to obraz św. Mikołaja Cudotwórcy. Jednak wtedy tego nie wiedziałam, zdawało mi się, że zwraca się do Boga. Ja również bardzo pragnęłam się modlić, ale nie umiałam, więc po prostu rozmawiałam z Wszechmocnym w głębi swego serca – opowiada Alesia. – Oczywiście, najważniejsze święta były obchodzone i w naszej rodzinie. Na przykład na Wielkanoc udawaliśmy się do świątyni, by poświęcić jajka i kulicze. Tylko gdy siadaliśmy do stołu nikt nie tłumaczył, po co to wszystko”.
    Autorka pamięta, że pewnego razu jej mama zaczęła opowiadać o koleżance, która chciała pojechać do monastera w Żyrowiczach. Alesia zainteresowana tym miejscem nawet przez pewien czas rozważała opcję zostania zakonnicą. Jednak Bóg miał dla niej inny plan.
„W 2005 roku ukończyłam studia filologiczne na Uniwersytecie Pedagogicznym w Mozyrzu. Planowałam znaleźć pracę w przedszkolu, ale zaproponowano mi posadę fotografa. Podczas odbycia szkolenia poznałam swojego męża – wspomina Alesia. – Po przyjeździe do Słonimia, rodzinnego miasta mojego małżonka, dużo spacerowaliśmy miejscowymi ulicami. Pamiętam, że zawsze ciągnęło mnie do kościoła pw. św. Andrzeja Apostoła. Weszliśmy tam raz, potem drugi, kolejny... Wtedy proboszczem był tam o. Witold Żylwetro. Zauważył nas, zaprosił na rozmowę – i od tego czasu nieustannie zaglądaliśmy do świątyni. Panowała w niej tak wspaniała atmosfera, że chciało się pozostawać tam jak najdłużej”..
    Alesia przyznaje się, że stopniowo dojrzało w niej pragnienie dołączenia do wspólnoty katolickiej. „Przychodziliśmy do kościoła na spotkania, dużo rozmawialiśmy z kapłanem. Przygotowywaliśmy się z dużą odpowiedzialnością, gdyż rozumieliśmy, że stawiamy ważny krok w swoim życiu. Najbardziej poruszający był moment pierwszej spowiedzi i Komunii św. – dzieli się młoda kobieta. – My jako dorośli ludzie musieliśmy odsłonić najbardziej potajemne zakątki swojej duszy. Uważam, że znaczącą rolę odegrało to, że wraz z mężem, choć żyliśmy wśród niepraktykujących chrześcijan, byliśmy ochrzczeni. Więc Duch Święty mimo wszystko działał i zaprowadził nas tam, gdzie trzeba. Razem wybraliśmy tę drogę. W kościele pw. św. Andrzeja Apostoła wzięliśmy ślub, tam też ochrzciliśmy nasze pierwsze dziecko. Dla mnie dużym wypróbowaniem wiary stała się choroba mamy. Był to niełatwy okres: mało się modliłam, obrażałam się na Boga. Jednak potem, gdy mama odeszła, przemyślałam swą postawę i zrozumiałam, że nie wszystko zależy od człowieka – na wszystko wola Boża”.
    Przypominając, jak się budowała młoda rodzina Filipowych, autorka podkreśla, że zaczynali w ubóstwie, skromności i prostocie, a jednak czuli się szczęśliwi. „Pamiętam, pewnego razu na Wielkanoc nie było nas stać na bogaty stół – przygotowaliśmy zwykłe proste potrawy, ale obchodziliśmy święto w dobrym humorze. Nie czuliśmy w czymś braku, ponieważ na pierwszym miejscu znajdował się duchowy aspekt uroczystości, a nie wytworne ozdoby i gastronomiczne wyszukanie. Stopniowo wraz z umocnieniem wiary zaczęło przybywać też na stole. I dziś za wszystko, co mamy, dziękujemy Bogu. Staramy się też wychowywać swoje dzieci tak, by ludzie, patrząc na nie, rozumieli, że są dobrymi i odpowiedzialnymi chrześcijanami. Dla nas jest ważne, by synowie zaczynali swój dzień od modlitwy, by szli spać, sławiąc Boga. I czynili to nie pod przymusem. Chcemy, by uczyli się iść przez życie z Jezusem” – zaznacza Alesia.
    Alesia stwierdza, że posługa miejscowych księży pozwoliła jej upewnić się w tym, że kapłan to wysłannik Boga: „Zachęcam wszystkich do miłości i szacunku do swoich duszpasterzy, gdyż karmią nas oni Słowem Bożym i kosztownym Chlebem dla naszego zbawienia. Zachęcam do modlitwy o to, by ręce księży były otwarte i gotowe do dzielenia się z nami Bożą miłością”.
   
    “Мае вершы – гэта любоў,
   а любоў – гэта Бог!”

    Alesia podkreśla, że jej talent poetycki przejawiał się jeszcze w dzieciństwie. Gdy w szkole trzeba było napisać rozprawkę, zawsze odczuwała pragnienie ułożenia wiersza. Potem, będąc nastolatką, już nie zwracała uwagi na swoje zdolności.„Pewnego razu napisałam wiersz – wyraz wdzięczności dla ks. Igora Anisimowa. Potem powstało jeszcze kilka utworów... Jednak leżały schowane w szufladzie – mówi autorka. – W 2016 roku nasza parafia przeżywała misje święte, które prowadzili ojcowie redemptoryści Andrzej Jodkowski i Walery Maziuk.
 Alesia Filipowa wraz z mężem i dziećmi podczas spotkania 
z o. Walerym Maziukiem   Jako podziękowanie za możliwość duchowego odnowienia wyszłam i przeczytałam własny wiersz. Pamiętam, że o. Walery był wtedy pod dużym wrażeniem i poprosił mnie obiecać, że wydam zbiór swoich utworów i wtedy on zostanie ich pierwszym czytelnikiem. Kiwnęłam, zgadzając się”.
    Alesia zastanawiała się nad tym pomysłem jeszcze przez rok, prosiła Boga o wsparcie i nareszcie wzięła się do pracy. Natchnienie przychodziło w najbardziej niespodziewanych chwi- lach – w drodze, nocą. Niektóre fragmenty powstawały na skutek pewnych ważnych wydarzeń. Jako wynik zaistniała książka niewielka, ale pisana sercem. „Moje wiersze to moje modlitwy, moje nieduże doświadczenie życiowe. To upadki i wzloty, które pokonywałam razem z Bogiem. W utworach poetyckich jest zawarta nieznaczna kropla wdzięczności za moje życie. Nieznaczna, gdyż nic nie może być większe i mocniejsze od Bożej miłości. Moje wiersze to wiara w to, że ktoś odczuje pragnienie zmiany swojego życia, otworzy swe serce i, wznosząc ręce do Nieba, z głęboką wiarą wyszepcze «Ojcze nasz…». Moje wiersze to nadzieja! Nadzieja na to, że każda matka na ziemi nauczy swe dziecko się modlić. Nadzieja na to, że każdy człowiek koniecznie zdobędzie mądrość życiową i nauczy się kochać siebie i bliźniego. Nadzieja na to, że ludzie w głębokiej skrusze i modlitwie zerwą łańcuchy grzechu ze swoich dusz i pojednają się z Chrystusem. Moje wiersze to miłość, a miłość to Bóg!” – mówi poetka.
    Autorka podkreśla również, że w pracy nad wydaniem książki uczestniczyło wiele osób, które pomagały nie tylko dobrym słowem lub cenną radą: „Dzięki s. Wirginii Chocian CSFN poznałam Tatianę Szejno, która stworzyła niepowtarzalne ilustracje do moich wierszy. Staraniom zakonnicy zawdzięczam też to, że wariant książki na brudno trafił do ks. Tadeusza Krisztopika. Pomógł on znaleźć drukarnię, która się zgodziła wydać moje wiersze. Przedtem wiele wydawnictw odmawiało współpracy ze mną, gdyż stwierdzano, że utwory zawierają podtekst religijny. W ten sposób, dzięki wszystkim nieobojętnym osobom, 1000 egzemplarzy tomika z moimi wierszami ujrzało świat”. Alesia Filipowa drukowała książki na własny koszt, ale nie zamierza je sprzedawać, by odzyskać pieniądze: chce ofiarować tomiki na cele charytatywne. Część egzemplarzy oddała o. Waleremu i s. Wirginii, kilka innych przekazała grupie modlitewnej „W obronę życia”. Przeważająca część książek będzie rozprowadzana w parafii za ofiarę, przeznaczoną na odnowienie przyświątynnej bramy.