„Gdy już wiedziałem, że z woli księdza biskupa Aleksandra Kaszkiewicza zostanę proboszczem nowoutworzonej wspólnoty parafialnej, od razu przyszła mi myśl, aby obrać za patronkę parafii bł. Mariannę Biernacką – mówi ks. Jerzy Martinowicz. – Wybór ten jest uzasadniony tym, że parafia jest blisko tego miejsca, gdzie w lipcu 1943 roku błogosławiona została rozstrzelana przez hitlerowców. Zwyczajna kobieta, która zupełnie niczym się nie wyróżniała wśród innych osób. Była jak wiele innych kobiet zatroskana o swoją rodzinę, oddana Bogu i Kościołowi... Dlatego uważam, że tym bardziej powinna być nam bliska i droga. Pragniemy wpatrywać się w jej postać, wielbiąc Pana Boga za świętość objawiającą się w zwyczajnych i prostych ludziach”.
Coraz więcej kobiet, zwłaszcza wdów, teściowych i synowych, zwraca się do bł. Marianny jako swojej patronki i orędowniczki. Proszą ją o pomoc przed Bogiem również małżeństwa pragnące potomstwa. „Zauważyłem, że już kilka kobiet zamówiło Msze św. w intencji swoich synowych – opowiada ks. Jerzy. – Dlatego moim wielkim pragnieniem jest, aby nowa świątynia, która wierzę kiedyś mimo wszystko powstanie w mieście nad Niemnem, stała się prawdziwą szkołą bł. Marianny, by każdy mógł zaczerpnąć w niej ducha pokory i skromności. Tego w sposób szczególny potrzebuje współczesny człowiek, który bardzo często wpada w pychę i goni za tym, co jest jedynie atrakcyjne i modne”.
Parafianka Helena Omieljanczyk dodaje, że ma silne pragnienie poznania życia bł. Marianny, aby bliżej poznać jej tożsamość i odkryć tajemnicę miłości. „W biografii błogosławionej najbardziej imponujące jest to, że poświęciła życie nie za syna, również skazanego na rozstrzelanie, lecz za synową. Zwracając uwagę na zwykłe ludzkie relacje, rozumiesz: syn dla matki jest zawsze największym skarbem. Jednak ta kobieta znalazła siłę do trudnego, lecz uzasadnionego wyboru: oddała życie za ciężarną dziewczynę, w rzeczywistości – obcą dla niej” – dzieli się swoimi myślami Pani Helena.
Proboszcz parafii ma nadzieję, że postać bł. Marianny Biernackiej pozwoli wiernym inaczej spojrzeć na teściowe, a dla nich samych stanie się zachętą do budowania pokoju oraz zgody w rodzinie. Ma silne pragnienie, aby świątynia na wzór błogosławionej, która swoją modlitwą upraszała łaski dla męża, dzieci, zięcia i synowej oraz wnuków, stała się szczególnym miejscem modlitwy za rodziny, w sposób szczególny za te, które przeżywają trudności i ludzkie dramaty.
Nowo utworzona parafia jest pierwszą w historii diecezji grodzieńskiej,a z pewnością i w świecie, która została nazwana imieniem bł. Marianny Biernackiej. Odtąd jej misją jest ujawnianie piękna osoby błogosławionej i kierowanie działań na to, aby nasz kraj otrzymał kolejną świętą.
Najpierw – żywy Kościół, a potem –świątynia z cegły Wierni z parafii bł. Marianny Biernackiej nie mają jeszcze własnego miejsca na spotkania na Mszę św. Zbierają się raz w tygodniu na niedzielnej Eucharystii w kościele w Adamowiczach (dekanat Sopoćkinie). Tam również odbywają się wielkie uroczystości.
Wszystkie procedury, dotyczące przydziału ziemi, zostały rozpoczęte w styczniu tego roku. Istnieją jednak pewne przeszkody, które jeszcze nie pozwalają na jego uzyskanie. Lecz parafianie są przekonani, że istniejące problemy tylko dowodzą: gdzie powinna być chwała Boża, tam i trudności są większe. Mają nadzieję, że z pomocą Pana Boga i przy wsparciu władz lokalnych będzie pozytywnie rozwiązany ten problem.
„Podczas gdy nie mamy własnego kawałku ziemi, nasza działalność jest ograniczona. Chcemy jak najszybciej mieć przynajmniej tymczasową kaplicę, w której będzie koncentrować się życie parafii. Ludzie muszą mieć stały dostęp do swojego duszpasterza. Ja osobiście bardzo chcę więcej czasu poświęcić moim parafianom, rozpocząć pracę z dziećmi i młodzieżą, stworzyć grupy modlitewne” – dzieli się ks. Jerzy.
Tymczasem małymi krokami buduje się wspólnota wierzących, w której ludzie mogą wzajemnie wzmacniać się w wierze. „Nawet spotkania raz w tygodniu wśród znajomych o podobnych poglądach odciągają od codzienności i kierują ku wzniosłości – mówi Pani Helena.
– Mi też się podoba, że ksiądz proboszcz zawsze stara się z nami komunikować. Utworzył grupę w Viber, i teraz często słychać dźwięk powiadomień: albo gratulacje, albo ogłoszenia. Miło jest czuć więź z duszpasterzem i widzieć jego zainteresowanie... Mój syn jest ministrantem. Często zdarza się mu służyć do Mszy samemu. I ksiądz proboszcz zawsze znajdzie słowa wsparcia. Na Triduum Paschalne przy ołtarzu byli tylko ks. Jerzy i mój Paweł. A ksiądz powiedział mu później: «Ty pierwszy raz byłeś sam, i ja pierwszy raz byłem sam w tak ważnym momencie. Jednak razem świetnie się spisaliśmy!». Są to małe rzeczy, lecz tak naprawdę budują relacje”.
Ksiądz proboszcz parafii dodaje: „Chciałbym, aby to była żywa wspólnota, gdzie każdy będzie zauważony i zaangażowany. A patrząc na dzisiejszych swoich parafian, którzy w każdą niedzielę gromadzą się na Eucharystii (a jest ich prawie 100 osób), widzę, że oni też tego pragną. Pragną mieć duszpasterza i własną świątynię, gdzie wspólnie będziemy wzrastać w wierze, we wzajemnej miłości, budować prawdziwą wspólnotę i stawać się świadkami Chrystusa w świecie”.
Historia zaczyna się od małych rzeczy W krótkim czasie istnienia parafii zostało ochrzczonych już 5 dzieci. Wkrótce odbędzie się kolejne ważne wydarzenie – pierwszy ślub. Życie wiernych stopniowo zostaje nasycone i bardzo ważnymi wydarzeniami.
„Uważam, że największym wydarzeniem dla naszej młodej wspólnoty była wizyta księdza biskupa pomocniczego diecezji Józefa Staniewskiego. Hierarcha w II Niedzielę Wielkiego Postu nawiedził naszą niedzielną Eucharystię i jej przewodniczył. Ksiądz biskup Józef w tym dniu modlił się za młodą parafię, abyśmy z Bożą pomocą osiągnęli zadany cel – budowę świątyni. Wizyta wikariusza generalnego diecezji dodała nam potrzebnej odwagi i pewności, że obraliśmy prawidłowy kierunek” – mówi ks. Jerzy.
Kolejnym bardzo ważnym i symbolicznym dla parafii wydarzeniem była pierwsza uroczystość odpustowa w dniu wspomnienia liturgicznego bł. Marianny, które przypada 12 czerwca. W tym dniu odbyła się Msza św. w miejscu, gdzie błogosławiona została rozstrzelana wraz z mieszkańcami Grodna i Lipska. „Podczas tego święta czuliśmy się jak jedna rodzina. Być może dlatego, że razem staraliśmy się zorganizować tą uroczystość – każdy starał się dołączyć, przynajmniej przynieść kwiaty do dekoracji. Być może dlatego, że w szczególny sposób odczuwaliśmy bliskość bł. Marianny i jej niewyobrażalny wyraz troski” – dodaje Pani Helena.
W naumowickim lesie na fortach, które stały się niemym świadkiem dramatycznych wydarzeń z 1943 roku, parafianie dziękowali Panu Bogu za odwagę i heroizm poprzednich pokoleń, które w obronie krzyża, wiary i tego co Boże i święte oddali swe życie. Prosili również bł. Mariannę o pomoc w rozstrzygnięciu wszystkich momentów organizacyjnych z otrzymaniem placu pod budowę kościoła. „To była piękna modlitwa, na której zgromadzili się członkowie naszej parafii, którym zależy na przyszłości Kościoła – zaznacza ks. Jerzy. – Jestem przekonany, że bł. Marianna wspiera od samego początku naszą wspólnotę parafialną. Zawsze gdy powstają jakieś problemy, by dalej stawiać kolejne kroki, jeżdżę na forty, gdzie została rozstrzelana nasza patronka. I wtedy i sercu sobie mówię: Marianna, jeśli chcesz, żeby była nowa świątynia dedykowana tobie, to się postaraj otrzymać potrzebne pozwolenie czy jakiś oczekiwany dokument. I rzeczywiście błogosławiona pomaga! Wtedy, gdy czekaliśmy na państwową rejestrację naszej parafii, kilkakrotnie jeździłem do Naumowicz. Prosiłem Mariannę o wsparcie. I nie zawiodła! Rejestracja państwowa parafii została podpisana 1 listopada w uroczystość Wszystkich Świętych! Odczytuję to jako dowód na to, że święci i błogosławieni nam rzeczywiście pomagają, że są blisko nas”.